Reklama

Lato 2003 r. festiwal w Opolu. Na scenę wchodzi Dariusz Michalczewski, wówczas niepokonany od 12 lat w ringu mistrz w boksie wagi średniej i brawurowo wykonuje piosenkę Mieczysława Fogga „Już taki jestem zimny drań”. I choć to jego pierwszy taki występ to zupełnie jak w ringu – nie padł na deski. Może dlatego, że śpiewał trochę o sobie. Bo najbardziej utytułowany polski bokser ostatnich lat był trochę jak bohater piosenki Fogga. Zawsze miał w sobie sporo uroku i nigdy nie był grzecznym chłopcem.

Reklama

I we środę ten niegrzeczny chłopiec znów się odezwał. Trzykroty mistrz świata trafił do gdańskiego aresztu. Oficjalnie policja mówi o tym, że powodem zatrzymania 48-letniego mężczyzny są podejrzenia o posiadanie przez niego substancji zabronionych, natomiast zgłoszenie po, którym policjanci podjęli interwencje w gdańskim domu pięściarza dotyczyło awantury domowej. Pewne jest też to, że pięściarz spędził noc w areszcie.

Dariusz Michalczewski zatrzymany

Jednak według nadal nieoficjalnych informacji Dziennika Bałtyckiego chodzi o 0,3 gr. kokainy, które miał mieć przy sobie popularny Tiger.

- Co do woreczka po kokainie, to bardzo chciałbym prosić o wyrozumiałość. Wokół pana Dariusza jest szereg fanów boksu, zarówno ludzi znanych i lubianych, jak i tych, którzy są zainteresowani sportem, ale niekoniecznie żyją zgodnie z prawem. Tacy ludzie także bywają w domu państwa Michalczewskich, więc mogło się zdarzyć, że ktoś zażył narkotyk, a potem porzucił woreczek - mówi ł mecenas Jacek Rochowicz, który reprezentuje Michalczewskiego.

Jednak jeśli te informacje są prawdziwe nie będzie to pierwszy raz gdy Michalczewski ma problemy z prawem, lub – pisząc bardziej ogólnie – z przykładnym zachowaniem.

Zaczęło się jeszcze w latach 80. gdy trenujący do Igrzysk Olimpijskich w Seulu Michalczewski, postanowił nie wrócić ze zgrupowania kadry w Zachodnich Niemczech i spróbować sił w boksie zawodowym. Po prostu wyszedł ze zgrupowania ze sprzętem i stanął na autostradzie w poszukiwaniu kogoś, kto zawiezie go do Hamburga. Potem szybko przyjął niemiecki obywatelstwo. I choć później wielokrotnie tłumaczył, że zrobił to bo komunistyczna polska nie dawała mu szans na zrobienie kariery, to polscy kibice długo nie mogli wybaczyć mu występów pod niemiecką flagą, nie raz poprzedzanych nimieckim hymnem. Efekt? Występom pięściarza często towarzyszyły gwizdy. Sytuacja zmieniła się dopiero w 2002 r. gdy na gali w Gdańsku, rodzinnym mieście pięściarza wyszedł on z biało-czerwoną flagą. Przez resztę trwającej do 2005 r. kariery Tiger bił się już jako Polak.

Żony i zdrady Dariusza Michalczewskiego

Do kwestii obywatelstwa doszły także perypetie moralno-obyczajowe. Michalski był 4 krotnie żonaty, przy czym z pierwszą żoną Dorotą Chwaszczyńską ślub brał dwukrotnie w 1987 roku i drugi w 1992 roku. - Musiałem się ożenić po raz drugi, bo inaczej nie byłbym uznany za ojca swojego drugiego syna. Ale między nami nie było uczucia – powie po latach w wywiadzie. Potem Michalczewski mówił tak jeszcze dwukrotnie: z Patrycją Ossowską i od 2009 r. w młodsza od siebie o 12 lat Barbarą Imos. Z tego małżeństwa tez ma dwoje dzieci. I to właśnie trzecia żona miała wezwać w środę policję. Dziś jednak żałuje tego zachowania i nie wystosowuje żadnych zarzutów. - Pani Barbara stoi murem za swoim mężem, bardzo go wspiera, nie ma mowy o żadnej przemocy – powiedział prawnik pary w rozmowie z „Gazetą Wyborczą Trójmiasto”. Faktem jest jednak to, że jak sam Michalczewski przyznał w jednym z wywiadów w pewnym okresie swojego życia jednocześnie spotykał się z czterema kobietami. - Miałem dwie żony i dwie narzeczone we wszystkich byłem zakochany. Chodziliśmy nawet do tych samych restauracji – powie po latach.

Polecamy też: Anna i Robert Lewandowscy po raz pierwszy skomentowali fakt, że zostaną rodzicami. Co powiedzieli?

Michalczewski i alkohol

Bokser miał jeszcze jedną namiętność. Uwielbiał dobrą zabawę. Do annałów przeszedł jego występ w Opolu, gdy porwał publiczność wyśpiewując słynny klasyk „Już taki jestem zimny drań”. Ale równie dobrze bawił się także wtedy gdy, impreza stawała się alkoholowa. Efekt? Policja dwukrotnie konfiskowała mu prawo jazdy. Po raz pierwszy jeszcze w Niemczech, gdy w 2000 roku po imprezie w Hamburgu jechał do "domu uciech", a po zderzeniu z innym autem uciekł z miejsca zdarzenia.

Druga wpadka miała miejsce w Polsce. - Wracałem wtedy z żoną samochodem, z jakieś gali, którą komentowałem dla telewizji. Na kacu, bo nieźle popiliśmy. Byłem jednak nieświadomy tego, że mogę coś jeszcze mieć - przyznał szczerze w wywiadzie dla prostozboku.pl.

Głośno też było o nim gdy wdał się w bójkę w sopockiej dyskotece łamiąc szczękę adwersarzowi. Mówił potem, że zostali zaatakowani. I faktycznie nikt nie wniósł przeciw niemu oskarżenia.

Michalczewski, którego jedni kochają, a drudzy chcieliby pobić. Gdyby tylko mogli

Jednak zły chłopiec miał też niesamowicie dużo uroku i sporo odwagi. W ostatnich latach dał się poznać jako działacz charytatywny, obrońca homoseksualistów, którzy jego zdaniem powinni mieć prawo do adopcji dzieci, wreszcie obrońca Lecha Wałęsy, który stał zastąpić polityka, gdy na solówke wyzwał go poseł PiS Dominik Tarczyński. Tiger nie przebierał w słowach nazywają kontrowersyjnego polityka bydlakiem. Słowem Michalczewski nie przebierał ani w słowach, ani w środkach. Już taki z niego zimny drań.

Reklama

Polecamy również: Dlaczego Grzegorz Krychowiak ma szansę być polskim Davidem Beckhamem?

Reklama
Reklama
Reklama