Reklama

Dziewiętnasty dzień stycznia 2019 roku zmienił życie Aleksandry Dulkiewicz. Od chwili tragicznej śmierci prezydenta Pawła Adamowicza, jego zastępczyni przejęła wszystkie jego obowiązki, a niedługo później w wyniku wyborów, sama stała się najważniejszą osobą w Gdańsku. Pełnienie urzędu prezydenta jest dla 40-latki tak samo ważnym wyzwaniem, jak samodzielne wychowywanie 11-letniej córki Zofii. Dziewczynka przeżywa teraz trudny czas, ponieważ nieprzychylne wpisy od przeciwników politycznych mamy, są kierowane także pod jej adresem… Jak sobie z tym radzi?

Reklama

Jak wygląda córka Aleksandry Dulkiewicz? Co robi?

Kilka tygodni temu były opozycjonista Krzysztof Wyszkowski zamieścił na Twitterze serię niepochlebnych wpisów poświęconych córce Aleksandry Dulkiewicz. Ta nie ukrywa, że jest samotną mamą, ale nie zamierza publicznie zdradzać personaliów ojca dziewczynki. Prezydent Gdańska pozwała mężczyznę. „Decydując się na działalność w życiu publicznym, wiedziałam, że mogę być celem krytyki i ataków, ale dziecko jest świętością i nie pozwolę go krzywdzić. To jest nieprzekraczalna granica”, wyjaśniła w najnowszym Newsweeku swoją decyzję. 11-letnia Zofia ma świadomość tego, co dzieje się wokół niej i jej mamy. Występuje też jednak uzasadniona bojaźń. „Mamusiu, ja wiedziałam, że tak będzie, ale nie że aż tak” , miała powiedzieć niedawno nastolatka do swojej mamy.

Na co dzień, uczennica szkoły podstawowej jest bardzo ciekawą świata dziewczynką o zróżnicowanych zainteresowaniach. Prezydent Gdańska przyznała, że Zosia zapisała się na zajęcia z psychologii internetu. Dzięki temu lepiej zrozumie to, co dzieje się w sieci. 11-latka pomaga też w kościele. „To niezwykle rezolutna dziewczynka. Kiedyś przyszła do mnie po mszy i powiedziała „Chcę być ministrantką”. I jest ministrancką, jedną z pierwszych w Gdańsku”, powiedział Newsweekowi ks. Krzysztof Niedałtowski, trójmiejski duszpasterz.

Czy dla prezydent Gdańska samodzielne wychowywanie dziecka jest trudne? W końcu praca zawodowa wypełnia kalendarz 40-latki po brzegi. Od zawsze towarzyszą mi wyrzuty sumienia, że jestem „not good enough” (przyp. red. nie wystarczająco dobra), ale staram się dużo z Zosią rozmawiać. Ona daje mi wielkie wsparcie. Jest dojrzała i wyrozumiała. Gdy powiedziałam ostatnio, że mam dwa dni urlopu i zrobimy, co zechce, to bez namysłu poprosiła, aby pojechać do Warszawy i wesprzeć Ingę prowadzącą pod Sejmem strajk klimatyczny. A gdy obchodziliśmy w Gdańsku pół roku od śmierci Pawła Adamowicza, to oglądając w domu zdjęcia, powiedziała: „Mamo, popłacz sobie. Musisz popłakać”, powiedziała Aleksandra Dulkiewicz dla Newsweeka.

Zobaczcie zdjęcia następczyni Pawła Adamowicza i jej córki Zosi.

Reklama

Aleksandra Dulkiewicz z córką (z lewej) i Ingą, która protestowała pod Sejmem

Piotr Hukalo/East News
Reklama
Reklama
Reklama