Aleksandra Żebrowska o macierzyństwie: „Kiedy się urodził, nie chciało mi się wychodzić z domu. Byłam wykończona’’
Aleksandra i Michał Żebrowscy niechętnie opowiadają o swoim życiu prywatnym. Aktor oraz jego małżonka rzadko udzielają wspólnych wywiadów, a ze swoimi fanami komunikują się najczęściej w mediach społecznościowych. W najnowszym wydaniu magazynu „Uroda Życia’’ Aleksandra Żebrowska po raz pierwszy opowiedziała o trudnych początkach macierzyństwa.
Aleksandra Żebrowska o macierzyństwie
Czego się nie spodziewałaś?
Emocjonalnego i psychicznego ciężaru —przerósł mnie kompletnie. Dopiero wtedy doceniłam, czego musiała doświadczać moja mama, wychowując tak dużo własnych dzieci. Nie mieliśmy żadnej niani, tata ciężko pracował, wszystko było na jej głowie. Wprawdzie mama dzisiaj żartuje, że„po czwartym jest z górki”, bo dzieci zaczynają zajmować się sobą nawzajem, ale wiem, że na pewno było jej trudno. Nowi znajomi zawsze się dziwili, że jest nas tak dużo. Mnie wydawało się naturalne, że jest nas właśnie tyle.
A na czym polegał ten ciężar emocjonalny, który cię przerósł?
Z jednej strony był związany z wyczerpaniem fizycznym, co jest oczywiste dla każdej matki niemowlaka. Marzyłam, żeby nasz syn błyskawicznie podrósł. Kiedy się urodził, była wiosna, a pamiętam, że nie chciało mi się wychodzić z domu. Byłam wykończona, chociaż Michał mnie wspierał, bardzo pomagał. Nie chcę powiedzieć, że zdiagnozowano u mnie depresję poporodową, ale naprawdę nie było lekko. Nie miałam przyjaciółek, które były w ciąży w tym samym czasie, co ja. Byłam jedną z pierwszych matek wśród moich koleżanek. Teraz, kiedy wchodzą w ten etap, same pytają: „Dlaczego nie powiedziałaś, że to tak jest”?Rzeczywiście, zbyt rzadko mówi się o tym, że nie każda kobieta rodząca dziecko, czuje się spełnioną, piękną boginią, która dała nowe życie, a świat stoi przed nią otworem. Zazwyczaj jest odwrotnie .Myślę, że nie ma kobiety, która nie odczuwałaby jakiegoś rodzaju zagubienia na początku macierzyństwa. Dobrze jest w takiej sytuacji czuć wsparcie innych matek, które nie boją się o tym mówić. O tym, jak wyglądamy po porodzie i jak się po nim czujemy.
Dlatego postanowiłaś stworzyć markę dla kobiet w ciąży i matek?
Chcę wspierać kobiety, chociaż można pomyśleć, że robię coś prozaicznego — ubrania, akcesoria dla niemowlaków. Poród i ciąża skupiają uwagę na dziecku, jest to naturalne. Zapominamy jednak, że t oprzede wszystkim kobieta przechodzi wielką zmianę. Kiedy jechałam do szpitala, żeby urodzić, miałam wszystko przygotowane dla maleństwa, a dla siebie spakowałam stary dres, rozcięty T-shirt Michała, koszulę w rozmiarze 2XL w obrzydliwy wzór. Nie zależało mi na tym, co włożę. Wystarczyło, że będę miała coś, w co zmieści się mój wielki brzuch i w czym będę mogła potem karmić Przeszłam w ten sposób dwa porody, źle wyglądałam i źle się czułam. Pomyślałam, że kolejnym razem chciałabym umilić sobie ten wymagający czas, poczuć się sobą. Bo przecież kobieta powinna czuć się bardziej sobą po porodzie niż przed. Kiedy urodziłam pierwszego syna, miałam poczucie, że bycie mamą oddziela mnie od bycia kobietą. Teraz wiem, że to częsty problem wśród młodych matek. Stąd międzyinnymi wziął się pomysł na moją markę, czyli ubrania, które mają być wygodne, pełnić funkcję piżamy do karmienia, ale nie wyglądać jak piżama ani jak sprzęt do karmienia piersią. Stworzyłam wiele prototypów, żeby krój był odpowiedni do każdego rodzaju figury. Żeby każda kobieta w ciąży, a potem karmiąca, miała poczucie, że coś zostało zaprojektowane specjalnie dla niej.
Cała rozmowa Marty Strzeleckiej z Aleksandrą Żebrowską do poczytania w najnowszym wydaniu magazynu „Uroda Życia’’.