Reklama

Aleksandra i Michał Żebrowscy doczekali się trójki wspaniałych synów. Wkrótce na świecie pojawi się ich czwarte dziecko. „Byłam przekonana, że jak nikt jestem przygotowana do bycia mamą. Kiedy nią zostałam, odkryłam, że to zupełnie inna jazda”, mówi Aleksandra Żebrowska. W rozmowie z Beatą Nowicką ukochana aktora opowiedziała o tym, jak zmieniło ją macierzyństwo i czego nauczyli ją synowie.

Reklama

Aleksandra Żebrowska o macierzyństwie

Jako matka jedynaczki zastanawiam się, czy macierzyństwo za każdym razem jest innym doświadczeniem.

Dla mnie zdecydowanie tak, ale nie wiem, czy jest to kwestia ilości dzieci, czy raczej tego, że ja za każdym razem jestem starsza, z nowymi doświadczeniami. Ktoś celnie powiedział, że jako dzieci byliśmy świadkami dorastania naszych własnych rodziców. Odkąd po raz pierwszy zostałam mamą w wieku 23 lat, na pewno bardzo się zmieniłam jako człowiek, jako kobieta. Więc myślę, że każde macierzyństwo jest mieszanką: zmieniającego się wieku, przeżyć, pragnień, oczekiwań oraz tego, czego przez te lata się nauczyłam.

Wyszłaś za mąż w wieku 22 lat. Miałaś jasny plan, czego chcesz od życia, od małżeństwa, od siebie?

Absolutnie nie. Na szczęście chyba! Michał mógł mieć… Wypadałoby pewnie, żeby on już coś planował, bo miał wtedy 37 lat. Ja byłam bardzo zakochana i chciałam stworzyć z Michałem rodzinę. To był mój plan.

I udało Ci się go zrealizować. Macie trzech wspaniałych chłopców, czwarte dziecko wkrótce pojawi się na świecie… Wiesz już, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka?

Już wiem… (śmiech) Każde dziecko jest niesamowitym dodatkiem i każde jest zupełnie inne. Nie ma tu żadnych reguł, że pierworodny zawsze jest taki, środowy siaki, a najmłodszy owaki. Te same geny inaczej wymieszane dają niesamowity rozstrzał osobowościowy. Mam wrażenie, że nasi synowie kochają się i nie cierpią jednocześnie. Każdy jest inny, ale… cała trójka wygląda jak Michał.

[...]

Czego się o sobie dowiedziałaś jako mama?

Że nie zawsze muszę mieć rację i znać odpowiedzi na wszystko, żeby być wartościową mamą, wartościowym człowiekiem.

Synowie udzielili Ci kilku lekcji?

Tak. Na przykład, że są gorsze rzeczy niż kupa skrupulatnie wtarta małymi rączkami w szczeliny parkietu. Dzieci chłoną świat każdym kawałkiem ciała. Czasami dużo ważniejsze jest to, co robimy, niż to, co im mówimy.

Zobacz też: Aleksandra Żebrowska: „Kiedy rozmawia się z dziećmi o dojrzewaniu i seksualności, traktują takie rozmowy jako biologiczne ciekawostki na temat naszej anatomii”

Zuza Krajewska

Twój Instagram obserwują tysiące kobiet. Pod każdym postem piszą, że są wdzięczne za Twoje dowcipne, pełne dystansu „sceny z życia macierzyńskiego”. Niektóre dodają, że ratujesz im życie. Ty się tego nauczyłaś?

Nauczyłam się, że warto dzielić się zarówno tym, co się nam podoba, jak i tym, co nie do końca nas zadowala, a potrafi bawić i jednoczyć. Z własnego doświadczenia wiem, że w trudnych chwilach najbardziej pomaga świadomość, że nie tylko ja tak mam, że inne kobiety podobnie się czują. To działa w obie strony. Za każdym razem, kiedy dzielę się jakimś obrazkiem z życia codziennego, otrzymuję ogromną ilość wsparcia, w tym memów, od mam, które borykają się z tymi samymi problemami. Kobiety identyfikują się ze mną, ale ja z nimi też.

Przez lata opiekowałaś się młodszymi siostrami. Coś Cię zaskoczyło, kiedy sama zostałaś mamą?

Macierzyństwo kojarzyło mi się z opieką nad dzieckiem: przewijaniem, karmieniem, myciem, usypianiem. To były umiejętności, które miałam w małym palcu i bardzo je lubiłam, bo dzięki nim czułam się dorosła i odpowiedzialna. Byłam przekonana, że jak nikt jestem przygotowana do bycia mamą. Kiedy nią zostałam, odkryłam, że to zupełnie inna jazda. To, czego doświadczyłam, opiekując się siostrami, było ułamkiem tych przeżyć. Z dnia na dzień stałam się inną osobą, zmieniłam się fizycznie, emocjonalnie, hormonalnie i psychicznie. Zaczęłam prowadzić inny tryb życia, miałam nowe troski, radości, przestałam myśleć o sobie. Do tego doszedł lęk o zdrowie dzieci i wątpliwości, czy będę dobrą mamą… To są rzeczy, na które kompletnie nie byłam przygotowana. Zresztą nie da się do nich przygotować, nawet jeśli przeczytasz mnóstwo fachowych książek. Kiedy byłam w ciąży z drugim dzieckiem, wiedziałam, z czym będę się mierzyć. Ale dopóki tego nie doświadczysz, trudno to zrozumieć. Fakt, że moje sutki były większe od twarzy mojego dziecka, spędzał mi sen z powiek tylko po pierwszym porodzie (śmiech).

Patrzysz czasami na swoje ciało z lekkim żalem, że już nie wygląda tak, jak w wieku 22 lat?

Te sutki wracają do normy – to tak na pocieszenie! Ale poważnie, mam wrażenie, że ja teraz zupełnie inaczej patrzę na swoje ciało. Być może gdybym w tym ciele wiodła tamto życie, bardziej by mnie martwiła jego degradacja. Tak nie jest. Nie tylko wiem, ale też czuję, że mój wygląd w żaden sposób mnie nie definiuje. Oczywiście fajnie jest być jędrnym i wysportowanym. Mój mąż teraz ćwiczy cały czas i wygląda lepiej, niż kiedy wychodziłam za niego za mąż (śmiech). Powiedziałam mu zresztą, że to nie jest do końca w porządku, że akurat w momencie, kiedy ja tyję 20 kilo i za parę miesięcy moje całe ciało będzie znowu sflaczałe, on trenuje, a jego brzuch będzie wyglądał jak rzymska rzeźba. Wrzuciłam kiedyś post o cellulicie, rozstępach albo pomarszczonym brzuchu po ciąży i jedna z kobiet zarzuciła mi, że „niby jestem body positive”, a tak naprawdę mieszczę się w kanonach normalności, bo jestem młoda, szczupła i witalna, więc nie powinnam wypowiadać się na ten temat.

[...]

Z wiekiem stałaś się bardziej wyrozumiała?

Na pewno kiedyś miałam większą łatwość oceniania czyjegoś sposobu wychowywania dzieci, zachowania, teraz siłą rzeczy zupełnie inaczej na to wszystko patrzę. Wiem, że czasami dobre chęci nie wystarczają, by zachować się tak, jak byśmy chcieli. Dzieci bardzo w tym pomagają, bo nawet najlepiej zorganizowanym i cierpliwym rodzicom potrafią rozwalić dzień jęczeniem i niezadowoleniem. Wiesz na przykład, jak najlepiej podawać małemu dziecku naleśniki? Zwinięte w rulon, a jednocześnie złożone w trójkąty i koniecznie pokrojone, a jednocześnie, broń Boże, niepokrojone. Coś w tym jest. I postawienie siebie w sytuacji mamy, która na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie, że nie potrafi uspokoić wrzeszczącego dziecka i w końcu siada na ławce w parku z telefonem w ręku, podczas kiedy dziecko krzyczy obok, powoduje, że potrafię ją usprawiedliwić. Bo wiem, jak niesprawiedliwe i krzywdzące mogą być oceny innych. Z wiekiem nauczyłam się jednocześnie nie przejmować tak bardzo tym, co ludzie o mnie myślą i jak mnie oceniają. Czuję się z tym o niebo lepiej i mam nadzieję, że już tak mi zostanie na starość.

Czytaj też: Córki Michała Wiśniewskiego miały problemy z powodu pewnej decyzji ojca…

Cała rozmowa w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od 2 czerwca.

Zuza Krajewska
Reklama

Zuza Krajewska
Reklama
Reklama
Reklama