Na ekranie stworzyli niezwykły duet. Piotr Garlicki pierwszy raz mówi o stracie Darii Trafankowskiej
"Wyjdę na nieczułego. Ale prawda jest taka, że..."
Wciąż trudno pogodzić się z tym, że odeszła tak szybko. Nie zakładała najgorszego scenariusza, wszyscy wierzyli, że uda jej się pokonać chorobę. Daria Trafankowska odeszła dwadzieścia lat temu, 15 kwietnia 2004 roku. Uwielbiana aktorka podbiła serca widzów rolą Danusi Dębskiej, siostry oddziałowej w serialu Na dobre i na złe. W jednym z ostatnich wywiadów koleżankę ze szklanego ekranu wspomina Piotr Garlicki. 25 lat temu spotkali się na planie serialu.
Piotr Garlicki i Daria Trafankowska spotkali się na planie Na dobre i na złe. Aktor pierwszy raz mówi o śmierci koleżanki
Stworzyła wspaniałą rolę, charakterystyczną. Choć na swoim koncie miała wiele artystycznych kreacji, wielu zapamiętało ją właśnie jako Danutę Dębską z Na dobre i na złe. Serialowa siostra oddziałowa była konkretna, rzeczowa i godna zaufania. Daria Trafankowska wspominała w wywiadach, że posiada jedną wspólną cechę ze swoją postacią.
„Jestem energiczna i staram się robić to, do czego się zobowiążę. Ale generalnie jestem osobą miękką, daję sobą kierować, często idę na kompromis. W ogóle nie znoszę konfliktów i zawsze staram się mediować. A siostra Danuta jak trzeba to się i poawanturuje... Mogłabym nauczyć się od niej tej konsekwencji w działaniu. Umiejętności panowania nad sytuacją. Tego, by nie poddawać się manipulacjom...”, zwierzała się Małgorzacie Karnaszewskiej w nadobre.vod.tvp.pl.
Piotr Garlicki wspomina Darię Trafankowską
Na ekranie partnerował jej m.in. Piotr Garlicki, odtwórca roli chirurga, dyrektora szpitala w Leśnej Górze, a także męża pielęgniarki oddziałowej – Stefana Trettera. Aktor wciąż pojawia się w tej roli na ekranie. W rozmowie z Plejadą wspomina Darię Trafankowską i po raz pierwszy mówi o jej stracie. Żałuje, że nie mieli okazji współpracować ze sobą dłużej. Ulubienica widzów odeszła po walce z chorobą nowotworową. „To fantastyczna aktorka. W pracy była profesjonalistką, a przy tym miłą, ciepłą i serdeczną osobą. Niestety, nie pograliśmy razem za długo”, zwierzał się w rozmowie z Michałem Misiorkiem.
Zobacz także
Czytaj też: Po rozwodzie tonęła w długach, nie miała pieniędzy na jedzenie. „Modliłam się, żeby znaleźć 10 złotych"
Nie mieli ze sobą wielu kontaktów i możliwości do spotkań poza planem zdjęciowym. Na pytanie, o to, czy aktor mocno przeżył stratę, odpowiedział szczerze: „Nie wiem, co ci odpowiedzieć. Jak powiem, że tak – skłamię. Jak powiem, że nie – wyjdę na nieczułego s*******a. Ale prawda jest taka, że nie jestem w stanie przełożyć relacji zawodowych na personalne. Z nikim z aktorów, z którymi grałem czy gram w "Na dobre…", nie trzymam się poza planem. Koleguję się natomiast z technikami, dźwiękowcami i innymi członkami ekipy. Może zabrzmi to nieskromnie, ale jestem szczególnym przypadkiem w tym serialu. Po pierwsze, z powodu wieku. Po drugie, z powodu stażu. Po trzecie, dlatego że granie w nim to moje jedyne stałe zajęcie”.
Piotr Garlicki wyznał, że większość młodych aktorów wchodzi na plan robi swoje i szybko gna dalej. To nie sprzyja poznawaniu się. W przypadku personelu technicznego, który jest cały czas obecny na planie, jego skład nie uległ też wielkiej zmianie. „Co innego w przypadku personelu technicznego. On jest cały czas i przez te wszystkie lata jego skład niewiele się zmienił. A że mnie się nigdzie nie spieszy, mam dużo czasu, to nasze znajomości mogą się rozwijać. Tempo i specyfika naszej pracy sprawia, że trudno jest nawiązać na planie przyjaźnie z innymi aktorami", dodawał aktor.
Źródło: Wywiad Michała Misiorka dla Plejady