Reklama

Z fotografią związana od zawsze, z życiem — jeszcze bardziej. Lidia Popiel nie tylko zatrzymuje chwile w kadrze, ale też w codzienności, w której nadal potrafi dostrzec sens i piękno. Opowiadając o swojej codzienności, wędrówkach po Warszawie, dawnych fascynacjach literackich i spotkaniach, które zostają w pamięci na zawsze, snuje opowieść o istnieniu świadomym, uważnym, osadzonym w rzeczywistości, ale też wolnym od jej ograniczeń...

Reklama

Lidia Popiel o uważności, kobiecości i wolności bycia sobą. Wywiad VIVA!

– Uwieczniasz chwile?

Notorycznie. Fotografia powstała po to, żeby zatrzymywać czas. Przechowuję wszystkie stare telefony. Od czasu do czasu do nich zaglądam. Setki zdjęć, tworzą kronikę życia.

– „Fotografowanie nie jest wymyślaniem, lecz odkrywaniem. To sposób życia”, mówił legendarny Henri Cartier-Bresson. Zawsze byłaś blisko życia, które można poczuć, dotknąć. Wciąż przemierzasz Warszawę na piechotę?

Nie robię tego codziennie, jak kiedyś, ale wciąż lubię wycierać bruki warszawskie. Warszawa to moje miasto. W latach 80. mieszkałam na Starówce, potem w Alejach Jerozolimskich, wszędzie chodziłam pieszo. Znam dużo przejść, wybieram drogę, która jest ładniejsza. Miałam ulubione szlaki: Centrum Wzornictwa Przemysłowego na Świętojerskiej, SARP na Foksal, kanciapa Roma przy Dworcu Centralnym, nasz punkt kontaktowy, gdzie można było znaleźć fotografów, Czudowskiego, Sobolewskiego. Często zaglądałam do Łazienek, czasami z aparatem fotograficznym, zawsze z książką. To był etap fascynacji literaturą iberoamerykańską: „Sto lat samotności” Márqueza, „Gra w klasy” Cortázara, ale też „Kocia kołyska” Vonneguta. Magiczne historie, które pozwalały uciec od PRL-owskiego syfu i zniewolenia. Łazienki były oazą, miałam tam swoje ławki, ulubione kawiarnie, Madame czy Na Rozdrożu, gdzie przesiadywali filmowcy. Pamiętam Le Petit Trianon na Piwnej, do którego przychodził Połomski w bladoróżowej koszuli i spontanicznie grał na fortepianie. Poszukiwało się miejsc, gdzie można było znaleźć lepszy kąsek, piękny widok albo wyjątkowe towarzystwo. Do Czytelnika wpadaliśmy, żeby pogapić się na Konwickiego dyskutującego nad zupą z Holoubkiem. Wzruszyłam się…!

Lidia Popiel, Viva! 8/2025
Lidia Popiel, Viva! 8/2025. Fot. mateusz stankiewicz/feed me lab

– [...] Zachłystujesz się tym, co widzisz?

Nie zachłystuję się, staram się być uważna. Uwielbiam podróżować. To nie jest odkrywanie nowych światów, tylko bycie gdzieś. Bycie w innej przestrzeni, w innym klimacie, kulturze. Z innymi ludźmi. Całe życie uczę się od innych. Po latach fotografowania wciąż „patrzę przez obiektyw”. Mam w głowie wiele „fotografii”, na przykład z wyprawy w głąb Australii, na tereny Aborygenów, którzy wierzą, że są częścią ziemi, a ziemia jest częścią ich samych. Czujesz, że „pod spodem” jest coś. Jakaś dzikość, pierwotność. Pamiętam wyprawę do Laponii. Wynajęliśmy dom z drewnianych bali na pustkowiu. W środku kominek, na zewnątrz minus 20 stopni i zorza polarna. Patrzysz na krajobraz, który cię otacza, i doznajesz spokoju. Spokoju i pewności, że jesteś jego częścią. Że jesteś. Kiedyś ciebie nie będzie, ale wiesz, że na zawsze zostaniesz w tym obiegu…

[...]

– Niedawno na okładce angielskiego „Vogue’a” była 56-letnia Renée Zellweger. Wyglądała jak 30-latka, większość ludzi jej nie poznała.

No tak, ale musimy pamiętać, że zdjęcia rządzą się swoimi prawami. Wystarczy trochę inaczej ustawić światło, założyć inny obiektyw, zmienić ciuchy, fryzurę, makijaż i już „widzimy” inną osobę. Nie wiemy, jak Renée Zellweger wygląda w rzeczywistości. Możemy powiedzieć, że na tych zdjęciach nie przypomina aktorki, którą znamy. I tylko tyle.

Lidia Popiel, Viva! 8/2025
Lidia Popiel, Viva! 8/2025, Fot. mateusz stankiewicz/feed me lab

– Na drugim biegunie jest okładka francuskiego „Elle” z 63-letnią dziennikarką i pisarką Sophie Fontanel. Naturalna, naga, w kaloszach. Mówi: „Kobieta może zrobić ze sobą i swoją twarzą, co jej się żywnie podoba, ale ja chcę codziennie widzieć w lustrze swoją twarz”.

Też piękne! Niech każda z nas robi, co chce, najważniejsze, żeby to był rzeczywiście nasz wybór. Życie to ciągła praca nad akceptacją dla samej siebie. Od pokoleń żyłyśmy pod presją: wypada – nie wypada, wolno – nie wolno. Wmawiano nam, jak mamy wyglądać, mówić. Trudno zachować dystans do samej siebie, ale warto przejąć kontrolę na własnym życiem. Nie dać się wepchnąć w schematy. Wiele razy słyszałam u fryzjera, że w moim wieku powinnam obciąć czy zafarbować włosy, a u kosmetyczki, że już czas zrobić ten czy tamten zabieg. Po mnie to spływa, ale po wielu kobietach nie, bo chcą być najlepszą wersją siebie. W związku z czym czasami to majstrowanie w urodzie idzie trochę za daleko. Oglądając swoje zdjęcia za kilkanaście lat, chcę widzieć siebie, a nie jakiś „twór”, który mi wmówiono, wersję mnie, którą nie jestem i nigdy nie byłam. Dla mnie ważna jest dokumentacja życia. Moja prawda. Mogę sobie odejmować lat, ale… po co?

[...]


Reklama

Cały wywiad w nowym wydaniu VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 24 kwietnia 2025 roku.

Justyna Steczkowska okładka
Fot. Julia Fortuńska
Reklama
Reklama
Reklama