Edward Linde-Lubaszenko żegna Jana Nowickiego. "Janek był wielkim kibicem. Może za bardzo go poruszyły mecze"
Wzruszające słowa przyjaciela
Dzisiejszy dzień to ogromny cios dla bliskich Jana Nowickiego. Na śmierć nigdy nie jest się bowiem gotowym. Przyjaciele cały dzień wspominają wspaniałego aktora, w tym również Edward Linde-Lubaszenko. Panowie przyjaźnili się od lat, a odejście Nowickiego było dla Lubaszenki prawdziwą tragedią. W rozmowie z Faktem, opowiedział o wspomnieniach związanych z aktorem.
ZOBACZ TEŻ: Jan Nowicki nie zostanie pochowany w Warszawie. Wybrał inne miejsce pochówku na długo przed śmiercią
Edward Linde-Lubaszenko żegna starego przyjaciela
7 grudnia odszedł Jan Nowicki, wspaniały aktor, reżyser, pisarz i felietonista, ale przede wszystkim człowiek, który miał wielu przyjaciół.
To się tak nagle stało, że nie mogę dojść do siebie. Janek nie chorował, był dosyć zdrowym człowiekiem – mówi w rozmowie z Faktem Edward Linde-Lubaszenko. Jeszcze kilka dni temu zaszczycił swoją obecnością premierę książki w rodzinnym Kowalu, wdziewając elegancki mundur strażacki. Nikt nie spodziewał się, że to jego ostatnie dni życia.
To się tak nagle stało, że nie mogę dojść do siebie. Janek nie chorował, był dosyć zdrowym człowiekiem – mówi w rozmowie z Faktem Edward Linde-Lubaszenko.
Linde-Lubaszenko o przyjaźni z Janem Nowickim
Ponad 50 lat. Dokładnie tyle Edward Linde-Lubaszenko mógł nazywać Jana Nowickiego swoim przyjacielem. Niestety nie było im dane się pożegnać. Nowicki zmarł nagle, pozostawiając po sobie ogromną pustkę i smutek.
Bardzo mnie ta informacja poruszyła. Nie tylko dlatego, że jestem starszy od Janka o trzy miesiące, byliśmy rówieśnikami on z listopada, ja z sierpnia, ale dlatego, że przyjaźniliśmy się w rzadko spotykany sposób. Byliśmy razem w Teatrze Starym w Krakowie, bardzo blisko związani z sukcesami teatru. Ten teatr dla nas bardzo dużo stanowił. To była taka meta artystyczna, urzeczywistnienie naszych marzeń o wspaniałym teatrze. To się tak nagle stało, że nie mogę dojść do siebie. Odchodzi kolejna osoba, Janek nie chorował, był dosyć zdrowym człowiekiem – mówił dla Faktu wyraźnie poruszony Edward Linde-Lubaszenko.
Aktor nie kryje smutku. Utrata jednego z najbliższych przyjaciół to zawsze ogromny cios dla osób z nim związanych. Tak też było w tym przypadku.
CZYTAJ TEŻ: To u jej boku Jan Nowicki zaznał prawdziwego szczęścia. Anna Kondratowicz była ostatnią miłością aktora
Mam teraz nawał wrażeń, nawał wspomnień. Spotykaliśmy się w Spatifie w Krakowie. Przyjaźniliśmy się i nie było między nami żadnej zawiści, konkurencyjności. Chcieliśmy żyć jak najlepiej, zyskać jeden przed drugim opinię, czy się podobało. Zależało nam na wzajemnej akceptacji i ją mieliśmy. Nasza przyjaźń trwała 50 lat. Czuję się teraz tak, jakby ktoś mi ukradł kawałek duszy – mówi Edward Linde-Lubaszenko.
Jan Nowicki był wielbicielem piłki nożnej
Linde-Lubaszenko we wspomnieniach o zmarłym przyjacielu opowiedział o jego licznych pasjach. Jan Nowicki był wielbicielem piłki nożnej i zawsze wierni kibicował polskiej reprezentacji. Z pewnością śledził losy naszej kadry w tegorocznym mundialu w Katarze.
Janek był kibicem sportowym, piłkarskim, bardzo zaangażowanym w ten sport, przyjaźnił się ze sportowcami, szczególnie Wisły Kraków. Już go ominie finał mundialu. Nie wiem, może poruszyły go mecze, w które się tak bardzo zaangażował jako kibic? Przecież takie emocje w wieku 80 lat, to już nie są żarty – mówi Edward Linde-Lubaszenko.
Słowa Lubaszenki chwytają za serce. Aktor sam przyznał, że informacja o śmierci Nowickiego sprawiła, że wylał wiele łez. Prawdziwa przyjaźń jest jednak potężniejsza niż śmierć.