Była jego bratnią duszą, kochał się w niej bez wzajemności. Daria Trafankowska złożyła mu propozycję
"Kochałem się w niej, tylko że ona zawsze miała swoich chłopaków”
Niesamowite, jak szybko mija czas. Daria Trafankowska odeszła w 2004 roku, a pamięć o niej jest wciąż żywa. Niewiele osób wiedziało, że z Arturem Barcisiem łączyła ją wyjątkowa więź. Choć aktor przed laty był platonicznie zakochany w swojej koleżance, nigdy nie było to nic dwustronnego. Zamiast tego, pielęgnowali swoją przyjaźń.
Aktualizacja na VUŻ: 11.10.2024 r.
Artur Barciś o Darii Trafankowskiej. Aktor darzył ją platonicznym uczuciem
Poznali się w szkole teatralnej. Barciś przyjechał do Łodzi na egzaminy wstępne, niezwykle zestresowany i niepewny siebie. Wybrał Łódź, ponieważ był pewien, że w Warszawie czy Krakowie nie będzie miał żadnych szans. Czekając na swoją kolej podeszła do niego piękna dziewczyna. Była to Daria Trafankowska, która również próbowała swoich sił w łódzkiej filmówce.
Dusia była jedyną osobą, która - widząc moją niepewność, osobność i przerażenie - podeszła i zaprosiła mnie do swego grona, podobnie jak ja oczekujących na swoją kolej. Ona taka była. Pochylała się nad każdym nieszczęściem
CZYTAJ: Na ekranie stworzyli niezwykły duet. Piotr Garlicki pierwszy raz mówi o stracie Darii Trafankowskiej
Ten drobny gest, serdeczność i ciepło ze strony Trafankowskiej sprawiły, że Artur Barciś zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Później jednak zrozumiał, że uczucie jest jednostronne. Trafankowską zawsze otaczał wianuszek adoratorów. Zaoferowała mu jednak przyjaźń, która okazała się znaczenie cenniejsza niż miłość. Do dziś jest jej wdzięczny za to, co ich połączyło.
To jedna z najwspanialszych przyjaźni mojego życia. Dusia była moją najukochańszą przyjaciółką
Artur Barciś i Daria Trafankowska: przyjaźń na całe życie
I tak od pierwszego dnia studiów, trzymali się razem. Choć Barciś nie był przekonany do wyjazdu do Warszawy, Daria go przekonała. Stało się. Pojechali razem, wspierając się w początkach swojej kariery.
Trafiłem do Teatru na Targówku, a ona dostała się do Teatru Narodowego. Była jedyną bratnią duszą, którą wtedy miałem w Warszawie. Już była żoną reżysera Waldka Dzikiego i mieszkali przy Orlej, gdzie często bywałem
Trafankowska miała niezwykle dobre serce. Barciś w swojej książce wspominał, że czasem trudno było mu na to patrzeć, bo bardzo poświęcała się dla innych. Pożyczała im pieniądze, a w jej domu zawsze każdy znalazł ukojenie i bezpieczny kąt. Taka była. Nie oczekiwała niczego w zamian.
O jej chorobie Barciś dowiedział się, jako jeden z pierwszych. Był to dla niego szok i niedowierzanie. Stanął jednak na wysokości zadania i wpierał przyjaciółkę do samego końca. Zawsze mogła liczyć na jego wsparcie, dobre słowo i uśmiech. Do dziś Barciś ciepło wspomina ukochaną "Dusię", nie mogąc pogodzić się z myślą, że nie ma jej już wśród nas.
Źródło: Pomponik, książka "Artur Barciś. Aktor musi grać, by żyć. Rozmawia Kamila Drecka"