Rodzice Dawida Wolińskiego od lat działają w tej samej branży. Mogliście próbować ich wyrobów!
Jaką mają relację z synem?
Dziecięce marzenie o własnej fabryce czekolady spełnia się w prawdziwym życiu tylko pojedynczym dorosłym. Okazuje się, że bliscy Dawida Wolińskiego zbudowali właśnie takie miejsce, które działa do dziś! Najwięcej pracy mają przy słodyczach tata projektanta – Ryszard i jego siostra – Karolina…
Rodzice Dawida Wolińskiego. Kim są?
Mama projektanta Ewa Wolińska rzadko pokazuje się przed kamerami. W agencjach fotograficznych znaleźliśmy tylko kilka zdjęć z 2007 roku, kiedy cała rodzina bawiła się na Canon Fashion Show.
Rodzice Dawida Wolińskiego, Ewa Wolińska (w środku), Ryszard Woliński, 2007
Znacznie więcej wiadomo jednak o biznesie rodzinnym Wolińskich i tacie jurora Top Model – pana Ryszarda. W prowadzeniu fabryki słodyczy od lat pomaga drugie dziecko pary – córka Karolina, która dzieli swój czas między słodki biznes i pasję sportową. „Postanowiłam kontynuować tradycję rodzinną i pracuję w branży cukierniczej. Jakiś czas temu tata założył firmę, która dosyć mocno się rozwinęła, posiadamy teraz trzy fabryki. Dwie znajdują się we Włocławku, a jedna w Gdańsku. Tata, będąc we Włocławku, zarządza fabryką produkującą drażetki i karmelki, a ja zarządzam wraz ze znajomym fabryką w Gdańsku”, opowiadała 10 lat temu w TVN Karolina - wice prezeska zarządu.
O jakiej firmie dokładnie mowa? O Zakładach Przemysłu Cukierniczego Bałtyk – czyli największym pomorskim producencie czekolady. W sklepie firmowym znajdziemy też drażetki, karmelki i lizaki.
Czytaj też: Ależ zaskoczenie, tego nikt się nie spodziewał. Maja Hyży w końcu pokazała swoich synów
Dawid Woliński z siostrą Karoliną
Dawid Woliński o relacji z mamą, tatą i siostrą
A jakie relacje łączą projektanta z bliskimi? „Pewnie zawsze byłem synusiem mamusi, a siostra raczej córeczką tatusia. I do tej pory tak jest. Karolina zawsze coś robi z tatą, siedzą w ogrodzie i bawią się dronem, podczas kiedy my z mamą idziemy na zakupy”, mówił w rozmowie z serwisem Kobieta.pl w 2019 roku.
Najważniejsze, że mama i tata zawsze wspierali go w jego pasji… „Pomysł na bycie projektantem wydawał mi się niestandardowy. Pamiętam, że zacząłem wtedy oglądać relacje z pokazów mody, które pokazywane były pod koniec "Teleexpressu". Za każdym razem towarzyszyła im piosenka Fancy'ego "Flames of Love". Potem wybrałem prywatne liceum plastyczne, które było sporą ekstrawagancją, bo nauka w nim kosztowała miesięcznie około tysiąc złotych. Dla moich rodziców to było bardzo dużo, ale chcieli, żebym tam chodził. Wydawało mi się, że w zwykłej szkole się nie odnajdę. Czułem się już artystą. Moi rówieśnicy mieli kartkówki, a my jeździliśmy na plener nad Wisłę. Byliśmy miejscową bohemą”, opowiadał Plejadzie.
Pani Ewa i pan Ryszard do dziś otaczają syna ogromnym wsparciem. Życzymy im samych pozytywnych emocji!