Radzieckie dziewczynki marzyły, żeby być jak ona. Maja Plisiecka była jedną z najwybitniejszych postaci baletu XX wieku
Zrobiła światową karierę, mimo że usilnych starań władz, aby zatrzymać ją w kraju
"Być jak Maja Plisiecka… To było jedno z marzeń wielu radzieckich dziewczynek", wspominała w wywiadzie dla VIVY! Olena Leonenko, ukraińska pieśniarka. Rosyjska tancerka była najsławniejszą primabaleriną w historii Teatru Bolszoj w Moskwie. Swoją podwójną rolą Odetty-Odylii w Jeziorze łabędzim wywoływała wśród publiczności niemałe wzruszenie i długie owacje. Dziś mówi się o niej artystka totalna, a także tancerka-aktorka, która poza doskonałą techniką przykładała wielką wagę do granej przez siebie postaci.
Jezioro łabędzie tańczyła do 60. roku życia, innych choreografii podejmowała się nawet po 80-tce.
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 22.06.2024 r.]
Maja Plisiecka: strata rodziców, kariera taneczna
Przyszła na świat 20 listopada 1925 r. w Moskwie, w rodzinie litewskich Żydów. Wcześnie w swoim życiu musiała mierzyć się z ogromną stratą - jej ojciec, dyplomata, został zamordowany w czasie stalinowskiej "wielkiej czystki", a matka, aktorka kina niemego, po śmierci męża została zesłana do łagru. Osieroconą Mają Plisiecką zaopiekowała się ciotka, Sulamit Messerer, która była tancerką Teatru Bolszoj, jej mężem był wybitny tancerz i choreograf Asaf Messerer. Nowi opiekunowie dziewczynki posłali ją do szkoły baletowej, tym samym wyznaczając trajektorię jej dalszego życia.
Po ukończeniu szkoły baletowej w 1943 roku Maja Plisiecka trafiła do corps de ballet baletu Bolszoj. Niebawem zaczęto dostrzegać jej umiejętności i awansowała. Dwa lata po dołączeniu do zespołu została baleriną, a w 1962 roku zajmowała już najwyższe stanowisko w hierarchii zespołu baletowego — primabaleriny.
Mimo całkowitego poświęcenia się tańcowi i karierze pełnej sukcesów, życie Mai Plisieckiej na co dzień pełne było codziennych trosk i trudności przypisanych pokoleniu pod rządami Stalina. Doskwierał jej brak prywatnej przestrzeni, lokum musiała dzielić z innymi lokatorami, a wszystko, co potrzebne do codziennego życia, zdobywała z niemałym wysiłkiem.
Maja Plisiecka, 1963 r.
Na jej występy przybywali wieczorami najważniejsi politycy w kraju, niekiedy w towarzystwie światowych przywódców, którzy przyjeżdżali na Kreml w interesach. Wielu z nich podziwiało umiejętności taneczne Plisieckiej i proponowało jej później zagraniczne wyjazdy, ale na te przez długi czas primabalerina rosyjskiego teatru nie dostawała zgody od władz. Nie mogła nawet opuścić Rosji, kiedy jej zespół jeździł na zagraniczne tournée. Powód był jeden — żydowskie pochodzenie tancerki.
Wisława Szymborska po przeczytaniu autobiografii primabaleriny: "Ja, Maja Plisiecka", tak podsumowała jej niełatwą drogę do spełniania marzeń i niezależności: „Ktoś mógłby pomyśleć, że całe jej życie wypełniał tylko taniec i jego doskonalenie. Ależ nie, musiało jej jeszcze starczyć sił, czasu i cierpliwości na użeranie się z urzędami, pisanie niezliczonych podań i wysiadywanie w poczekalniach…”.
Pierwszy paszport wydano Mai Plisieckiej w 1959 roku, wtedy pierwszy raz pojechała na tournée do Stanów Zjednoczonych. Swoimi występami zdobyła ogromną sławę, publika była zachwycona talentem i umiejętnościami tancerki rosyjskiego baletu. Jej pamiętnym występem w USA był pokaz solo "Umierający łabędź" Fokina dla nowojorskiej widowni, który zatańczyła aż dwukrotnie ze względu na reakcję widzów i ogromną owację. Pisarz Truman Capote zarzekał się, że podczas tego spektaklu widział dorosłych mężczyzn płaczących ze wzruszenia.
Maja Plisiecka była tancerką totalną. W czasie swojej długiej i owocnej kariery przetańczyła właściwie całą klasykę baletową. Była m.in. Aurorą w "Śpiącej Królewnie", Kitri w "Don Kichocie", Julią w "Romeo i Julii" i w końcu Odettą-Odylią. Ta ostatnia to jej rola popisowa, tj. biały i czarny łabędź, główne postaci w "Jeziorze łabędzim". Odtańczyła ją ponoć aż 700 razy między wczesną młodością a 60. rokiem życia. Plisiecka w tej roli przy użyciu perfekcyjnej techniki poruszała swoją smukłą, gibką sylwetką i niezwykle plastycznymi rękami niczym ptak, wywołując w widzach ogromne poruszenie. Do tego dochodziła jeszcze wrodzona charyzma, a także nabyte umiejętności aktorskie. Primabalerina wielką wagę przykładała do tego, aby oddać emocje swoich bohaterek. „Jeśli sztuka nie porusza serca, jest niepotrzebna. Emocji nie da się objaśnić. One są albo ich nie ma” – mówiła Plisiecka w wywiadzie dla „Gali” w 2008 roku.
Zobacz też: „To wielkie szczęście, że nikt nie będzie po mnie płakał”. Burzliwe życie Marka Perepeczki
Maja Plisiecka
Maja Plisiecka: życie prywatne, mąż
Podczas gdy wiele jej koleżanek po fachu zostawiało swoich przedwojennych narzeczonych i wikłało się w związki z czołowymi przedstawicielami nowej władzy, Maja Plisiecka ułożyła swoje życie u boku kompozytora Rodiona Szczedrina. Małżeństwo przeżyło ze sobą całe życie. Połączyła ich nie tylko wielka miłość, ale też pasja — para pracowała razem, tworząc takie spektakle, jak "Anna Karenina" i "Dama z pieskiem". Tworząc wraz z mężem Maja Plisiecka mogła rozwijać się także jako kreatorka całego widowiska i choreografka.
Tancerka przez długie lata z takim samym zapałem angażowała się w swoją pracę. W latach 80. obejmowała stanowisko dyrektora artystycznego zespołów baletowych w Rzymie i Madrycie. W październiku 1987 r. nowojorska widownia mogła ją podziwiać u boku dwóch ogromnie popularnych i uznanych rosyjskich tancerzy - Michaiła Barysznikowa i Rudolfa Nuriejewa. Z Teatrem Bolszoj związana była do 1990 roku.
Swoje codzienne życie prowadziła z mężem w Monachium. Dożyła 89 lat. Zmarła 2 maja 2015 roku na zawał serca.
Od lewej: Michaił Barysznikow, Martha Graham, Rudolf Nuriejew, Maja Plisiecka, 1987 r.
Źródła: wyborcza.pl, taniecpolska.pl