Zofia Batycka i Jan Kiepura mogli być słynną gwiazdorską parą. Ojciec aktorki rozdzielił zakochanych
Oto romantyczna historia śpiewaka i Miss Polonii
- Marek Teler
Przyszła na świat pierwszego listopada 1907 roku w Lisku na ziemi sanockiej (obecnie Lesko). Była jedyną córką dobrze sytuowanego adwokata lwowskiego Eugeniusza Batyckiego oraz Janiny Karoliny Amalii z Podstawskich. Już sama data urodzenia Zofii Marii Batyckiej jest kontrowersyjna: ta, którą uznajemy pochodzi z jej aktu chrztu. Ona sama zaś twierdziła, że na świat przyszła 22 sierpnia 1907 roku. Przyszła miss chrzest otrzymała osiem dni po narodzinach. Jej rodzicami chrzestnymi byli natomiast major żandarmerii Karol Malej i Karolina Skala, żona kapitana policji Gustawa Skali. Ale tak naprawdę to bliska relacja z Janem Kiepurą sprawiła, że o Miss Polonii 1930 roku do dziś pamiętamy... Związek do upadku doprowadził jej ojciec. Dlaczego?
[…]
Fragmenty książki Marka Telera „Piękne skandalistki. Przedwojenne Miss Polonia”
Zofia Batycka i Jan Kiepura: historia relacji
Przyszła polska miss od najmłodszych lat przejawiała zainteresowania sztukami artystycznymi. Już jako trzyletnia dziewczynka po obejrzeniu opery Faust zapragnęła zostać baletnicą, więc rodzice zapisali ją do szkoły tańca. „Balet był fascynujący dla mnie. Pamiętam potem w domu męczyłam bez przerwy rodziców; ja bym też tak chciała tańczyć na paluszkach jak te piękne laleczki” – opisywała po latach. Marzenie o tańcu spełniała również w domu, gdzie wystawiała swoje amatorskie przedstawienia baletowe. „Improwizowałam kostiumy z firanek, z kapeluszy mamy, z jej negliżów. Moim kuzynkom rozdawałam męskie role, sama zaś grałam dobre wróżki i księżniczki” – wspominała pod koniec lat siedemdziesiątych w liście do „Stolicy”.
Czytaj także: Polski aktor podawał się za potomka Jagiellonów. Harry Cort łamał męskie i kobiece serca
Jan Kiepura
[…]
W połowie lat dwudziestych miejsce tańca zajęło u Batyckiej marzenie o filmie. Po pierwszej wizycie w kinie na filmie z Mary Pickford i Douglasem Fairbanksem postanowiła zostać aktorką. Inspirowała się między innymi Thedą Barą i Nitą Naldi, które odgrywały zazwyczaj role femme fatale. „Stylizowałam się na tę «kobietę fatalną». Mając długie włosy, zaczęłam je upinać w duży węzeł i grałam uwodzicielki o wężowej figurze w typie Nity Naldi. I tak jak ona trzymałam w dłoni papieros (niezapalony) w długiej cygarniczce. Miałam wówczas 16–17 lat” – opowiadała po latach. Przełomowym momentem w życiu przyszłej miss była wizyta aktora i reżysera Ludwika Solskiego w domu jej rodziców we Lwowie. Zaproponował wówczas, aby ich córka spróbowała swoich sił jako aktorka. „Zosia śni o scenie i o filmie, dlaczego nie dać jej możności ukazania się publicznie i udowodnienia, że ma talent” – sugerował Eugeniuszowi i Janinie Batyckim. Po długich rozmowach państwo Batyccy pozwolili Zofii wyjechać do stolicy. W Warszawie zamieszkała w domu zaprzyjaźnionej rodziny Lilpopów przy alei Róż.
Zofia Batycka zadebiutowała rolą Izy Chosłowskiej w filmie Grzeszna miłość, który miał premierę 17 października 1929 r. Po latach tak wspominała swój filmowy debiut: „Wszyscy patrzyli z niedowierzaniem na moją pantomimę w scenie nocnej, w sypialni Marka Świdy, gdzie specyficzną atmosferę podkreślało jeszcze światło księżyca sączące się przez długie, jedwabne firanki, poruszające się w otwartych francuskich drzwiach. Sceny te filmowane były bez powtarzania; reżyserowie – [Mieczysław] Krawicz i [Stanisław] Szebego nazwali mnie wówczas niemą Eleonorą Duse”. W recenzji Grzesznej miłości, która ukazała się na łamach dziennika „ABC”, pisano o Batyckiej: „«Sfinksowi» udało się odkryć nowy talent, wynaleźć gwiazdę, która po debiucie może być uznaną za artystkę pierwszej jakości. […] Dużą zasługą Krawicza i [Zbigniewa] Gniazdowskiego jest, że gwiazdę tę spostrzegli, że dali jej dobrą rolę, że stworzyli odpowiednią dla niej postać. Demoniczną, kuszącą, zmysłową. Dodać należy, że po raz pierwszy na filmie polskim ujrzeliśmy artystkę o takiej swobodzie ruchów, naturalnej i szczerej grze”.
Zobacz też: Przyjaźnił się z Bodo, wymyślił Ordonkę, zginął z rąk kochanka… Karol Hanusz był gwiazdą polskiej piosenki
Zofia Batycka
Potem posypały się kolejne role: agentki policji obyczajowej w „Szlakiem hańby”, aktoreczki w „Moralności pani Dulskiej” i Leontyny Łęskiej w „Duszach w niewoli”. Oprócz aktorstwa Batycka rozwijała w wolnych chwilach także inne swoje pasje, o czym mówiła w jednym ze swoich pierwszych wywiadów, udzielonym „Kinu dla Wszystkich” w październiku 1929 r. „W wolnych chwilach zabierałam się do pędzla i mogę zaprezentować parę jakoby niezgorszych obrazów. Rysowane przeze mnie karykatury miały w kole znajomych szalone powodzenie. Czasem znowuż odczuwałam nagle «natchnienie» i wynikiem tego bywały bądź nowelki, bądź sonety…” – wspominała.
Pod koniec 1929 r. Zofia Batycka stwierdziła w jednym z wywiadów: „Odpowiem szczerze, że nigdy nie kochałam jeszcze nikogo. Daję na to słowo. Najuroczystsze i najświętsze! Nie kochałam i nie wiem, co to jest miłość. Może się jeszcze kiedy dowiem”. Zdradziła jednak wówczas, że w 1927 r. w Viareggio spodobał jej się profesor Uniwersytetu w Zurychu. Batycka tak opisywała go w wywiadzie: „Ujmował mnie swoją subtelnością i sposobem obejścia. Był to człowiek mądry życiowo, naturalny i szczery. Nie flirtowaliśmy, lecz prowadziliśmy poważne i ciekawe rozmowy. Ustalił się między nami stosunek koleżeński, który go jednak ani razu nie upoważnił do flirtu. Pokusa była wielka, jednak nie zakochałam się”. W październiku 1929 r. kazała z kolei napisać dziennikarzowi „Kina dla Wszystkich”, że nigdy nie wyjdzie za mąż, lecz po latach stało się jednak inaczej.
Jan Kiepura
Okazuje się, że Batycka nie była z dziennikarzami do końca szczera, ponieważ miała już wówczas za sobą bliską relację ze słynnym tenorem Janem Kiepurą. Poznali się latem 1928 r. na wypoczynku letnim w Truskawcu i zakochali się w sobie, a ich rodziny z wielką radością patrzyły na rozwój tej relacji. We wrześniu 1928 r. Eugeniusz Batycki pisał w liście do ojca śpiewaka Franciszka Kiepury: „Drogi Franciszku! Dziękujemy Ci serdecznie za wiadomość o sobie i chłopcach. Myśmy dzisiaj także otrzymali list od Janka. Pisze w doskonałym humorze i zaprzecza wszelkim wiadomościom o jakiejkolwiek chorobie. Był tylko przeziębiony, jak to mu się często trafia, bo aura jest zła i on nie bardzo się szanuje”. Okazało się jednak, że perspektywa związku ze światowej sławy artystą nie przedstawiała się tak różowo, jak się z początku Batyckiemu wydawało.
Ze względu na napięty grafik Kiepura wymuszał na Batyckiej, aby podróżowała za nim po całej Polsce, co nie podobało się jej ojcu. Eugeniusz Batycki uważał bowiem, że to mężczyzna powinien robić wszystko, by jak najczęściej być obok damy swego serca, a nie odwrotnie. W styczniu 1929 r. w reakcji na spotkanie w Krakowie, które Kiepura wymusił na Batyckiej, Eugeniusz Batycki napisał do Franciszka Kiepury obszerny list, w którym wyraził swoje oburzenie. Jego treść była następująca:
„Było to ostatnie z mej strony zezwolenie na wybryk i zaspokojenie kaprysu Janka, bo jak Ci mówiłem, i co Ty akceptowałeś, chcę dać możność jak najlepszego poznania się wzajemnego. Aby potem nie było zawodów i rozwodów, których my nie znamy ani nie uznajemy.
Przypuszczam, że Ty jako człowiek na wskroś prawy i ojciec zrozumiesz, że ja chcę jak najlepiej dla swego dziecka i widzę swe szczęście w jej szczęściu.
Uznaję wszystkie zalety i wartość Janka, ale to jego deptanie godności i form, nieobliczalność nawet w jego własnych sprawach, to ustawiczne stwarzanie atmosfery zamieszania, widocznie nieodzowne u ludzi tzw. wielkich, budzi we mnie obawę, czy dziecko moje z nim wytrzyma i czy znajdzie to minimum, które kobiecie szukającej w domu tylko przywiązania koniecznie się należy.
Zofia Batycka jako Olga, kochanka generała i Adam Brodzisz jako Janusz w jednej ze scen filmu, 1931 r.
Dlatego zastosuję inny system: wyprawię ją w świat, niech zobaczy innych ludzi i niech porównuje, a potem dopiero decyduje.
To, że Janek jest artystą, i to wielkim, to wedle mnie jest minusem, jeżeli chodzi o męża. Słuchanie jego śpiewu jest tylko kwestią ceny biletu, a ewentualnie kosztów jazdy. Mnie chodzi o to, jaki on będzie jako mąż?
Zrozum, że dziewczynie, którą chroniłem 20 lat przed tzw. światem i świadomością złego, mówi się dzisiaj o Żydówkach wiedeńskich, o muzykantach berlińskich i rudych Amerykankach i takie obrzydliwości wstrząsają jej istotą, poznaje życie od razu od najohydniejszej strony. I jaki to może mieć wpływ na jej duszę? Kto mi zaręczy, czy ona nie otrzaskawszy się z takimi rzeczami, sama się nie zbrudzi?
Dotąd jest kryształem, którego nikt nie ważył się poniżyć, ani nawet ubliżyć dwuznacznym słowem, a tu naraz okazuje się jej taką nagą prawdę życiową!
Piszę Ci to wszystko tak szczerze, jak myślę, bo wiem, że chociaż Twój syn jest Ci drogim, masz także swój sąd o życiu, że potrafisz być na tyle bezstronnym, że mimo uczucia nie odmówisz mi racji”.
Tak oto Eugeniusz Batycki, kierując się jakoby dobrem swojej jedynej córki, stopniowo doprowadzał jej relację z Janem Kiepurą do rozpadu. Przez kolejne miesiące para nie miała właściwie okazji do wspólnych spotkań, ponieważ tenor w samym tylko roku 1929 koncertował w Budapeszcie, Rio de Janeiro, Buenos Aires i Montevideo. Batycka spędzała zaś większość czasu w Warszawie, skupiając się przede wszystkim na swojej karierze aktorskiej. Kiedy latem 1929 r. wyjechała z ojcem na kilkanaście dni do Włoch, Kiepura liczył na spotkanie z ukochaną w Wenecji. Eugeniusz Batycki nie pozwolił im jednak na romantyczną schadzkę i w ostatniej chwili stwierdził, że podróż z córką po Italii jednak Wenecji nie obejmie. Przy okazji wytknął też Kiepurze, że ugania się za innymi dziewczętami, myśli wyłącznie o własnej karierze i nie jest lojalny wobec jego córki. Stanowczo zabronił Zofii dalszych spotkań z tenorem, który po kilku innych związkach znalazł ostatecznie szczęście u boku węgierskiej śpiewaczki operetkowej Márthy Eggerth.
Nie może więc dziwić, dlaczego Batycka nie chciała wspominać o miłości do przystojnego tenora na łamach prasy. Chciała uchodzić za kobietę odważną i niezależną, nie zaś bezwolne narzędzie w rękach ojca, który decydował o tym, co wypada, a czego nie wypada. Kochała zresztą swoich rodziców i nie chciała w żaden sposób psuć im opinii. Postanowiła natomiast w inny sposób zaprezentować swoją kobiecą siłę, a zarazem wzmocnić swoją obecność w gazetach.
W styczniu 1930 r. za namową dziennikarki Jadwigi Migowej wzięła udział w konkursie Miss Polonia, który wygrała, a następnie zajęła drugie miejsce w wyborach Miss Europy. Po tym sukcesie zaczęła coraz częściej otrzymywać propozycje udziału w reklamach, a nawet została twarzą produkowanych w Krakowie kosmetyków Miraculum – reklamowała krem do twarzy i rąk Neige de Fleurs. „Używając kosmetyków «Miraculum» dra Lustra, mogę stwierdzić, że są one najlepsze ze wszystkich, z jakich korzystam” – polecała markę, z którą współpracowała. Batycka pojawiła się też w zamieszczonej na łamach „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” reklamie luksusowego Domu Mody Herse, pozując w zwiewnej kreacji i ze sznurem pereł na szyi.
Zobacz także: Tytuł Miss Polonia dał Zuzannie Cembrowskiej szansę na nowe życie. W Ameryce spotkała ją ogromna tragedia