Pisał z myślą o ludziach, nie zwracał uwagi na krytykę. Zginął nagle. Kim był Tadeusz Dołęga-Mostowicz, autor „Znachora”?
Pasmo sukcesów literackich pisarza przerwał wybuch wojny
Zarzucano mu wulgaryzm i pesymizm, a krytycy sugerowali, że jego twórczość trafia tylko do "najmniej wybrednych gustów". Tadeuszowi Dołędze-Mostowiczowi udało się jednak zostać jednym z najpopularniejszych pisarzy okresu międzywojennego. Chociaż osiągnął wielki sukces literacki, plany, które miał na przyszłość, pokrzyżował mu wybuch II Wojny Światowej. Zginął, zanim zdołał pobrać się z ukochaną.
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 20.08.2024 r.]
Krytyka środowiska literackiego na twórczość Tadeusza Dołęgi-Mostowicza
Pisarz zdobył ogólnokrajową sławę po sukcesie, który odniosła „Kariera Nikodema Dyzmy”, początkowo publikowana w odcinkach, a następnie wydana w formie książkowej. Napisał także dzieła sensacyjne i obyczajowe, takie jak „Prokurator Alicja Horn” czy „Trzecia płeć”. Autor pozycji „Parweniusz z rodowodem. Biografia Tadeusza Dołęgi-Mostowicza”, Jarosław Górski mówił w wywiadzie dla portalu polskieradio.pl: „Tadeusz Dołęga-Mostowicz był w tym momencie jednym z najbardziej poczytnych polskich autorów, jeśli nie najpoczytniejszym. A przy tym człowiekiem niesłuchanie majętnym, który dorobił się na swojej twórczości”. Mimo faktu, że był bardzo znany i lubiany wśród czytelników, nie brakowało mu krytyków.
Nazywany był przez nich „pisarzem dla kucharek”, który pisał zbyt prosto, przez co nie wpasowywał się w tzw. kulturę wysoką. Jego utwory miały również opinię wulgarnych, ukazujących jedynie wady i negatywne aspekty rzeczywistości, m.in. w cyklu o doktorze Murku opisał II RP jako państwo „nieprzyjazne dla ludzi wrażliwych i uczciwych”. Pisząc „Znachora” chciał udowodnić, że potrafi ukazywać w swoich książkach także jasną stronę społeczeństwa. Eksperymentował treścią, inspirował się otaczającym go światem, by stworzyć coś nowego, co odróżniałoby się od jego poprzednich dzieł, nie zwracając uwagi na komentarze ze środowiska literackiego.
Powieść „Znachor” symbolem międzywojennej ludności chłopskiej
„Mostowicz zaczął pisać „Znachora” podczas wakacji w 1936 roku w Sikorzu. To był majątek Eugenii i Stanisława Piwnickich, którzy prowadzili otwarty dom, latem zapraszali do siebie artystów, literatów, tworzyli im tam warunki do pracy i do wypoczynku”, mówił Jarosław Górski. Podczas jednej z wizyt w posiadłości państwa Piwnickich artysta odwiedził także pobliską wieś Radotki. To właśnie tam poznał młynarza, który miał leczyć miejscowych ludzi ziołami. Odwiedził jego prowizoryczny gabinet, który znajdował się w jednej z wiejskich domów. Ów lokalny znachor miał być inspiracją, której potrzebował do swojej ponadczasowej powieści.
Czytaj także: Tytułowy Znachor z powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza istniał naprawdę. Kto był jego pierwowzorem?
Za docelową grupę odbiorców swojej powieści Tadeusz Dołęga-Mostowicz obrał sobie chłopów. „Kiedy „Znachor” ukazywał się w odcinkach, w różnych wsiach prenumerują gazety po to, żeby zbierać się gdzieś u sąsiada, w miarę dobrze czytającego, i żeby ten czytał innym „Znachora” na głos. Potem kiedy w 1937 roku ukazał się „Znachor” filmowy, odbywały się pielgrzymki ludzi, którzy szli ze wsi do miasteczka, by tę adaptację zobaczyć”, mówił Jarosław Górski. Mimo wielkiego sukcesu autor nie planował zbić na tym wydaniu fortuny: zgadzał się na przedruk oraz na dodawanie fragmentów jego utworu do gazet. Jego cel był jeden: dotrzeć do jak największej ilości odbiorców.
I to mu się udało. W Polsce rozpoczęła się „znachoromania”, a postać profesora Wilczura stała się ikoną ówczesnych chłopów z prostego powodu: szacunku, z jakim zostali przedstawieni. „Proszę zwrócić uwagę na to, jak opisane są w tej powieści wiejskie charaktery: z ogromną życzliwością, z empatią. To są ludzie może niewykształceni, ale kierujący się w swoim życiu wzniosłymi wartościami. Chłopi nie są tu przedstawieni w protekcjonalny sposób. Dlatego publiczność chłopska patrzyła na „Znachora” jak na swoją epopeję”, tłumaczył biograf. Właśnie takim podejściem różnił się od innych wybitnych twórców z tamtego okresu, którzy tworzyli teksty kierowane do inteligencji. „Jak się pojechało do małego miasteczka w Polsce, to mało kto wiedział, kto to jest Kazimierz Wierzyński czy Julian Tuwim, nikt nie wiedział, kto to jest Witkacy czy Bruno Schulz, ale każdy wiedział, kto to jest Dołęga-Mostowicz", kontynuował.
Tadeusz Dołęga-Mostowicz / Wikimedia, domena publiczna
Niedokończona historia Tadeusza Dołęgi-Mostowicza
Podróż do Sikorza okazała się jednak przynieść nie tylko pomysł na kolejną książkę, która wkrótce okazała się wielkim sukcesem, ale także zainicjowała znajomość, która zmieniła jego życie na zawsze. To właśnie tam pisarz poznał piętnastoletnią Katarzynę Piwnicką, nazywaną przez bliskich Kate, córkę arystokratów udzielających mu miejsca do wypoczynku. „Zakomunikował rodzicom Kasi o swoim uczuciu do ich córki. I potem przez kolejne lata aż do śmierci Mostowicza, w 1939 roku, Kasia była jego „oficjalną kandydatką na narzeczoną”. Mowa była o tym, że zaręczą się, kiedy Kasia skończy 18 lat, kiedy będzie mogła podjąć suwerenną decyzję”, mówił biograf.
Mostowicz chciał na poważnie związać się z dziewczyną, jednakże ciągle obawiał się, jak wyglądać będzie ich wspólna przyszłość. Głównym powodem była duża różnica wieku, która sięgała około 20 lat. Trapiony myślami, przelał swoje lęki na kartki „Znachora”, gdzie Beata, żona profesora Wilczura, zostawia po latach męża dla młodszego wybranka. Niestety o przyszłości ich związku nigdy nie było dane mu się doczekać: osiemnaste urodziny Kate przypadały na listopad 1939 roku. Pisarz biorący udział w kampanii wrześniowej zmarł dwa miesiące wcześniej postrzelony przez sowieckich żołnierzy, gdy wybrał się po prowiant: „20 września przyjechał po chleb dla wojska do piekarni w Kutach. Gdy go ładował, wjechały sowieckie czołgi witane entuzjastycznie przez ukraińskich i żydowskich mieszkańców. Ktoś wskazał polski samochód, czołgista puścił serię z ckm, kilka kul trafiło Mostowicza. Był jedyną ofiarą wojny w Kutach, przez które przeszło kilkadziesiąt tysięcy polskich żołnierzy, a ani Rosjanie, ani Niemcy nie zbombardowali miasteczka”, przytoczył Jarosław Górski. Pochowany został najpierw w Kutach przez miejscowych Polaków, którzy przez lata opiekowali się jego grobem, a w 1978 r. jego prochy sprowadzono do Warszawy i pochowano w katakumbach na Powązkach.
Czytaj także: „Znachor” Jerzego Hoffmana i Michała Gazdy. Tak wyglądają bohaterowie w nowej odsłonie produkcji
Jednak nawet po śmierci pisarz przez długi czas nie mógł zaznać spokoju: książka, którą ukończył w sierpniu, oraz film „Testament profesora Wilczura” zaginęły lub zostały zniszczone podczas wojny, a w 1951 r. wszystkie jego utwory, z wyjątkiem „Kariery Nikodema Dyzmy”, „Znachora” i „Profesora Wilczura”, zostały objęte cenzurą i wycofane z bibliotek. Na szczęście pamięć o wielkim nim przetrwała okupację, a dzisiejsze pokolenia wciąż mogą przybliżyć się do jego twórczości, chociażby oglądając najnowszą adaptację powieści „Znachor”, która niedawno miała swoją premierę na serwisie streamingowym Netflix.
Aktor Jerzy Bińczycki w filmie "Znachor" w reżyserii Jerzego Hoffmana. 1981 rok