Znachor, pierwowzór
Fot. materiał prasowy Netflix
ZE ŚWIATA KULTURY

Tytułowy Znachor z powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza istniał naprawdę. Kto był jego pierwowzorem?

To niezwykła historia...

Rafał Kowalski 2 października 2023 17:46
Znachor, pierwowzór
Fot. materiał prasowy Netflix

Gdyby nie Tadeusz Dołęga-Mostowicz i jego powieść wydana w 1937 roku, nie doczekalibyśmy się aż trzech ekranizacji Znachora. Historia, która powróciła na ekrany za sprawą produkcji Netfliksa, do dziś interesuje widzów i budzi duże emocje. Wiele osób zastanawia się, czy książkowa i filmowa postać profesora Rafała Wilczura miała jakiś pierwowzór. Odpowiedź brzmi tak.

Kto był pierwowzorem książkowego Znachora?

Był rok 1936, gdy Tadeusz Dołęga-Mostowicz  odpoczywał w jednej z mazowieckich wsi. Choć na co dzień przebywał w dworku państwa Piwnickich w Sikorzu, pewnego dnia wybrał się na wakacyjną wycieczkę do wioski oddalonej o jedyne 10 kilometrów.

CZYTAJ TAKŻEJest objawieniem „Znachora”. Rzuciła widzów na kolana. Kim jest Anna Szymańczyk?  

To właśnie we wsi Radotki stał młyn wodny, przed którym rozciągała się długa kolejka ludzi i furmanek. Szybkie rozpoznanie przyniosło pisarzowi odpowiedź, że wszyscy czekają na spotkanie z lokalnym znachorem i zielarzem, który miał na nazwisko Różycki.

„Miał on opinię niezwykle skutecznego w leczeniu powszechnych na wsi chorób, a że za swoją pomoc i własnoręcznie sporządzane mieszanki ziół brał niewiele, okoliczni chłopi woleli leczyć się u niego niż u lekarzy z okolicznych miasteczek, żądających wysokich honorariów i zapisujących drogie medykamenty”, pisał o Różyckim portal Mazovia.pl.

To właśnie on miał być pierwowzorem tytułowego Znachora, jakiego znamy z książki i filmów.

Leszek Lichota jako Znachor, 2023 Netflix

Znachor, pierwowzór
Fot. materiał prasowy Netflix

Kolejne inspiracje Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Dlaczego ludzie nie ufali lekarzom?

Inspiracji do tej postaci było jednak więcej. Poza zielarzem Różyckim, na liście zainteresowania pisarza miał też znaleźć się lekarz, który w tamtych czasach został skazany za oszustwo. Choć był medykiem, chciał sporo zarobić, więc przyjmował jako znachor. Społeczeństwo bardziej ufało im bowiem, niż wykwalifikowanym medykom.

Nie bez przyczyny sto lat temu mówiono zatem „Zachowaj mnie Panie od łaski lekarzy i rachunków aptekarzy”. Większość mieszkańców małych miast i wsi nie chciała przyjmować tabletek i zastrzyków. Więcej wiary dawali ziołom i praktykom, które dziś określilibyśmy jako magiczne. Znachorzy, zielarze i owczarze mogli cieszyć się do siebie długimi kolejkami; lekarze z dyplomami – nie.

Powszechnymi praktykami było więc radzenie sobie z chorobami za pomocą okadzania się „świętymi ziołami”; smarowanie końskim nawozem; pocieranie znamion palcem osoby zmarłej czy noszenie w woreczku ziemi z cmentarza.

Wiedzieliście o tym? 

Czytaj też: Tak potoczyły się losy profesora Wilczura i jego córki Marysi. Przedwojenny "Znachor" doczekał się swojej kontynuacji 

1981. Aktor Jerzy Bińczycki w filmie "Znachor" w reżyserii Jerzego Hoffmana

1981. Aktor Jerzy Bińczycki w filmie
Fot. PAP/CAF-Witold Rozmysłowicz

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Spędziliśmy dzień z Małgorzatą Rozenek-Majdan! Tak mieszka, tak pracuje...

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MARYLA RODOWICZ o poczuciu zawodowego niedocenienia, związkach – tych „gorszych, lepszych, bardziej udanych” i swoim azylu. KAROLINA GILON I MATEUSZ ŚWIERCZYŃSKI: ona pojechała do pracy na planie telewizyjnego show, on miał przeżyć przygodę życia jako uczestnik programu… MAREK TORZEWSKI mówi: „W miłości, która niejedno ma imię, są dwa kolory. Albo biel, albo czerń. A ja mam tę biel, a to wielkie szczęście…”.