Reklama

W krajach Bliskiego Wschodu proceder wychowywania dzieci od narodzenia na terrorystów jest powszechnie znany. Mówi się także o nim w Europie, jednak nikt do końca nie wie, jak wygląda dokładnie. Wstrząsające szczegóły w swojej książce Jestem żoną terrorysty ujawniła Laila Shukri, Polka, która wyszła za jednego z majętnych szejków.

Reklama

Laila Shukri w książce Jestem żoną terrorysty o wyznaniach byłej położnej ISIS

Ukrywająca się pod pseudonimem autorka, zawarła w swojej książce przerażający i szczegółowy opis tego, jak dzieci od urodzenia są wychowywane na kamikaze, maszynki do zabijania, które są w stanie zrobić wszystko w imię Allaha. Nazywane są „żołnierzami dżihadu”, „lwiątkami kalifatu” i „chłopcami Islamu”. Czyta się im i każe recytować fragmenty Koranu, które nawołują do uśmiercania innowierców. Pokazuje filmy propagandowe. Uczy obsługi broni, brutalności, nienawiści. Wychowuje w duchu, który sprawi, że dziesięcioletni chłopcy będą w stanie podcinać gardła niewiernym. Wstrząsające kulisy tych praktyk publikuje w swojej książce „Jestem żoną terrorysty” Laila Shukri. Przytacza też m.in. wyznania położnej, która odbierała porody kobiet, będących żonami dżihadystów.

„Pod kontrolą tak zwanego Państwa Islamskiego żyły dziesiątki tysięcy dzieci, które były wychowywane i edukowane na jego ślepo posłusznych żołnierzy. Kobiety rodziły dzieci, które już w momencie przyjścia na świat zasilały szeregi nieletnich dżihadystów. Położna Samira, która była zmuszona do odbierania porodów w Rakce, nieformalnej stolicy ISIS, opowiedziała na łamach The Washington Post o swoich koszmarnych przeżyciach.

Samira została wyznaczona przez bojowników tak zwanego Państwa Islamskiego do asystowania przy porodach „lwiątek kalifatu” – przyszłych morderców i terrorystów samobójców. Przez trzy lata jej telefon mógł zadzwonić o każdej porze, a ona sama była przewożona taksówkami w asyście uzbrojonych dżihadystów do domów zwolenników ISIS, aby tam pomagać przy porodach. – Ogarniał mnie strach, złość i bezsilność – zwierzała się Samira. – Nie było przy tym żadnej radości ani dumy, że uczestniczę w przyjściu na świat następnego pokolenia mieszkańców Rakki. Islamscy bojownicy traktowali ją lekceważąco i nie mieli do niej ani krzty zaufania”, relacjonuje kobieta.

Wyznania Samiry są wstrząsające. Ujawnia m.in., że odbierając poród nie mogła w żaden sposób złagodzić bólu matki.

„–Nie mogłam podać rodzącej nawet szklanki wody, chyba że jej mąż osobiście ją wlał – Samira opowiadała o zamkniętym świecie dżihadystów, do którego nikt z zewnątrz nie miał wstępu. – Jako obcej nie pozwalano mi też złagodzić bólu rodzącej żadnymi tabletkami przeciwbólowymi ani środkami rozluźniającymi mięśnie, które stosowałam wcześniej podczas mojej długoletniej praktyki. Niektóre rodzące w okrutnych bólach męczyły się dziesięć godzin, zanim przyszło rozwiązanie. Ich mężowie narzucali surowe zasady, mówiąc, że podanie lekarstw naruszyłoby ich tradycję religijną, oraz głosili frazesy, że ich żony czeka wielka nagroda od Boga za ich cierpienie. Posłuszne żony godziły się na to bez słowa sprzeciwu.

Jednak Samira uważa, że bojownicy stosowali te wymówki, ponieważ bali się, że ich żony mogą zostać przez nią otrute. Dżihadyści nie ufali też lekarzom i pielęgniarkom z lokalnych szpitali, bo sądzili, że zatrudniony tam personel jest wrogo nastawiony do ich rządów, więc również może otruć ich żony i nowo narodzone dzieci. W związku z tym większość porodów odbywała się w domu pod groźnym spojrzeniem i kontrolą bojowników”, ujawniła.

Czytaj także: „Przypalano je, gwałcono, rażono prądem”. Polka, żona szejka, o dzieciach-niewolnikach w Emiratach

Adobe Stock

„– Nie szanowali mojego zawodu – wyznawała Samira, odnosząc się do dżihadystów i ich żon. – Traktowali mnie jak rekwizyt, którego się używa, a nie jak opiekunkę, która niesie pomoc. Brałam udział w narodzinach, a później od razu mnie wyrzucali.

Położna została ponadto zmuszona do świadczenia swoich usług w Domu Wdów, gdzie mieszkały ciężarne kobiety, których mężowie zginęli w walce. – Na początku się nie zgodziłam, tłumacząc, że jestem już stara i słaba, więc wycofałam się z zawodu. Mimo to administrator tak zwanego Państwa Islamskiego, który był odpowiedzialny za sprawy wdów, nie przyjął mojej odmowy do wiadomości i nalegał, żebym udała się z nim do dużego domu, gdzie przebywały”.

To, co tam zastała, zapisało się w jej pamięci na długie lata.

„Administrator był uzbrojony, więc kobieta nie miała wyboru. – W Domu Wdów zetknęłam się z ciężarnymi z różnych zakątków świata. „Lwiątka kalifatu” rodziły Marokanki, Tunezyjki, Saudyjki, Egipcjanki, Jemenki, Somalijki, Francuzki, Niemki, Rosjanki, Turczynki oraz kobiety z Kaukazu i krajów afrykańskich, których nie udało mi się zidentyfikować. Położna nie pamięta, przy ilu porodach pomagała, bo było ich zbyt dużo. Wstrząsające jest to, że Samira zawsze miała nadzieję, że „każde nowo narodzone dziecko będzie ostatnie”.

– Uderzył mnie fakt bardzo młodego wieku Syryjek, które były żonami bojowników – wspominała z przerażeniem. – Najmłodsze miały po trzynaście lat, a najstarsze często nie przekroczyły piętnastu. Muszę z przykrością stwierdzić, że w ciągu trzech lat mojej przymusowej praktyki pod okupacją tak zwanego Państwa Islamskiego nie spotkałam żadnej syryjskiej żony, która miałaby więcej niż osiemnaście lat. To ilustruje, jakiej straszliwej destrukcji lokalnej ludności dokonali nowi władcy Rakki, głównie cudzoziemcy”, wyznała kobieta.

Zdradziła także, jak wyglądały czasem pierwsze chwile po narodzinach dziecka.

„Wiele potwornych sytuacji, których doświadczyła Samira, na zawsze pozostało w jej pamięci, do tej pory wzbudzając jej oburzenie i żal. – Zaledwie chwilę po tym, gdy urodziło się dziecko tureckiej parze – bojownikowi ISIS i jego młodziutkiej żonie – rodzice próbowali ubrać swojego nowo narodzonego syna w specjalnie dla niego uszyty mundur wojskowy. Ojciec z dumą oświadczył, że dziecko zostanie islamistycznym bojownikiem. Z trudem udało mi się go przekonać, że materiał munduru jest zbyt gruby dla delikatnej skóry noworodka.

Opowiadając o swoim koszmarze, Samira nie zawahała się użyć w odniesieniu do dżihadystów przenikających do szpiku kości słów. – To nie byli ludzie. Oni byli innym rodzajem stworzenia. Mrożący krew w żyłach horror, który rozgrywał się na terenach opanowanych przez tak zwane Państwo Islamskie, trwał do końca ich rządów. – W ostatnich dniach bitwy o Rakkę w październiku zostałam wezwana do domu somalijskiego bojownika i jego jemeńskiej żony. Akcja porodowa już się zaczęła, a w dodatku kobieta miała krwawiącą ranę na głowie, którą chciałam opatrzyć. Dżihadysta powiedział mi, że kiedy jechał z dużą szybkością na motocyklu, żeby uniknąć nalotów amerykańskiej koalicji, jego ciężarna żona spadła z pojazdu”, opowiedziała ze łzami w oczach kobieta.

Jednak rany nie wolno jej było opatrywać.

„Bojownik zażądał ode mnie asysty przy porodzie, ale stanowczo zabronił mi zajmowania się krwawiącą raną na głowie kobiety. Samira do tej pory zmaga się z moralnymi wątpliwościami i olbrzymim cierpieniem, które przyniosły jej rządy tak zwanego Państwa Islamskiego. Gnębi ją świadomość roli, jaką odegrała w pomaganiu samozwańczemu kalifatowi w realizacji ogłoszonego przez niego celu „pozostania i ekspansji”. Pomimo że na początku akuszerka próbowała się opierać świadczeniu swoich usług na rzecz ISIS, to szybko się przekonała, że może za to zostać ukarana więzieniem, a nawet publiczną egzekucją na placu miasta.

– Mój mąż, emerytowany nauczyciel języka arabskiego, został uwięziony na kilka dni po tym, gdy próbował negocjować między policją moralności a sąsiadem, który nie stosował się do surowych reguł wprowadzonych przez tak zwane Państwo Islamskie. Mieszkańcy Rakki bardzo szybko zdali sobie sprawę z tego, że ich opór skazany jest na niepowodzenie i spotka się z najbardziej okrutnymi karami”, mówi kobieta.

Czytaj także: Żona szejka z Dubaju, która jest Polką, szczerze o życiu seksualnym Arabek!

Adobe Stock

Laila Shukri w książce Jestem żoną terrorysty o dzieciach dżihadystów. Jak są szkolone?

Podkreśla, że trzy lata terroru odcisnęły trwałe piętno na jej psychice. Tym bardziej, że straciła ukochanego syna.

„– Jaki ja miałam wybór? – Samira pyta z goryczą. – Robiłam to wbrew swojej woli i nawet jeśli się bałam lub brzydziłam, to w tym momencie nie ma żadnego znaczenia. Zostałam zmuszona, żeby im pomagać. Zgorzknienie i zagubienie Samiry potęgowała jej ogromna, osobista tragedia. W październiku jej syn wyszedł z domu podczas powietrznego ostrzału, żeby zapewnić opiekę medyczną ofiarom. – Błagałam go, żeby tego nie robił – mówi Samira, ocierając łzy. – Odpowiedział mi, że to byłby dyshonor dla niego jako lekarza, gdyby nie pomagał potrzebującym.

Syn Samiry opatrywał rannych z poprzedniego nalotu, kiedy budynek, w którym przebywał, został ponownie zbombardowany. Zginął na miejscu. – Moje serce jest ciemne od niesprawiedliwości – zwierza się kobieta, płacząc. – Mój ból jest głęboki”, wyznała.

„Położna przyznała również, że wiele spośród dziesiątek tysięcy dzieci, które żyły pod kontrolą ISIS, traktowano jak rekwizyty. Dzieci z krajów europejskich, azjatyckich i afrykańskich były głównymi bohaterami filmów propagandowych tak zwanego Państwa Islamskiego, w których pokazywano ich zabawy oraz treningi z bronią w ręku. W innych produkcjach nieletni chłopcy dokonywali egzekucji na apostatach lub wrogach samozwańczego kalifatu, co miało pokazać, że rośnie następne pokolenie bezwzględnych dżihadystów, którzy nie cofną się przed najgorszą zbrodnią”.

Wszystkie przytoczone fragmenty pochodzą z książki Jestem żoną terrorysty, autorstwa Laili Shukri, wydanej nakładem Prószyński i S-ka, której okładkę prezentujemy poniżej

Reklama

Czytaj także: Polka, która jest żoną szejka w Dubaju, zdradziła intymne szczegóły seksu z Arabami

Materiały prasowe/Prószyński i S-ka
Adobe Stock
Reklama
Reklama
Reklama