W imię prawdy i bez niedopowiedzeń. Dlaczego Roman Polański powraca do dramatycznej przeszłości?
1 z 6
Roman Polański o polityce, prawdzie i swojej książce. „Najważniejsze to bujać w obłokach…” – tak brzmi motto autobiografii reżysera „Roman by Polanski”, która po 30 latach od pierwszego wydania właśnie ukazała się we Francji. To jej wersja uzupełniona, poszerzona, bez niedopowiedzeń. Wybitny twórca opowiada fascynującą, dramatyczną historię swojego życia. Ale tylko do pewnego momentu. Dlaczego, choć niechętnie, wraca do przeszłości?
Autobiografię pisze się, kiedy człowiek nie ma zaufania do innych albo chce powiedzieć więcej, niż inni mogą czy potrafią. Swoją autobiografię pod oryginalnym tytułem „Roman by Polanski” wybitny reżyser napisał, żeby obronić się przed zalewem kłamstwa, nienawiści, zawiści i paparazzi. I miał powody. Kiedy w 1978 roku uciekł ze Stanów Zjednoczonych do Paryża, w kamienicy przy avenue Montaigne, naprzeciwko jego mieszkania, trwał właśnie remont. Na rusztowaniach, w śpiworach, dniami i nocami koczowali paparazzi, polując na kompromitujące zdjęcie.
„Roman by Polanski” wyszła we Francji w 1984 roku (w Polsce ukazała się w 1989) i jeszcze przed publikacją wzbudziła ogromną sensację. Książkę, która natychmiast stała się światowym bestsellerem, ludzie wyrywali sobie z rąk. Było tam wszystko: życie w krakowskim getcie, śmierć mamy w komorze gazowej w Auschwitz, szkoła filmowa w Łodzi, szaleństwa swingującego Londynu, historie z planów największych amerykańskich filmów – „Dziecko Rosemary” i „Chinatown”, morderstwo ciężarnej żony Sharon Tate i przyjaciół, jego wersja wydarzeń w willi Jacka Nicholsona i procesu o gwałt na 13-letniej Samancie Geimer. Po raz pierwszy w tak otwarty sposób światowej już wtedy sławy wybitny reżyser opowiedział fascynującą, dramatyczną historię swojego życia. Tuż przed ukazaniem się uzupełnionej wersji swojej bestsellerowej autobiografii Roman Polański udzielił ekskluzywnego wywiadu Christine Haas z tygodnika „Paris Match”. Tłumaczenie rozmowy ukazało się w najnowszej VIVIE!. Zapraszamy do lektury!
Na zdjęciu: Roman Polański w VIVIE!, listopad 2013
Polecamy też: Roman Polański zdradza jaki jest prywatnie - wywiad z 2013 roku
2 z 6
– Tytuł Pana książki „Roman by Polanski” ma odróżnić człowieka od artysty?
Roman Polański: To był dowcip. Sam oddzielam „Romana”, który jest kimś prywatnym, od „Polańskiego”, który jest osobą publiczną i oficjalną.
– Mówił Pan, że granica między fantazją a rzeczywistością, która długo była kluczem do Pana życia, już nie podsyca niepokoju. Jak by Pan to wyjaśnił?
Roman Polański: Kiedy byłem młody, wierzyłem, że wszystko jest możliwe. Gdy tylko miałem ochotę coś zrobić, byłem przekonany, że to jest wyłącznie kwestia woli. A potem zrozumiałem, że zrealizowanie wszystkich swoich pragnień i fantazji wcale nie jest takie proste.
– Sądzi Pan, że historia Pana życia może fascynować do tego stopnia, że czasami przysłania Pana twórczość?
Roman Polański: Oczywiście! Dlatego zgodziłem się na publikację nowego wydania mojej książki, bo przynajmniej to ja sam opowiadam swoją historię i mogę ocenić, czy to, co piszę, jest prawdą. Ale nie miałem ochoty powracać wspomnieniami do ostatnich 30 lat, tak jak to zrobiłem z pierwszą pięćdziesiątką życia, na opisanie której poświęciłem dwa lata. Kiedy jesteśmy młodzi, jesteśmy niecierpliwi. Z wiekiem człowiek ma coraz mniej czasu do stracenia, bo czas coraz bardziej przyśpiesza.
– Co Pana najbardziej zasmuca w tym, jak postrzegają Pana inni?
Roman Polański: Kłamstwa i nieścisłości, które tworzą karykaturę zamiast prawdziwego obrazu. Stanowią niemal 25 procent zawartości artykułów prasowych czy reportaży telewizyjnych na mój temat. Ale mam świadomość, że nie jestem wyjątkiem. Zresztą prasa francuska, pisząc o mnie, stara się być obiektywna.
Na zdjęciu: Roman Polański i Emmanuelle Seigner w 1988 roku. Pobrali się rok później.
Polecamy też: Polska nie wyda Romana Polańskiego amerykańskim władzom AKTUALIZACJA Jest komentarz reżysera!
3 z 6
– Zaznał Pan w Polsce tyranii prawicowej i lewicowej. Czy to dlatego we Francji zawsze trzymał się Pan trochę na uboczu?
Roman Polański: Kiedy przyjechałem do Francji, nie miałem takich samych poglądów jak autorzy Nowej Fali, więc w czasie Festiwalu w Cannes w 1968 roku, który został przerwany w geście solidarności z rewoltą studencką, trzymałem się na dystans od rewolucyjnego entuzjazmu Jeana-Luca Godarda czy François Truffauta. 1968 to był też czas Praskiej Wiosny. Społeczeństwo czechosłowackie było naprawdę gnębione, i to przez… filmowców francuskich!
– Dlaczego nigdy nie nakręcił Pan filmu otwarcie politycznego?
Roman Polański: Bardzo szybko zrozumiałem, że idee polityczne starzeją się. Że rzeczy, w które wierzyliśmy kiedyś na 100 procent, dziś nie mają dla nas żadnego znaczenia. Byłem w szkole filmowej w Łodzi w czasie, kiedy Nikita Chruszczow wygłosił swój słynny tajny referat demaskujący zbrodnie Stalina. Widziałem, jak ci, którzy nas prześladowali, zwęszyli koniunkturę i zmienili poglądy. Zresztą takie filmy jak „Chinatown” czy „Autor widmo” są w jakimś sensie polityczne, ponieważ zepsucie, demoralizacja jest tematem nieśmiertelnym.
– Jak ocenia Pan dzisiejszych młodych ludzi, którzy wyszli we Francji na ulice?
Roman Polański: Sam poznałem ten rodzaj zrywu, który teraz na placu Republiki w Paryżu zgromadził młodzież pod hasłem „Noc na stojąco”. Ci młodzi są tak bardzo pewni swoich racji, że jakakolwiek dyskusja z nimi jest niemożliwa. Zresztą wielu ludzi zbyt wcześnie zaczyna wierzyć w słuszność swoich racji, a to prowadzi do popełniania czynów, jakich potem się żałuje.
Na zdjęciu: Roman Polański z trzecią żoną Emmanuelle Seigner.
Polecamy też: Transwestyta, drag queen oraz córka i żona Romana Polańskiego w jednej kampanii. Marc Jacobs zachwycony
4 z 6
– Powiedział Pan, że nie rozpoznaje tego człowieka, którym Pan był w momencie publikacji książki w 1984 roku. Jak się Pan zmienił?
Roman Polański: Poświęcam więcej czasu rodzinie, mojej żonie Emmanuelle, moim dzieciom – Morgan i Elvisowi. Jestem spokojniejszy, mądrzejszy i prawdopodobnie robię mniej głupot.
– Ożenił się Pan w 1989 roku. Wcześniej długo był Pan sam. Czy to wymagało od Pana jakichś poświęceń?
Roman Polański: Moje spotkanie z Emmanuelle jest najlepszą rzeczą, jaka mi się przydarzyła. To jest ktoś, z kim mogę spędzić resztę życia, a czas, który przeżyliśmy razem, dowodzi, że się nie myliłem. Wszystko między nami toczyło się powoli. Najpierw był ślub, potem czekaliśmy pięć lat, aż pojawiło się nasze pierwsze dziecko, i kolejnych pięć, zanim urodziło się drugie. Emmanuelle pamiętała, jak traumatyczne były dla niej narodziny jej siostry Matyldy i chciała zaoszczędzić tych przeżyć naszej córce. Wytłumaczyć dziecku narodziny rodzeństwa jest mniej więcej tak łatwe, jak próba wyznania własnej żonie, że nasza była dziewczyna będzie od jutra z nami mieszkać. Ale… ona jest bardzo sympatyczna…
– W ciągu 30 lat wspólnego życia zrobiliście tylko cztery filmy razem. Dlaczego?
Roman Polański: To nie jest dobry pomysł, żeby zbyt często razem pracować i być jak papużki nierozłączki. Jestem dumny z Emmanuelle, bo potrafiła się uniezależnić i sama zbudowała swoją tożsamość.
– Pana żona w 2012 roku popierała Nicolasa Sarkozy’ego. Czy podziela Pan jej poglądy polityczne?
Roman Polański: Bardzo lubię Sarkozy’ego. Ale nie powiem, na kogo głosuję! Nie we wszystkim się zgadzamy i nie wchodzimy razem do kabiny wyborczej.
– Ma Pan podwójne obywatelstwo?
Roman Polański: Tak, mam dwa paszporty – francuski i polski, ale nie wiem, czy jednego mi nie zabiorą! (śmiech).
Na zdjęciu: Roman Polański w VIVIE!, listopad 2013
Polecamy też: Żona Polańskiego nagrała nowy klip. Fani nie mają wątpliwości, że brzmi jak Madonna
5 z 6
– O czym dziś ma Pan ochotę opowiadać?
Roman Polański: Gdybym to wiedział! W tej chwili pracuję nad filmem o sprawie Dreyfusa, zdjęcia przesunęły się na rok 2017 – czekam, aż wszyscy aktorzy, na których mi zależy, będą wolni. Fascynujące w tej historii jest to, że Dreyfus nie był ofiarą żadnego spisku, tylko błędnego wyroku sądu wojskowego, do którego armia francuska nigdy nie chciała się przyznać. Wolała spreparować fałszywe dokumenty obciążające, niż wyznać, że się pomyliła. Mój film opowiada tę historię z punktu widzenia podpułkownika Georges’a Picquarta, który walczył o zniesienie tego wyroku.
– To przypomina sytuację z 2009 roku, z wnioskiem o Pana ekstradycję do USA ze Szwajcarii. Czy myśli Pan, że pewnego dnia władze amerykańskie przyznają się do nadużyć w stosunku do Pana?
Roman Polański: Nie wiem. Pod koniec października 2014 roku pojechałem do Polski na otwarcie Muzeum Polin – muzeum historii Żydów polskich, i Amerykanie ponownie próbowali doprowadzić do mojej ekstradycji. Sąd w Krakowie odrzucił ich wniosek. Myślę po prostu, że sędzia amerykański podporządkował się nielegalnym poleceniom służbowym wydanym przez zwierzchników.
– Czy Pana proces może być jednocześnie oskarżeniem skierowanym przeciwko seksualnemu liberalizmowi lat 70.?
Roman Polański: Uważam, że tak. To jest zadziwiające, jak bardzo Ameryka jest dziś purytańska, będąc jednocześnie największym producentem najpodlejszej pornografii. Jest w tym potworna hipokryzja. A fala tego obskurantyzmu wylewa się na resztę naszej planety. Myślę o złu, jakie wyrządzili Hitler, Stalin, ale także George W. Bush, były alkoholik, który stał się „nowo narodzonym” chrześcijaninem. To jest niesamowite, jak jeden człowiek może zaburzyć porządek świata.
Na zdjęciu: Roman Polański w drodze do sądu w Los Angeles, 1977
Polecamy też: Ofiara Polańskiego: "Polski sąd podjął dobrą decyzję. Nie wiem, czego ludzie jeszcze od niego chcą"
6 z 6
– Charles Manson w 1969 roku dostał dożywocie za zabójstwo Sharon Tate. Dziś ma 81 lat. Czy będzie Pan protestował przeciwko jego warunkowemu wyjściu z więzienia?
Roman Polański: Naprawdę mnie to już nie interesuje. Poza tym i tak nie musiałbym się tym zajmować, ponieważ od 40 lat poświęcają się temu inni, przede wszystkim siostra Sharon, Debra. Powiedziała mi, że do końca swojego życia będzie walczyć o to, aby żaden członek „rodziny Mansona” nie wyszedł na wolność.
– Czy udało się Panu odnaleźć tę utraconą niewinność i radość życia?
Roman Polański: Nie sądzę.
– Na końcu książki wspomina Pan o poczuciu zadowolenia, może nawet szczęścia. Jest Pan w końcu szczęśliwy?
Roman Polański: Nie jestem nieszczęśliwy, to już jest dużo. Poza tym gdybym przeżył inne rzeczy albo żył inaczej, byłbym teraz gdzie indziej. Tak więc nie żałuję niczego, co mi się w życiu przytrafiło.
Na zdjęciu: Roman Polański z drugą żoną Sharon Tate w 1968 roku, niedługo przed jej tragiczną śmiercią.