Reklama

To była miłość od pierwszego wejrzenia. Gdy tylko stanęli na swojej drodze, poczuli motylki w brzuchu. Bogdan i Krystyna Przybylscy nie zamierzali długo czekać ze ślubem. Po pół roku od pierwszego spotkania powiedzieli sobie sakramentalne "tak". Niedługo potem doczekali się dwóch córek: Agnieszki oraz Anny Przybylskiej. Poznajcie ich niezwykłą historię.

Reklama

Historia miłości rodziców Anny Przybylskiej

Przybylski marzył, żeby zostać lekarzem. Koniec końców skończył studia inżynierskie w Wyższej Szkole Marynarki Wojennej, później zdał magisterkę na Akademii Politycznej. Ona zaś była po technikum gastronomicznym. Jak jednak doszło do ich spotkania? Bogdan Przybylski poznał swoją przyszłą żonę w 1972 roku na pokładzie wojskowego kitra — Bryza. On pracował w Helu, w sztabie trałowców. Podobnie było w przypadku dwudziestoletniej wówczas Krystyny. Mimo że dzieliło ich 10 lat, zakochali się w sobie.

Nie czekali też ze ślubem. Po pół roku od pierwszego spotkania powiedzieli sobie sakramentalne "tak". „Przystojny, trudno go było nie zauważyć [...] Też musiałam mieć coś w sobie, skoro wpadłam mu w oko", mówiła mama Anny Przybylskiej.

Po dwóch latach od ceremonii zakochani doczekali się pierwszego dziecka — Agnieszki. Przyszła ona na świat w 1974 roku. Cztery lata później po raz kolejny zostali rodzicami. Urodziła się wówczas Ania. „Piąta rano, a nas zrywa z łóżka pukanie do drzwi. Otwieram, a tam Boguś, cały szczęśliwy, bo na punkcie dzieci zawsze wariował. Trzyma w ręku butelkę wódki i krzyczy: „Jest, jest, córka!", wspominała Elżbieta Janowska.

Gdy Ania przyszła na świat, w Polsce panowała zima stulecia. Było wówczas minus dwadzieścia pięć stopni Celsjusza. Co więcej, były też ogromne wichury, przez co powrót ze szpitala był dla małżonków niezwykle trudnym doświadczeniem. Musieli załatwić wojskowy gazik.

Rodzice ulubienicy widzów starannie przygotowali dla niej mieszkanie. Ojciec aktorki zadbał, aby wszystkie okna były uszczelnione i pozaklejane. Pilnował również tego, aby nigdy nie zabrakło jedzenia dla córeczek. Gdy jednak dochodziło do takich sytuacji, z samego rana biegł do sklepu po mleko. Po powrocie do mieszkania wszystko było zamarznięte. „Tata miał trzy księżniczki: Krystynę, Annę i Agnieszkę. Był mistrzem logistyki. Umiał wszystko: załatwić szkołę, wizytę w przychodni, jakieś zaświadczenie, zakupy, a gdy kasa się skończyła, zawsze te pieniądze skądś wyciągał, bo miał odłożone na czarną godzinę. Pieniądze więc nie były w naszym domu problemem, trzeba było tylko nimi umiejętnie zarządzać", mówiła Agnieszka, starsza córka Przybylskich w rozmowie z magazynem VIVA!.

Krystyna i Bogdan Przybylscy tworzyli niezwykle zgrany duet. On był oficerem marynarki wojennej, który ulegał jedynie żonie i córeczkom. Ona silna, konsekwentnie trzymająca się swojego stanowiska kobieta. Doskonale się dopełniali. O ich cechach charakteru przekonały się ich dzieci. Gdy tylko chciały wyjść na dyskotekę, mama im pozwalała. Prosiła jednak, by wracały o godzinie 21:00. Nigdy nie zmieniała zdania. W takich sytuacjach Anna i Agnieszka kierowały się do taty. „Gdy mama mówiła "nie", biegło się do taty. Łatwo dawał się uprosić [...]". Ponieważ w jednostce wydawał rozkazy, z przyzwyczajenia mówił podniesionym głosem, nawet w obojętnych sprawach. Jego powściągliwość również wiązała się z mundurami. Zależało mu, żebyśmy z Agnieszką były mądre i wykształcone. Śledził nasze postępy w nauce, był na każdej wywiadówce. Mnóstwo czasu spędziliśmy nad matematyką. Tatę podziwiałam również z tego powodu, że był mężczyzną. Uważałam, że mężczyźni prowadzą ciekawsze życie i bardzo lubiłam towarzystwo chłopców", opowiadała młodsza córka.

„Na co dzień mama trzymała nas krótko. Mówiła "tak" albo "nie". Czarne było u mamy na pewno czarne, a białe na pewno białe. Była konsekwentna w egzekwowaniu zachowań, które uważała za stosowne. Pamiętam, jak odkryła, że nie cierpię kłaniać się sąsiadom, i zaczęła nade mną pracować. Dziś witam sąsiadów z odległości kilometra. „Już mówiłaś mi, Aniu, dzień dobry dwa razy" - dziwią się. Dzięki mamie jestem ugrzeczniona do przesady, a każdy przejaw niedelikatności razi mnie i denerwuje. Żywiołowość i poczucie humoru odziedziczyłam bez wątpienia po niej [...]", dodawała aktorka.

CZYTAJ TEŻ: Jarosław Bieniuk uczcił w wyjątkowy sposób pamięć Anny Przybylskiej. Pokazał poruszające nagranie

Ślub rodziców Anny Przybylskiej, Krystyna Przybylska, Bogdan Przybylski, 1972 rok

FOT. ZDJĘCIE Z KSIĄŻKI „ANIA”

Rodzina Anny Przybylskiej

FOT. ZDJĘCIE Z KSIĄŻKI „ANIA”

Krystyna i Bogdan Przybylscy: małżeństwo, ślub, historia miłości

W połowie lat 80. Bogdan Przybylski postanowił wybudować dom niedaleko ich ówczesnego bloku, który znajdował się na Bosmańskiej. W tamtym czasie Ania chodziła już do szkoły. Niestety dostęp do materiałów budowalnych nie był taki prosty. Z tego powodu oficerowie zawiązali Stowarzyszenie Budowy Domów Jednorodzinnych. Każdy z nich sobie bardzo pomagał.

Budowa trwała pięć lat, zakończyła się 11 listopada 1989 roku. Wtedy wszyscy wprowadzili się do nowego domu, który był dla nich azylem. „Wielka chwila. Pamiętam moją pierwszą kąpiel w nowym miejscu — w łazience na dole, którą wyłożyliśmy granatowymi kaflami. Byłam taka szczęśliwa, że w końcu jestem w swoim domu", wspominała Krystyna Przybylska.

Niestety ich rodzinną idyllę przerwała nagła choroba Bogdana Przybylskiego. Jak zaczęła się jego walka o zdrowie? Na początku skarżył się na silne bóle pleców. Twierdził wówczas, że przyczyną jego problemów mogą być niewygodne siedzenia w samochodzie albo materac w łóżku. Nic jednak nie zaspokoiło jego cierpienia. Do tego wszystkiego doszedł kaszel. Postanowił więc wybrać się do lekarza. To, co usłyszał, załamało go. Był to nowotwór — Drobnoziarnica. Diagnoza brzmiała jak wyrok: trzy miesiące życia. Nic już nie dało się zrobić. Jednak „co mogło przyczynić się do tak szybkiego rozwoju raka?", zastanawiali się najbliżsi. Okazało się, że Bogdan Przybylski palił nawet dwie paczki papierosów dziennie. Chował się przed rodziną. Nie chciał, aby ktokolwiek wiedział, że po zawale wrócił do nałogu.

Sprawdź też: Rozstali się, by po latach do siebie wrócić. Niezwykła historia związku Jurka Owsiaka i Lidii Niedźwiedzkiej-Owsiak

Ojciec Anny umierał. Przed śmiercią poprosił jeszcze przyjaciela, Zdzisława Grabarczyka o to, aby zajął się jego żoną i dziećmi. „Zdzichu, ja umieram. Bardzo Cię proszę, zaopiekuj się Krystyną i dziećmi. Boję się, jak ona sobie poradzi z całym tym domem". Zmarł w sierpniu. Jego najmłodsze dziecko miało wówczas 16 lat, żona 42. „Zawsze mogłam polegać na tacie. To on robił mi rano kanapki. Byłam jego ukochaną córeczką. I nagle go zabrakło... Wierzę jednak, że jest gdzieś obok i czuwa nade mną. Czasem spotykam go w swoich snach. Wtedy zwykle coś doradzi, podpowie, pocieszy", wyznała pełna rozpaczy Ania w jednej z rozmów.

Krystyna Przybylska musiała być silna. Wiedziała, że teraz wszystkie obowiązku spadły na nią. Straciła ukochanego, jednak nie poddała się, chociaż były trudne momenty. „Bałam się, to prawda. Pamiętam, że jak wróciłam w tamtą sobotę ze szpitala, siadłam na schodach do ogrodu i... nie miałam pojęcia, co dalej. Jakiś czas pozostawałam w letargu, pomogli znajomi, przyjaciele. Później musiałam już sama stanąć na nogi. I ze wszystkim dałam radę", opowiadała. W tamtym czasie pracowała w wojskowej kancelarii. Nie dawała sobie jednak rady z płaceniem rachunków czy drobnymi naprawami domu. Z biegiem lat wszystko zaczęło się układać... Przynajmniej, taką miała nadzieję.

Mama Agnieszki i Anny opiekowała się córkami, jak tylko potrafiła. Oddała im całe swoje serce. Wiedziała, że musi być dla nich zarówno matką, jak i ojcem.

Źródło: książka "Ania"

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Justyna Steczkowska opiekowała się mamą do końca. „Robiłam te wszystkie rzeczy, które robią pielęgniarze"

FOT. ZDJĘCIE Z KSIĄŻKI „ANIA”
FOT. ZDJĘCIE Z KSIĄŻKI „ANIA”
Reklama

[Tekst opublikowany na Viva Historie 13.04.2024 r.]

Reklama
Reklama
Reklama