Gdy Agata Buzek zachorowała, lekarze załamywali ręce. Dzięki wsparciu rodziców przetrwała najtrudniejszy okres w życiu
Tak mówiła o swojej chorobie
Uchodzi za fenomenalną aktorkę, ludzie ją kochają. Przed laty Agata Buzek dała się poznać jako Pavetta w polskiej produkcji — Wiedźmin czy w filmie Moje wspaniałe życie, który całkiem niedawno miał swoją premierę. I choć jej kariera bardzo się rozwinęła, prywatnie musiała stawić czoła wielu przeciwnościom losu. Największym ciosem dla aktorki była choroba. W najtrudniejszym dla niej czasie mogła liczyć na wsparcie ukochanych rodziców, dzięki którym stanęła na nogi.
Wyjątkowa relacja Agaty Buzek z rodzicami
Przyszła na świat 20 września 1976 roku. Gdy się urodziła, jej mama miała 41 lat i przygotowywała się do habilitacji naukowej. Ale dziecko było dla niej najważniejsze, odłożyła swoje plany zawodowe i w pełni poświęciła się córce, która była dla niej najcenniejszym darem. Przyszła aktorka już jako dziecko była wyjątkowo wrażliwa. Jej tata nawet zmieniał zakończenia bajek, by mogła spokojnie spać.
Dla Jerzego Buzka córka była oczkiem w głowie. Nieustannie o nią dbał i powtarzał, że w przyszłości będzie mogła spełnić każde, nawet najskrytsze marzenie. „Nigdy nie doświadczyłam od nich nakazów, zakazów. Pewnie dlatego jest mi łatwiej ufać i marzyć, niż tkwić w ciemnościach, które przecież dobrze znam. Nadzieja, wiara, miłość. Oto co dostałam od mamy i taty", wyznała.
Gdy w szkole średniej postanowiła rozwijać się w branży filmowej, jej ojciec opłacił lekcje w studiu Doroty Pomykały. Co więcej, kilka razy w tygodniu zawoził ją na zajęcia. Kibicował jej całym sercem i wierzył, że osiągnie wielki sukces. „Ona od dziecka na wszelkich spotkaniach rodzinnych recytowała wiersze, a gdy była w szkole podstawowej, startowała z powodzeniem w szkolnych konkursach piosenki, uczyła się tańca w Gliwickiej Szkole Baletu", pisał jakiś czas temu w sieci. „Zaczynaliśmy z tatą, można powiedzieć, równolegle, bo on został premierem, kiedy ja byłam na trzecim roku Akademii Teatralnej w Warszawie", zaznaczała artystka na łamach naszego magazynu. „Tata za młodu marzył, aby zostać aktorem", dodała, podkreślając przy tym, że jej tata zaszczepił w niej miłość do kultury i sztuki.
CZYTAJ TEŻ: Długo starała się o dziecko, mamą została w wieku 42 lat. Dorota Chotecka wspomina tamten okres
Agata Buzek z ojcem — Jerzym Buzkiem
Rodzice Agaty Buzek wspierali córkę w walce z chorobą
Gdy ulubienica publiczności w wieku ośmiu lat usłyszała diagnozę — ziarnica złośliwa, która jest jednym z rodzajów chłoniaka, czyli nowotworu układu limfatycznego, jej rodzice się załamali. Lekarze wówczas rozkładali ręce i podkreślali, że cała rodzina musi być przygotowana na każdy scenariusz. Kuracja antybiotykowa nie przynosiła oczekiwanych rezultatów. Rodzice Agaty Buzek więc wyjechali z nią do Niemiec. „Koło szpitala był sklep z zabawkami. Rodzice mnie tam zabierali, żebym sobie pooglądała piękne rzeczy, zupełnie dla nas niedostępne", zwierzała się na łamach magazynu Gala. Najbardziej spodobała jej się czarna puma, która przypominała jej kotki, które zostały w domu. „A moje ukochane koty, Micia i Tyfcio, zostały w domu... Marzyłam o tej pumie. Nie wiem, jak tata zdobył pieniądze, ale pewnego dnia przyniósł mi ją do szpitala. Powiedział, że będzie mnie pilnowała. Jest ze mną do dziś", zaznaczała.
„Młodzi ludzie czują się nieśmiertelni – czas się nie kończy, siły się nie kończą, noce się nie kończą, imprezy się nie kończą. Ja takiego momentu nie miałam nigdy. Zawsze wiedziałam, że jestem śmiertelna i że moje siły są policzone”, dodawała w wywiadzie dla Urody Życia. „Leczenie trwało prawie trzy lata. Rodzice sprawili, że się nie poddałam, wierzyłam w wyzdrowienie. [...] Nie odcinam się od tego okresu, ale nie lubię o tym mówić, to dla mnie zbyt intymne. Podziwiam jednak ludzi, którzy są w stanie opowiadać o ciężkiej chorobie, o tym, jak z nią walczyli. Myślę, że dla innych chorych, którzy usłyszą, że ktoś pokonał raka, to wielka pomoc. Mnie się udało, a raczej nam, bo to praca zbiorowa i dziś myślę o swojej chorobie w kontekście tego, ile zawdzięczam ludziom”, wspominała. „Dziś myślę o swojej chorobie w kontekście tego, ile zawdzięczam ludziom. Rodzicom, lekarzom, ale też obcym [...] Nie rozbieram tego na czynniki pierwsze, ale mam jeden bardzo konkretny wniosek, który dziś mogę wyciągnąć z tamtego czasu, a minęło przecież trzydzieści lat. Sprowadza się on do nieskończonej ilości nadziei, wiary i miłości ze strony rodziców”, kwituje.
Aktorka do dzisiaj podkreśla, że nie przetrwałaby tego trudnego okresu, gdyby nie jej ukochani rodzice. „Nigdy nie dali mi odczuć swojego własnego strachu, tej groźby, która nade mną wisiała. Czerpałam z ich nadziei, żeby przejść przez to wszystko", podsumowała w VIVIE!.
CZYTAJ TEŻ: Michał Kassin dokonał coming outu i zadebiutował z partnerem na salonach. Ależ oni się kochają!