Miłość jest dla niego największą inspiracją, a rodzina siłą. Tak Marcin Dorociński wspominał swoje dzieciństwo
"Dostałem od moich rodziców dużo wsparcia", mówił
Nie pozwala się zaszufladkować, zachwyca talentem i podbija zachodnie kino. „Sukcesy nie przychodzą same, mają to do siebie, że długa droga do nich najczęściej okupiona jest wyrzeczeniami, porażkami, upadkami, rozczarowaniami”, mówił w jednym z wywiadów. Marcin Dorociński prywatnie jest kochającym mężem i tatą dwójki cudownych dzieci. Choć nie należy do artystów, którzy chętnie opowiadają o swoim życiu prywatnym, to kilka razy zrobił wyjątek. W każdej z tych rozmów podkreśla jedno – rodzina to siła. Najważniejsze wartości wyniósł z domu, a potem przekazywał je swoim dzieciom. Jak wspominał swoje dzieciństwo i co mówił o ojcostwie?
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 03.07.2024 r.]
[Ostatnia publikacja na VIVA! Historie: 30.07.2024 r.]
Marcin Dorociński – jego siłą jest rodzina, a miłość i wiara życiowym drogowskazem
W wywiadach podkreślał, że jest dobrym aktorem. Po prostu aktorem. Wychowywał się na prowincji w Kłudzienku, osadzie składającej się z trzech bloków wybudowanych wśród pól przy Instytucie Mechanizacji i Elektryfikacji Rolnictwa. W rodzinnym domu aktora nie było luksusów. Tata był kowalem i ciężko pracował, by zapewnić byt dzieciom. Mama była po technikum ekonomicznym. „Tata harował, żebyśmy mieli za co żyć. Nie miał czasu się nami zajmować. A od starszych braci dzieliła mnie zbyt duża różnica wieku, siedem i osiem lat, bym miał okazję im się przypatrywać”, mówił w archiwalnym numerze Gali z 2007 roku.
Marcinowi Dorocińskiemu i jego trzem braciom niczego nie brakowało – mieli siebie, miłość i szczęście. „Osiedle było ogrodzone, mieliśmy wszystko, co potrzebne dzieciom do szczęścia: basen przeciwpożarowy, w którym pływaliśmy latem, boisko, mnóstwo zieleni. Codziennie rano zakładowy bus zawoził nas do szkoły w Grodzisku. Miałem mnóstwo przyjaciół”, dodawał w 2007 roku. Mówił też, że nie ma niezrealizowanych chłopięcych marzeń, ponieważ wiele z nich spełnił dzięki harcerstwu. Przekonywał, że niewiele potrzeba mu do szczęścia.
Wciąż ciągnęło go w nieznane. Kiedy zafascynowany oglądał kolejne filmy, czuł, że coś przemawia do niego z ekranu, jakaś ogromna energia. „Wczuwałem się w postać, ciągnęło mnie do tego świata. Jestem szczęśliwy, że gram”, mówił w rozmowie z Galą w 2007 roku.
Najpierw chciał być kucharzem, a został technikiem obróbki skrawaniem. Po ukończeniu Technikum Mechanicznego w Grodzisku Mazowieckim wyjechał Warszawy, by spełniać marzenia i wkroczyć do wielkiego świata. Na to, kim dziś jest, mieli wpływ ludzie, których spotykał na swojej drodze. „Niektórzy pomogli mi, niektórym ja pomogłem. Niektórych niechcący skrzywdziłem, niektórzy mnie skrzywdzili. Życie…”, wspominał na łamach Gali z 2009 roku.
W dorosłe życie wszedł z wiarą w siebie i siłą. Marcin Dorociński dostał się do warszawskiej Akademii Teatralnej. Nie miał kompleksów. Czuł ogromne wsparcie rodziców. „Prowincja to nie jest żaden kompleks. Inna rzecz może cię obciążać. To, czy jesteś akceptowany, i to, co ci przekazują rodzice, jak jest u ciebie w domu. Jak rodzina da ci siłę, to nie masz żadnych kompleksów. Dostałem od moich rodziców dużo wsparcia”, zwierzał się przed laty.
Marcin Dorociński, Viva! 2009 rok
Po ukończeniu szkoły długo czekał na swój czas. Nie poddawał się, zwłaszcza wtedy, gdy mówił nieśmiało o swoich zawodowych planach, a spotykał się z kąśliwymi uwagami. Na szczęście miał przy sobie także tych, którzy kibicowali mu i wierzyli w niego bardziej, niż on sam. „Najtrudniej było tuż po szkole, gdy nic nie robiłem. Żeby nie zwariować, znalazłem jakąś pracę. A potem się jej wstydziłem, bo niepotrzebnie mnie spalała. Prowadziłem prezentację szamponu albo golarki, stałem na bramce w klubie Blue Velvet, byłem kelnerem w Quchni Artystycznej, co akurat mi się podobało. I pytałem siebie: Skoro już zagrałem i podobno jestem zdolny, dlaczego nie gram? Narastała frustracja. Teraz wiem, że jeśli ktoś ma talent, dostanie swoją szansę”, tłumaczył w 2007 roku. Były chwile, gdy zastanawiałam się nad wyjazdem do Australii i jeżdżeniem na tirach. Chciał rzucić aktorstwo, ale tracił wiary w to, że jeszcze przyjdzie na niego czas.
Po roli u Patryka Vegi w 2005 roku w jego kariera ruszyła z kopyta i do dziś nie zwalnia tempa. Niedawno zagrał w Mission Impossible, pojawił się w serialu Wikingowie: Walhalla, Okupie, Niebezpiecznych dżentelmenach, Gambicie królowej, Teściach czy Czarnym młynie.
Marcin Dorociński, 2009 rok
Marcin Dorociński - szczęśliwy mąż, kochający i dumny ojciec
Prywatnie to oddany mąż i kochający ojciec. Aktor wspólnie z żoną Moniką Sudół doczekali się dwójki dzieci. W 2006 roku na świecie pojawił się Stanisław. Dwa lata później małżonkowie powitali córeczkę, Janinę. Gdy dzieci były małe, aktor często zostawał z nimi w domu. „To mi daje odskocznię”, mówił w rozmowie z Galą w 2009 roku. A w rozmowie z Onetem dodawał: „Dom jest najważniejszy. Kiedy nie pracuję na planie, wolę posiedzieć z dzieciakami, wyjść na spacer, obejrzeć stare filmy albo nawet pomilczeć. Nie ma w tym żadnej ideologii. Jestem przywiązany do szczegółów”.
W poruszających słowach mówił o ojcostwie i o pokoleniowej różnicy w podejściu do wychowania dzieci. „Od samego początku, kiedy się dowiedziałem, że jesteśmy w ciąży, poczułem się ojcem. Nie stało się to przy rytualnym przecinaniu pępowiny ani przy pierwszym uśmiechu dziecka”, mówił. Swoim dzieciom chciał wpoić najważniejsze wartości, by wyznawały takie same zasady jak on.
Od zawsze na pierwszym miejscu stawia rodzinę, a jej definicją jest miłość. To ona i wiara są drogowskazem w jego życiu. „Miłość niejedno ma imię... Najfajniejsze rzeczy rodzą się z miłości. Miłość jest największą inspiracją. Miłość w codzienności, miłość poprzez zmęczenie, cierpliwość, walkę ze swoimi słabościami. Miłość mimo wszystko wygrywa. Choć jest ciężko, jest trudno, człowiek nie ma siły, to ten jeden uśmiech kochanej osoby rekompensuje wszystko”, dodawał w archiwalnym wywiadzie.
Życzymy wszystkiego, co najpiękniejsze!
Marcin Dorociński, żona Monika Sudół, „Paszporty Polityki”, Teatr Polski, Warszawa, 08.01.2008 rok
Marcin Dorociński, "Mission Impossible: Dead Reckoning Part One" - premiera filmu, lipiec 2023