Diane Keaton przez lata była wielką miłością Ala Pacino. Jak zaczęła się ich historia?
Schodzili się i rozchodzili przez kilkanaście lat. Marzyła, by mieć z nim dziecko, ale poroniła
- Agnieszka Dajbor
Jest jedną z tych aktorek, o których dziennikarze piszą, że dobrze wyglądają na ulicach Nowego Jorku. Jest tu uwielbiana, może dlatego, że nie pozuje na gwiazdę, gdy trzeba stanąć w kolejce, staje. Przez lata była muzą Woody’ego Allena i wielką miłością Ala Pacino. Jaka jest Diane Keaton, na czym polega jej wyjątkowy styl?
Ostatna publikacja treści na VUŻ 13.08.2024 r.
Kobiety Ikony: Co dzieje się z Diane Keaton?
Dzisiaj ma 78 lat. Dwa lata temu Diane wydała za mąż swoją adoptowaną córkę Dexter, sama nigdy nie była panną młodą, nie przeżyła ślubnej ceremonii. Cieszy się, że doświadczyła tego jej córka, ma nadzieję, że znalazła kogoś na całe życie.
Przez blisko 20 lat mieszkała pod jednym z najbardziej prestiżowych nowojorskich adresów. Wieżowiec San Remo znajduje się nieopodal Central Parku, łatwo rozpoznać jego dwie wieże, które rozwidlają się na poziomie 18. piętra. Diane Keaton kupiła tu apartament po sukcesie filmu „Annie Hall” w końcu lat 70. Luksusowy loft miał wiele okien i panoramiczny widok. Otworzyła je, odetchnęła i poczuła, że… zdobyła świat. Niedawno sprzedała to mieszkanie za bajońską kwotę 17 milionów dolarów. Z Nowym Jorkiem łączył ją jednak nie tylko adres.
Przyjechała tu jako młoda dziewczyna, by zapisać się do studia Sanforda Meisnera – aktora i nauczyciela, który uczył swoich wychowanków, jak być naturalnym i prawdziwym w fikcyjnym świecie filmu. W jednym z teatrów na Broadwayu w 1969 roku poznała Woody’ego Allena. Byli razem dwa, może trzy lata, ale pozostali jedną z najbardziej znanych, wręcz ikonicznych nowojorskich par. Kochali się i pracowali razem, w filmach grali siebie, czy raczej swoje filmowe wersje. Diane Keaton zrobiłaby karierę pewnie i bez Woody’ego Allena. Ale to on wydobył z niej cechy, które sprawiły, że stała się inna, odrębna, nie do podrobienia.
Po słynnej „Annie Hall” z 1977 roku okrzyknięto ją neurotyczką z Nowego Jorku. Zagrała w nim piosenkarkę, która zakochuje się w nowojorskim komiku i intelektualiście Alvym Singerze (Allen). Uroczą, zabawną, ekscentryczną, ale i niepewną siebie. W jednym z pierwszych wywiadów po premierze zapytana, co chciałaby powiedzieć o sobie widzom, odpowiedziała: „Tylko jedną rzecz. Że umiem mówić pełnymi zdaniami”.
Luźne spodnie, kamizelki, krawaty, kapelusze meloniki – jej męski look w „Annie Hall” był zaskakujący. Styliści pracujący przy filmie nie byli pewni, czy powinna tak wyglądać, ale Woody Allen powiedział: „Noś, co chcesz, jeśli dobrze się w tym czujesz”. Ulice Nowego Jorku zaroiły się od kobiet w garniturach, w szerokich spodniach. Te ubrania były vintage, sama Diane Keaton naśladowała nimi swoje ukochane aktorki – Marlenę Dietrich i Katharine Hepburn. A jednocześnie miały coś nowego i odkrywczego.
Już po rozstaniu z Diane Woody Allen zrobił „Annie Hall” – film wspomnienie o ich miłości. Zagrała w nim… siebie i dostała za tę rolę Oscara.
Być jak mama
Niesamowite, jak bardzo kojarzy się z tym miastem, choć przyjechała do niego z daleka. Diane Keaton urodziła się w 1946 roku w Los Angeles, była najstarsza z czwórki rodzeństwa. Tata pracował jako inżynier, zajmował się też sprzedażą nieruchomości. Po ojcu została jej pasja do poszukiwania ciągle nowych domów (niekoniecznie dla siebie) i remontowania ich. Była mile zaskoczona, gdy jej adoptowany syn – Duke powiedział, że dla niego dom to ludzie. Dla niej to były wnętrza.
Mama była pedagogiem, ale nie pracowała, tylko rodziła i wychowywała dzieci. Na małej Diane wielkie wrażenie zrobił konkurs na najlepszą panią domu zorganizowany w ich dzielnicy, Highland Park. Była sześcioletnim dzieciakiem, kiedy widziała zwycięską mamę w koronie na głowie, przy wystawnym prezencie: pralkosuszarce. Po latach śmiała się, że została wychowana w epoce prezydenta Eisenhowera, kiedy kobiety miały dwa cele: mieć zmywarkę i toster. Jako dziecko odebrała teatralność tego konkursu. Pomyślała, że chciałaby naśladować mamę, być w centrum zainteresowania. Nosić koronę.
Kochała Zachodnie Wybrzeże, ocean i plaże, ale przeniosła się do Nowego Jorku, żeby tam studiować aktorstwo i próbować swoich sił w teatrze. Zadebiutowała w 1968 roku w broadwayowskiej wersji słynnego musicalu „Hair”. Od razu zaznaczyła swoją odrębność, stawiając twardy warunek, że nie wystąpi nago (scena w negliżu kończyła spektakl). Nigdy nie lubiła nagości, mówi, że jest mistrzynią zakrywania się, do tego służy jej ubranie. Jej gra podobała się. W 1969 roku wzięła udział w przesłuchaniach do sztuki „Zagraj to jeszcze raz, Sam” i poznała Woody’ego Allena.
Z miłości do Diane
Można powiedzieć: resztę znacie. Ale nie, Woody Allen wcale nie był największą miłością jej życia. Choć na pewno był ważny. Zrobili razem filmy, które przeszły do historii kina: ekranizację „Zagraj to jeszcze raz, Sam”, „Wnętrza”, słynne: „Manhattan” i „Annie Hall” – film, który był wspomnieniem miłości Allena do Diane, był dla niej i o niej. Mało kto wie, że na Diane przyjaciele mówią Annie, a Hall to jej prawdziwe nazwisko. A „Manhattan”? To przecież nie tylko filmowe wyznanie miłości do Nowego Jorku, ale też portret nowojorskiej bohemy, którą utożsamiają bohaterowie grani przez Woody’ego Allena i Diane Keaton.
Czy poza filmem byli szczęśliwi? Na pewno cieniem na tym związku położyła się bulimia Diane. „Moje pożądanie do niego było stłumione zniszczeniem, którego dokonywała bulimia. To żałosne, ale prawdziwe”, wspominała po latach. Woody Allen był nią zachwycony, w swojej autobiografii „À propos niczego” wspominał, że była piękna, zabawna, całkowicie oryginalna w stylu, prawdziwie świeża”.
Zostali kochankami, zamieszkali razem. Dzisiaj Woody Allen przechodzi już do historii kina, do tego jako człowiek – w niesławie. Jednak Diane zawsze była po jego stronie. Stała przy nim w czasie jego konfliktu z żoną Mią Farrow, kiedy uwiódł jej adoptowaną córkę Soon-Yi Previn. Nie odwróciła się od niego, gdy druga z adoptowanych córek z Mią – Dylan oskarżyła go w 2014 roku o molestowanie. Czego, trzeba dodać, nigdy nie udowodniono.
Dawne czasy mogły wydawać się idyllą. „Jest moim przyjacielem, wierzyłam mu i będę wierzyć”, podkreślała Diane. Mówiła, że nikt tak nie rozumie kobiet jak Woody Allen. Podkreślała, że w jego filmach wystąpiło 179 najwspanialszych aktorek świata. O swojej relacji z Allenem powiedziała: „Bez wybitnego mężczyzny piszącego dla mnie i reżyserującego mnie byłabym w najlepszym razie mierną gwiazdą filmową’’. Na pewno miała mu dużo do zawdzięczenia, ale on jej też, w końcu spotkał w tamtym momencie idealną dla siebie partnerkę.
Sprawdź też: Grażyna Staniszewska: kultowa rola Danusi w "Krzyżakach" zmieniła jej los na zawsze
Diane Keaton, 1977
Ach, ten Al!
Mężczyźni jej życia? Po roli w „Annie Hall” zainteresował się nią młodszy o dziewięć lat Steve Jobs. Okazało się, że był jej nowojorskim sąsiadem, poszli razem na kolację. Opowiadał o komputerach, ona kiwała głową, mówiła: „tak, tak”, „dobra, dobra”. I marzyła, by uciec. Okropnie się nudziła, po latach trochę żałowała. Warren Beatty, wielki gwiazdor amerykańskiego kina, playboy, podrywacz… Poznali się podczas kręcenia wspaniałego filmu „Reds” (Czerwoni) w 1980 roku. Zachwycała się jego urodą. W jednej z rozmów powiedziała: „Dajcie spokój, wyglądał tak, że można było dla niego umrzeć”.
Szpiegowała go przez lornetkę z okien apartamentu w San Remo Towers, patrzyła, czy jej nie zdradza. Oczywiście robił to. Ich związek był burzliwy i krótki. On już w czasie realizacji „Reds” cieszył się, że na planie jest Jack Nicholson, który w razie awantur utrzyma Diane z dala od niego. Z kolei w rozmowie z Anną Tatarską sama aktorka opowiadała, że Beatty powiedział jej kiedyś: „»Wiesz, Diane, byłabyś fantastycznym politykiem. Przez kilka godzin potrafisz być najwspanialszą wersją siebie, a potem zaczynasz się dusić i wtedy musisz dać nogę«. Miał absolutną rację”, tłumaczyła. „Może dlatego nigdy nie udało mi się utrzymać żadnej prywatnej relacji przez naprawdę długi czas”.
Ala Pacino naprawdę kochała. Przyznała, że szalała za nim. Pierwsza powiedziała, jak bardzo go kocha. Poznali się w 1972 roku. Mówiła, że miał najpiękniejszą twarz, jaką widziała. „Zabójczą, po prostu zabójczo piękną”. Grali razem w trzech częściach kultowego „Ojca chrzestnego” Francisa Forda Coppoli. W swoich pamiętnikach napisała, że te trzy części miały dla niej jedno imię – Al. Schodzili się i rozchodzili przez kilkanaście lat. Marzyła, by mieć z nim dziecko, ale poroniła. Była gotowa na kolejne ciąże, których on już nie chciał.
Pragnęła, żeby się z nią ożenił. W końcu postawiła ultimatum – albo biorą ślub, albo ona odchodzi. Nie ożenił się, zresztą nigdy z nikim. Rozstali się, co było porażką jej życia. Musiał być specyficznym partnerem, skoro czuła przy nim, jak się starzeje (kiedy się rozstali, była tuż po czterdziestce). I wiedziała, że nie będzie z nią długo szczęśliwy. Jak wszyscy byli partnerzy pozostał jej przyjacielem. Kiedy w 2017 roku dostała od krytyków filmowych nagrodę za całokształt twórczości, to Al Pacino wygłosił o niej czułą mowę. Nazywał ją Di i wyznawał: „Kocham cię, na zawsze”.
Po premierze wielkiego hitu „Lepiej późno niż później” z 2003 roku dziennikarze pytali ją o romans z Jackiem Nicholsonem. Okazało się, że przeżywała wtedy flirt z Keanu Reevesem. Był nią zafascynowany, jednak Diane, która miała problemy z intymnością i nagością, nie zdecydowała się na bycie z mężczyzną młodszym o 18 lat.
Z Alem Pacino poznali się na planie „Ojca chrzestnego” w 1972 roku. Szalała za nim. Marzyła, by zostać jego żoną.
Żadnych całusów
„Nie wiem, jak to jest mieć 40-letni związek z mężczyzną, trzymać się razem tyle lat i nadal się kochać”, mówiła Diane przy okazji filmu z 2014 roku „Przeprowadzka”. Z Morganem Freemanem zagrali w nim starszą, kochającą się parę. Była wdzięczna, że mogła przeżyć taki związek, przynajmniej w filmie. Dwa lata temu wyznała, że nie była 35 lat na randce. „Mam wielu przyjaciół mężczyzn, ale żadnych chłopaków, żadnych całusów”, żaliła się portalowi Page Six.
A jednocześnie ceni sobie niezależność i samodzielność. Lubiła być singlem. Mamą została dopiero po pięćdziesiątce, kiedy adoptowała dwoje dzieci – 27-letnią dzisiaj córkę Dexter i syna Duke’a. Powiedziała, że macierzyństwo było najbardziej upokarzającym doświadczeniem w jej życiu. Zmusiło ją do wyjścia ze swojej strefy komfortu, musiała nauczyć się bliskości, oddania siebie.
W jej życiu nie wszystko się udawało. Nie została drugą Audrey Hepburn, choć jej to wróżono. Być może nie jest tak dobra jak Meryl Streep, z którą bywa porównywana. Ma poczucie, że nie doświadczyła prawdziwie wielkiej miłości. „Nie żyłam naprawdę”, napisała w swojej książce „Wciąż od nowa”. A jednak jest postacią i wyrazistą, wspaniałą aktorką.
Dzisiaj mieszka nad oceanem, na Zachodnim Wybrzeżu. Do Nowego Jorku często wraca, czuje się tu jak w domu. Lubi przechadzać się po Piątej Alei, zagląda do muzeów, jedzie na Brooklyn, który odkryła dopiero podczas kręcenia jednego ze swoich filmów. Nie złości się, gdy ludzie podchodzą i proszą o zdjęcie. Gdy idzie bez kapelusza, nikt jej nie rozpoznaje, wygląda jak jedna z wielu kobiet. I chyba jej to nie przeszkadza.