Połączyła ich wielka miłość, rozdzieliła śmierć. Agnieszka Kowalska wciąż pielęgnuje pamięć po Macieju Kozłowskim
„To nie jakieś tam zakochanie się. To miłość! Będę nią darzyć Maćka do końca moich dni", podkreślała
Była jego impulsem i słońcem, dzięki któremu zdecydował się na zmianę swojego życia. Kiedy usłyszał druzgocącą diagnozę, wiernie trwała u jego boku... Na dobre i na złe. Maciej Kozłowski i Agnieszka Kowalska byli niemal nierozłączni. Niestety 11 maja 2010 roku uczucie, które ich połączyło, przerwała śmierć aktora... Przez cały ten czas ukochana kultywowała pamięć o artyście. I robi to nadal. Oto ich piękna i niezwykła historia miłości.
[Ostatnia publikacja na Viva.pl: 08.09.2024 rok]
Agnieszka Kowalska i Maciej Kozłowski: historia miłości
On był znanym i popularnym aktorem. Szybko podbił serca widzów, ale mimo ogromnych sukcesów na koncie, pozostawał skromny: „Płacą mi za to, więc gram, jak potrafię najlepiej. Jestem uczciwy w tym co robię. Jestem najemnikiem. I zgadzam się bądź nie pójść na wojnę, jaką jest wspólna praca nad jakimś projektem”, mówił dziennikarzowi magazynu VIVA! w 2004 roku.
Ona była absolwentką krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, malarką, która na co dzień zajmowała się tworzeniem portretów. Agnieszka Kowalska i Maciej Kozłowski poznali się, gdy namalowała jego portret i przywiozła mu go do Warszawy. Oboje byli już wtedy po trudnych związkach i żadne z nich nie myślało o ponownym ożenku. Los zdecydował jednak inaczej. „To nie jakieś tam zakochanie, to miłość! Będę nią darzyć Maćka do końca moich dni”, mówiła Agnieszka Kowalska.
Zobacz: Paweł Deląg i Dorota Goldpoint podczas romantycznej kolacji. Czy to projektantka skradła jego serce?
Agnieszka Kowalska, Maciej Kozłowski, 2007 rok
W 2005 roku aktor, który udzielał się charytatywnie, wziął udział w akcji Krewniacy, zainicjowanej przez Radosława Pazurę. Gdy chciał oddać krew, dowiedział się, że jest zakażony wirusem zapalenia wątroby typu C. Od razu podjął leczenie i nie tracił nadziei, że uda mu się pokonać chorobę. Choć stan zdrowia Macieja Kozłowskiego z każdym miesiącem się pogarszał, on ani przez chwilę nie tracił nadziei na wyzdrowienie. „Jestem zdrowy jak koń, no niestety, mam tylko zakażoną wątrobę”, powtarzał.
Ostatnie dni życia Macieja Kozłowskiego
Dobry humor go nie opuszczał, cały czas zarażał optymizmem. U jego boku wiernie trwała ukochana. Była dla niego opoką i ogromnym wsparciem. To dla niej wyprowadził się z miasta. Razem zamieszkali na wsi, gdzie Agnieszka miała swoją pracownię. Wspólnie ratowali bezpańskie psy, porzucone przez bezdusznych właścicieli. Pobrali się w ostatni dzień roku, 31 grudnia 2008 roku.
„W życiu najważniejsze jest samo życie. I to, żeby być szczęśliwym”, opowiadał Maciej Kozłowski. I tak starał się żyć. Trzy dni przed śmiercią napisał do żony ostatniego SMSa o treści: „Silne kobiety nie chodzą po prośbie”. „Nie rozumiałam tych słów. To było trzy dni przed śmiercią. Złościłam się trochę, bo zostawiał mnie samą, z długami, z remontem domu. Dopiero później wszystko stało się jasne. Pierwsze dwa lata były bardzo trudne, ale zauważyłam, że wiele spraw się układa. Problemy niejako rozwiązują się same. Wtedy dotarło do mnie, że to Maciej pomaga mi z góry, dlatego nie muszę „chodzić po prośbie”, wyznała w rozmowie z Dobrym Tygodniem Agnieszka Kowalska.
Czytaj też: Anita Sokołowska pożegnała się z Przyjaciółkami. Wspomina o potrzebie zmian
Niestety, aktor zmarł 11 maja 2010 roku. Do samego końca wierzył, że uda mu się pokonać chorobę. Nie poddawał się i czerpał z życia garściami. Jego odejście było ciosem dla malarki. Agnieszka Kowalska nie ukrywa, że wciąż czuje jego obecność: „Tego rodzaju więzi, którą mieliśmy z mężem, nie jest w stanie przerwać śmierć. Duchowo ciągle jesteśmy razem. Bardzo wyraźnie to czuję i doświadczam na co dzień jego pomocy. Maciej dla mnie nadal żyje. Jest tylko w innym świecie. Nie odczuwam jego odejścia, straty”, powiedziała w rozmowie z jednym z tabloidów.
Agnieszka Kowalska w 2013 roku postanowiła również wydać książkę zatytułowaną - „Czas na mnie. Opowieść o Maćku Kozłowskim”. To właśnie w niej opisała między innymi, jak radzi sobie po śmierci męża. „Dane mi było poznać, czym jest miłość, to jest, zdaje się, największa tajemnica życia. [...] Dlatego nie mogę mieć pretensji do losu o śmierć Maćka. Człowiek, jeśli płacze, płacze wyłącznie nad sobą. Powinien mieć świadomość tego stanu rzeczy i przestać się mazać. Ale świadomość to jedno, a rzeczywistość drugie. Są chwile, kiedy wiele bym dała, żeby Maciek nagle pojawił się w drzwiach", pisała wdowa po artyście. „To jednak teatr potrafił Kozłowskiego trzymać przy życiu i ostatecznie przyczynić się do jego rezygnacji z życia. Była dla niego niewątpliwie najważniejszy. Obawiał się być przez 20 minut na imprezie, z której nie mógł wyjść niezauważony [...], ale nigdy się nie bał wyjść i zagrać przy pełnej widowni, bo — jak twierdził — na scenie takie przygody się nie zdarzają. Niestety kiedy wracał do domu, jego organizm zupełnie się rozsypywał po takiej mobilizacji. 'Ciało nie jest człowiekiem. Jest instrumentem człowieka' - tak zawsze mówił i grał dalej. Aż do wyczerpania baterii", zwierzyła się Agnieszka Kowalska.
„Ta książka to najpiękniejszy list miłosny, jaki czytałam. Chciałabym, żeby ktoś mnie tak kochał ", przyznała Dorota Wellman po zapoznaniu się z lekturą.
Cztery lata po jego śmierci, by uczcić pamięć o mężu, założyła fundację jego imienia Pan i Pani pies, która ratuje porzucone czworonogi: „Wiele osób jest zaskoczonych, że mąż tak lubił psy. Większość kojarzyła go z jego rolami twardzieli, przestępców, gangsterów, a on był obsadzany na przekór, bo tak naprawdę był bardzo delikatnym człowiekiem”, mówiła w jednym z wywiadów.
Dzisiaj aktor skończyłby 67 lat.
Agnieszka Kowalska, Maciej Kozłowski, 2008 rok