Reklama

Dwa i pół roku – tyle minęło już od śmierci Krzysztofa Krawczyka. Artysta jego nadal obecny w naszych sercach dzięki swojej twórczości a także dzięki książkom, filmom i wystawom, które wciąż powstają na jego temat. Ukochana żona Ewa czuje obecność artysty jeszcze w jeden sposób – poprzez subtelne znaki, o czym opowiedziała przed kamerą VIVY.pl.

Reklama

Ewa Krawczyk o pośmiertnych znakach od męża

Z Ewą Krawczyk spotykamy się podczas sesji do naszego magazynu. W pierwszym pytaniu zastanawiamy się wspólnie, czy mijające miesiące pozwalają odczuwać mniejszą stratę. „Tak mówią, że czas leczy rany, ale w moim przypadku się to nie sprawdza. Moje serce jest dalej krwawiące, rana się nie zabliźnia. Mam nadzieję, że to się kiedyś uspokoi. Na razie raczkuję w swoim życiu. Muszę nauczyć się żyć od nowa”, mówi VIVIE.pl pani Ewa.

A czy odczuwa ona obecność męża? Czy w jakiś sposób daje jej znać, że jest blisko? „Mam w sypialni ledową lampkę. I nawet jak są awarie prądu, wichury, czy jak wyłączają i włączają prąd – to ta lampka nigdy się nie zapaliła. Nie było takiej opcji. A pierwszego listopada w nocy ta lampa się włączyła. Więc może to jest znak, że Krzysztof przyszedł do mnie? Bo wiedział, że takiego sposobu zaznaczenia jego obecności nie będę się bała”, opowiedziała wdowa po piosenkarzu Rafałowi Kowalskiemu z VIVY.pl.

Przytoczyła też historię tego, jak zderzyłaby się z innym autem, ale – jak wierzy – dzięki opiece męża groźnego się nie stało. „Odczuwam też jego obecność, gdy prowadzę samochód. Była taka sytuacja, że zmieniałam pas na autostradzie. Zerknęłam w lusterko i moim zdaniem było wolne. Ale widziałam to tak, bo to był tak zwany punkt martwy. Czyli ten, w którym nie widzimy auta, ale ono tam jest. I nagle usłyszałam autentycznie głos Krzysztofa. Mówił: „Ewa, szybko się odwróć”. Ja się odwracam, a tam mam samochód obok siebie. Uchronił mnie od wypadku, dokładnie tak”, powiedziała.

Czytaj też: Byli razem niemal cztery dekady. Ewa Krawczyk wciąż jest zakochana w swoim mężu

A czy dalej chodzi w koszulach męża? I co sobie obiecali przed odejściem wokalisty? Zobacz na górze strony pierwszą część wywiadu wideo z Ewą Krawczyk i dowiedz się więcej.

Krzysztof Krawczyk, Ewa Krawczyk, Pytanie na śniadanie

Tomasz Adamowicz / Forum
Szymon Szcześniak/Visual Crafters

Ewa Krawczyk o snach z mężem – fragment z magazynu VIVA!

Często myśli Pani o Krzysztofie?

Nieustannie, Krzysztof wciąż jest obecny w moim życiu, a ostatnio często mi się śni. Po jego śmierci całkowicie zmieniłam swój stosunek do życia, stałam się lepszą osobą. Nadal jestem zakochana w swoim mężu, kocham go bardzo. Jeżeli gdzieś napisano jakąś nieprawdę, to nie chcę tego słyszeć, bo w moim sercu nie ma na nią miejsca.

Co było najtrudniejsze po jego odejściu?

Nie ma takich słów, którymi wyraziłabym mój smutek i żal po jego śmierci. To była dużo większa trauma niż po śmierci mojej mamy. Wtedy jednak Krzysztof odwołał swoje koncerty, żeby być przy mnie. A jak odszedł, zostałam sama. Zresztą, któż mógłby mnie wesprzeć, jak straciłam najważniejszego człowieka w moim życiu, z którym przeżyłam prawie 40 lat. Byliśmy ze sobą non stop, wspieraliśmy się nawzajem. Poświęciłam się Krzysiowi całkowicie, żyłam jego życiem…

Czytaj też: Gdy po 26 latach jej mąż odszedł, była załamana. Katarzyna Bosacka znalazła w sobie ogromną siłę

Czy bał się śmierci?

Nie, bo nikt nie przypuszczał, że umrze. Miał problemy z chodzeniem po źle zoperowanym biodrze i chorobę Parkinsona, na którą cierpiał ponad 20 lat. Ale dopiero w ostatnich latach czuł drżenie rąk i nóg. Cały czas śpiewał, nagrywał, bo jest to choroba ciała, a nie mózgu. Mówiłam mu, żeby dbał bardziej o siebie, bo nie chcę zostać sama. Chyba się przejął, bo powiedział, że na ewentualność, gdyby coś mu się stało, musi przygotować mi zastępcę. A niedługo potem wyznał: „Wiesz co, Ewuniu, nikogo takiego nie znalazłem”.

__________

Reklama

Całą rozmowę Elżbiety Pawełek z panią Ewą Krawczyk znajdziesz w nowej VIVIE!. Już w sprzedaży – z trzema okładkami do wyboru.

Reklama
Reklama
Reklama