Reklama

Jest specjalistką od kryzysów, bo sama pokonała ich w życiu wiele. I dzięki nim to życie zmieniła. Dziś mówi, że jest szczęśliwa, choć dojście do tego stanu zajęło jej wiele lat. „Jeżeli jeszcze ktoś mi powie, że co mnie nie zabije, to mnie wzmocni – uduszę”, ostrzega na wstępie. Katarzyna Niezgoda w rozmowie z Krystyną Pytlakowską rozlicza się z zawiedzioną miłością, zdradza, dlaczego lubi chodzić w piżamie, i tłumaczy, jak pokonać szklany sufit. Rok temu wydała książkę Pięścią w szklany sufit, w której radzi, jak odnieść zawodowy sukces i poradzić sobie, będąc na szczycie. Jak wyglądała jej droga? Czy kobietom trudniej jest zrobić karierę w biznesie?

Reklama

W jakim momencie życia teraz się znajdujesz?

W bardzo dobrym. Chyba wreszcie dojrzałam do tego, by to życie dostosowywało się do mnie, a nie ja do niego. Wcześniej moje działania często wynikały z okoliczności i sytuacji, w jakiej się znajdowałam, a teraz nad tym wszystkim panuję.

I nie walisz już „pięścią w szklany sufit”?

To tylko tytuł mojej książki. Wcześniej nie mogłabym takiej napisać. Nie miałabym na tyle doświadczenia, żeby uogólnić to, czego się nauczyłam, i nie mogłabym też pracować w zawodzie, który mam teraz.

A jaki masz zawód właściwie?

Zajmuję się rekrutowaniem menedżerów na różne stanowiska – do korporacji i do prywatnych firm. Muszę znajdować najlepszych kandydatów i często przekonywać ich do tego, żeby zmienili pracę. To ludzie z dużymi sukcesami zawodowymi, pożądani w wielu miejscach. Przekonanie ich jest bardzo trudne.

Kusisz ich więc po prostu.

Nie, mnie kiedyś kuszono, gdy zmieniałam pracę, pamiętam więc, jak to jest. Ja tego nie robię, bo wiem, że taka życiowa zmiana to jeden z największych stresów. Nie chcę być w 100 procentach odpowiedzialna za czyjeś decyzje. Staram się tylko pokazać plusy i minusy, nigdy na nikogo nie naciskając. Zawsze daję wybór. Cieszy mnie, gdy ludzie, którzy podjęli decyzję o zmianie, są szczęśliwi, robią wielkie kariery. Ostatnio byłam na spotkaniu w jednej z dużych firm. Osoba, którą tam poleciłam, awansowała już na wiceprezesa. Byłam dumna, że ten człowiek zdecydował się na taką zmianę. Ja tym ludziom tylko pomagam, nigdy za nich nie decyduję.

Jesteś teraz łowcą – headhunterem. Na kobiety też zarzucasz wędkę?

U mnie wszyscy są równi.

Ale swoją książkę napisałaś dla nas, dla kobiet.

Tak, bo to my mamy więcej dylematów przy zmianie pracy i to my bardziej się zastanawiamy, czy to właściwy moment na taką zmianę.

Bo jesteśmy ostrożniejsze?

Tak i patrzymy na siebie przez lupę. Poza tym mamy wielkie poczucie odpowiedzialności, ale tłumaczę, że zawsze będziemy za kogoś odpowiadać. Trzeba więc wyważyć, co dla nas jest dobre, a nie dla innych. Musimy myśleć o sobie, bo inaczej nie będziemy skuteczne.

Tobie ktoś pomagał na początku?

Nie. Ja już bardzo długo pracuję w branży biznesowej, prawie od zawsze. Zaczęłam na studiach, na drugim roku. To okoliczności mi pomogły.

(...)

Od hotelowej recepcji do dyrektora dużego banku daleka droga. Jak to zrobiłaś?

Nie osiadałam na laurach, szukanie było moją siłą napędową, nie bałam się, próbowałam od początku. Najpierw pytałam, co mam do zrobienia, a dopiero potem, ile będę zarabiała. Najtrudniejsze było przejście z firmy fast-moving consumer goods do bankowości. Bank to zupełnie inne środowisko, inne zasady, musiałam nauczyć się wszystkiego od początku, nawet zachowań. Najtrudniejsze było pierwsze pół roku, potem już się wszystkiego nauczyłam.

Musiałaś przekonać mężczyzn w tym męskim świecie, że nie jesteś kobieciątkiem?

Oczywiście, że musiałam. Przede wszystkim nie mówi się tam do siebie po imieniu, w banku panują sztywne formuły. Nie można było wpaść do kogoś do pokoju i posiedzieć przy jego biurku. Nawet takie spotkania umawiała sekretarka. Nieraz popełniałam faux pas, bo i tak zwracałam się do wszystkich po imieniu albo sama robiłam sobie kawę w kuchni. Ubierałam się też podobno nie tak. Natomiast nie przypominam sobie, żeby moja kobiecość stanowiła jakiś problem.

Cały wywiad z Katarzyną Niezgodą w najnowszym numerze VIVY!, w kioskach już od 14 czerwca.

Reklama
MARCIN KEMPSKI/I LIKE PHOTO

Co jeszcze w nowym numerze VIVY! 12/2018?

Celia Jaunat i Grzegorz Krychowiak. Niezwykła historia miłości pięknej Francuzki i najbardziej stylowego piłkarza polskiej reprezentacji. Daria Ładocha, mistrzyni zdrowego gotowania opowiada o gotowaniu, córkach, wielkiej miłości i życiowych zakrętach. Katarzyna Niezgoda, znana bizneswoman wspomina dzieciństwo i rozlicza się z zawiedzioną miłością. A także… MUNDIAL 2018. Żony i narzeczone piłkarzy. Partnerki Neymara, Ronaldo, Messiego…Oto kobiety, które nie chcą być tylko ozdobą swoich mężczyzn.

Reklama
Reklama
Reklama