Tak Irena Santor mówiła o przemijaniu i tęsknocie: „Kiedyś trzeba będzie odejść. Bardzo solidnie się do tego przygotowuję”
„Cóż jest piękniejszego, niż żyć, istnieć? Interesuje mnie jutro, zwłaszcza odkąd zachorowałam na raka", mówiła
Spotkanie z panią Ireną Santor podczas sesji do magazynu VIVA! było dla nas niezwykłą przyjemnością i zaszczytem. Była również okazja do tego, by przeprowadzić z uznaną artystką wywiad wideo. „Mam bardzo nieskromne marzenie, bo to nie życzenie, ale marzenie. Ja bym chciała, żeby życie trwało bardzo długo...”, opowiadała nam Irena Santor. Wielka dama polskiej piosenki od lat 50. zachwyca Polaków swoim głosem. W 2021 ostatecznie rozstała się ze sceną, by dziś obserwować ją z boku. Piosenkarka wyznała nam, że coraz częściej zdarza się jej rozważać o kolejnym pożegnaniu.
Irena Santor o przemijaniu i chorobie
Są tematy, które wywołują w nas nostalgię, zadumę, a nawet strach. Jednym z nich jest rozmyślanie o odejściu. Najpierw bliskich, rodziny... Potem o swoim własnym. Irena Santor szczerze poruszyła w rozmowie z VIVĄ.pl ten niełatwy temat.
„Mam bardzo nieskromne marzenie, bo to nie życzenie, ale marzenie. Ja bym chciała, żeby życie trwało bardzo długo. W moim pojęciu oczywiście. Czyli do końca świata i jeden dzień dłużej. Ale to oczywiście złudne marzenie, wiem, że kiedyś trzeba będzie odejść", zwierzyła się nam pani Irena Santor. „Poważnie już mówiąc: bardzo się solidnie do tego przygotowuję. Bo to nie jest proste, by zgodzić się na to, że pewnego dnia przestanie się być", wyznała.
Mimo ciężkiej choroby, którą przeszła, wciąż z całego serca kocha życie. „Chcę cieszyć się każdą chwilą. Nie przestaję myśleć o dalszym ciągu, o tym, że mnie nie będzie. Nie chcę odchodzić...", dodawała w Echu Dnia. „Ja nie wiem, co jest u góry... Mówią, że tam ładniej. Mówią, że będzie mi tam dobrze. Mówią, że nie będę czuła smutku. A co to za życie, kiedy będę cały czas szczęśliwa? Musi być różnorodność w życiu. Ta różnorodność jest warta grzechu", mówiła Elżbiecie Pawełek.
W rozmowie z weekend.gazeta.pl dodawała: „Od dwóch lat dochodzi do mnie świadomość, że jestem stara. Dawniej tak o sobie nie mówiłam. Jestem stara, ale jestem też sprawna, śpiewam. Oby tak do końca świata i o jeden dzień dłużej, jak mówi Jurek Owsiak. Wyzbywam się myślenia o starości w pospolitym rozumieniu tego słowa — zgorzknienia, nieaktywności, smutku. Trzy, cztery lata temu, gdy Wojtek Młynarski już chorował, a ja nie wiedziałam, że jest aż tak chory, poprosiłam go, żeby napisał mi piosenkę o starości. "Tylko nie taką w stylu: potrzebuję pomocy i użalajcie się nade mną, tylko o mojej starości" - mówiłam mu. I napisał wiersz "Starość to nie jest wiek", który śpiewam z muzyką Seweryna Krajewskiego. Genialny tekst o tym, że starość to wybór. Ja wybieram życie. To piosenka o mnie", czytaliśmy w 2019 roku.
„Ktoś mnie kiedyś spytał, czy ja się godzę na przemijanie. Tak, tylko żeby ona trwało w nieskończoność! A czy się godzę na śmierć? Nie. Ciągle jeszcze nie. I dlatego tak mnie dotyka, kiedy ktoś bliski odchodzi. Bo ja tego nie rozumiem. Nie daj też Boże być na starość zależnym od kogoś. Jeżeli tak, to wolałabym szybko umrzeć. Wie pani, grunt, żeby mi pracowała głowa. Jak będzie pracowała, to zawsze mogę sobie znaleźć jakieś zajęcie. Spotkać się z kimś znajomym, poczytać książkę z czytnika", zdradziła Angelice Swobodzie.
W ubiegłym roku Irena Santor w szczerym wywiadzie, który ukazał się na łamach magazynu VIVA! opowiedziała również o swojej chorobie. „Wiedzieć, że jest się chorym na raka – to jedno, a wziąć się z tym problemem za bary – to drugie. Przepraszam, jak ktoś się dowiaduje, że ma cukrzycę, to zachowuje dietę, bierze sobie do serca zalecenia lekarza i nie uważa, że jest to koniec świata. W przypadku raka uważamy, że to koniec, bo dawniej tak było. Jeszcze w 2000 roku, kiedy zachorowałam, to był wyrok", czytaliśmy wówczas.
Podkreśliła też, że rak, z którym przyszło jej się zmierzyć, był złośliwy. Na szczęście artystce udało się pomóc. Dzisiaj żyje pełnią życia. W dodatku zaapelowała do kobiet: „Wiem, że to nudne, ale uparcie będę to powtarzała do końca świata. Ludzie, dziewczyny, już pomijam, że świat jest piękny, ale macie dzieci, rodziny, kochanków, przygody miłosne… Przepraszam, że to mówię, ale szanujcie to. Chciejcie, żeby wasze szczęście trwało długo, a nie żeby jakiś rak się w to wplątał i zabrał wszystko", kontynuowała ulubienica publiczności.
Rozmowę z nami zakończyła pięknymi słowami: „Cieszę się życiem, jakkolwiek zabrzmi to banalnie. Cóż jest piękniejszego, niż żyć, istnieć? Interesuje mnie jutro, zwłaszcza odkąd zachorowałam na raka. Pomyślałam wtedy: tak łatwo jest przestać być", podsumowała wybitna piosenkarka.
Przeczytaj też: Nic nie zapowiadało tragedii. Mroczne kulisy śmierci Robina Williamsa wyszły na jaw dopiero po latach...
Irena Santor, VIVA! 1/2022
Irena Santor — tęsknocie i rozstaniu ze sceną
Artystka w rozmowie z serwisem weekend.gazeta.pl opowiedziała również o tęsknocie za najbliższymi, których straciła w bardzo młodym wieku. „Byłam urwisem, a mama ciężko pracowała jako krawcowa, bywała wyczerpana. Ojciec mnie rozpieszczał, mówił: "Moja ukochana córeczka". Pamiętam go tylko z urywków wspomnień. Moi rówieśnicy z Solca też wychowywali się bez ojców. W miasteczku jest wmurowana tablica - "zamordowano tu 48 mężczyzn". Gdy miałam 16 lat, w 1950 roku, zmarła mama. I zostałam sierotą. Nie miałam też rodzeństwa. Ta tęsknota za ojcem, za rodziną pozostała we mnie do dziś", mówiła Angelice Swobodzie.
Za czym jeszcze tęskni? Okazuje się, że za pewną lalką. „W czasie okupacji nie miałam lalki, a bardzo chciałam. Stawałam przed sklepem dla Niemców i z nosem przyklejonym do szyby patrzyłam na te lalki. Tak się złożyło, że moja ciotka dostała nakaz pracy w kantynie dla niemieckiego wojska stacjonującego w Solcu. Poznała oficera z Wehrmachtu i poprosiła go, czy nie załatwiłby jej lalki dla bratanicy. Oficer napisał do córki w Hamburgu, która miała kolekcję lalek i poprosił ją o jedną dla mnie. Przysłała. W Boże Narodzenie, do naszej skromnej chatki, bo z mieszkania nas wcześniej wyrzucono, przyszła ciocia z niemieckim oficerem. Zamarłam na widok munduru. Sparaliżowało mnie. Oficer postawił karton, a mama mówi: "Otwórz". Otworzyłam wieko drżącymi rękami. Patrzę, a w środku jest lalka. Nie pamiętam, jak wtedy zareagowałam, ale doświadczenia tego, co się nazywa spełnieniem marzeń, nie zapomnę", kontynuowała. Lalki jednak nie zachowała, bo jak sama przyznała: „W 1947 roku, gdy przeprowadzałyśmy się z mamą do Polanicy, zostawiłam ją córce przyjaciółki mamy.
Przez wiele lat wybitna artystka występowała na scenie. Ciężka praca w końcu jednak zaczęła dawać się we znaki, a występy stawały się coraz bardziej wyczerpujące. Jednak Irena Santor wykorzystała swój czas na estradzie najlepiej jak mogła. Przez siedemdziesiąt lat nagrała ponad tysiąc piosenek i koncertowała w wielu miastach. W życiu zawodowym osiągnęła tak wiele sukcesów, że pozazdrościć mógłby jej niejeden artysta.
Słynna polska piosenkarka skończyła w ubiegłym roku 88 lat. Swoją muzyką oczarowywała kolejne pokolenia przez przeszło siedem dekad. Przeboje takie jak „Powrócisz tu”, „Już nie ma dzikich plaż”, „Tych lat nie odda nikt” zna każdy Polak. Na całe szczęście muzyka się nie starzeje i wciąż kochamy każdy z wymienionych utworów.
Sprawdź też: Żyła w ciągłym strachu i niepewności. Katarzyna Figura mówi, że wybaczyła byłemu mężowi
Co jeszcze zdradziła nam pierwsza dama polskiej sceny muzycznej? Obejrzyj nasze wideo do końca i przekonaj się.
Irena Santor, VIVA! 1/2022