Reklama

Gdy dostał się na wymarzone studia do Łódzkiej Filmówki, wszystkie zajęcia stacjonarne odwołano. Pandemia wymusiła na Antku Sztabie i jego kolegach naukę zdalną, która zdaniem aktora nie miała sensu. Chwilę później bohater naszego najnowszego wideo zdecydował się przenieść do Krakowa. To tam kontynuował studia i to także tam dojrzewały z nim kolejne przemyślenia związane z noszeniem znanego nazwiska. Czy profesorowie traktowali go inaczej?

Reklama

[Ostatnia publikacja tekstu na VUŻ i Viva Historie 07.02.2025 r.]

Antek Sztaba o swoim nazwisku i ocenach na studiach

Podczas sesji do magazynu VIVA! Antek Sztaba dał się namówić na wywiad wideo dla serwisu VIVA.pl. Nasz reporter przypomniał aktorowi, że do łódzkiej filmówki na studia dostał się w pandemii. Czy takie studia w ogóle mają sens? „Nie. Nauczenie aktorstwa przez komputer nie ma większego sensu. Wiele zajęć mieliśmy odłożonych na później. Pamiętam, że w związku z tym było wiele frustracji. No bo jednak dla każdego adepta zdającego do szkoły, dostanie się do niej jest wielkim wydarzeniem. Są duże oczekiwania. A tu nagle przychodzi rozczarowanie, bo przychodzisz tam i w pierwszym tygodniu szkoły zamykają nas i przez pół roku każdy siedzi w swoim mieszkaniu. W ten sposób coś ważnego zostało nam odebrane”, powiedział nam Antek.

„Ale też pamiętam, że każdemu pandemia coś odebrała. Ktoś był wtedy na pierwszym roku studiów – jak ja, a ktoś w gimnazjum i nie miał balu gimnazjalnego, a jeszcze kto inny był w liceum i nie miał studniówki. Takie życie”, dodał.

CZYTAJ TEŻ: Z wizytą w domu u Katarzyny Kasi i jej mamy: tak dziennikarka zapamiętała swoje dzieciństwo. Kazano jej jedno

Antek Sztaba, VIVA! 2/2025
Antek Sztaba, VIVA! 2/2025 Fot. ŁUKASZ KUŚ

Innym tematem, który dotyczy aktora, są plusy i minusy posiadania znanego nazwiska. Czy uważa, że ma przez nie trudniej? „U mnie się to zmienia. To nie jest tak, że o tym nie myślę albo że nie widzę jakichś komentarzy, którzy piszą na mój temat chyba coś nieszczęśliwi ludzie. Jednak z czasem, jak coraz bardziej osadzam się w tym zawodzie; jak widzę, że jestem brany do nowych projektów; jak czuję, że dobrze sobie w nich radzę, że umiem to robić, to wiem, że to nie jest przypadek. To nie jest tak, że ktoś sobie chciał podpromować sobie projekt nazwiskiem, na które nie zapracowałem, tylko które po prostu dostałem. Przestaję się więc tematem nazwiska po prostu przejmować”, powiedział nam przed kamerą VIVY.pl. „Przestaję czuć, że są ludzie, którym muszę coś udowodnić - to grono się po prostu coraz bardziej zmniejsza. Przestaje mnie interesować zdanie ludzi, których nigdy w życiu nie widziałem i nie zobaczę”, dodał Antek i podkreślił, że słucha tylko tych, którzy są dla niego ważni – bliskich, rodziny i swoich autorytetów.

Aktor, który jest zatrudniany do wielu ciekawych spektakli, filmów i serialu – jak choćby najnowsza produkcja „Przesmyk” dostępna na platformie MAX – od zawsze wiedział, że niezależnie o tym, co ludzie o nim myślą, da sobie w zawodzie radę. Szedł po swoje, nawet jeśli przez znane nazwisko czy inne czynniki, miał niskie oceny na studiach. Jak widzieli go profesorowie? „W szkole byłem uwalany. Ale mnie nigdy nie obchodziły oceny w szkole, bo jak można dać piątkę z aktorstwa albo czwórkę z tego, jak się piosenkę zaśpiewa. Ja wiem, że tam się musi wszystko z punktami ECTS zgadzać, ale nigdy się tym nie przejmowałem. Byłem taki: „no dobra, ja i tak idę po swoje i sobie możecie dawać te trójki””, usłyszeliśmy w rozmowie z VIVĄ.pl.

Reklama

Cały wywiad wideo zobaczysz na górze strony oraz na naszym YouTubie. Z naszego wideo dowiesz się, dlaczego aktor woli być Antkiem, nie Antonim; czy pomaga ukochanej Zalii w jej muzycznej drodze i jak dostał rolę w "Przesmyku".

Antek Sztaba, VIVA! 2/2025
Antek Sztaba, VIVA! 2/2025 Fot. ŁUKASZ KUŚ
Reklama
Reklama
Reklama