Z wizytą w domu u Katarzyny Kasi i jej mamy: tak dziennikarka zapamiętała swoje dzieciństwo. Kazano jej jedno
„W tym temacie nie miałam wolności”, mówi nam
Profesor Barbara Czerska jakiś temu zaprosiła nas do swojego domu. Około sto kilometrów od Warszawy odnalazła niedawno swoje miejsce na Ziemi. To właśnie tam wykonaliśmy zdjęcia do najnowszej VIVY!. Zdjęcia, których bohaterką nie była jedynie znana filozofka, ale i jej córka Katarzyna Kasia. Prowadząca program „Kwiatki polskie” opowiedziała nam przed kamerą VIVY.pl o swoim dzieciństwie.
Ostatnia publikacja tekstu na VUŻ i Viva Historie: 01.02.2025 r.
Książki w domu Barbary Czerskiej i Katarzyny Kasi – wspomnienia z dzieciństwa
Gdy weszliśmy do domu naszych bohaterek, zauważyliśmy mnóstwo książek. To one najmocniej tworzą klimat tego miejsca. Przed kamerą VIVY.pl Katarzyna Kasia odpowiedziała nam na pytanie, czy gdy była mała, mama dawała jej dowolność w tym, czy chciała czerpać przyjemność z czytania, czy nie? „Totalnie nie dawała żadnej wolności”, odpowiedziała Katarzyna Kasia, mocno się uśmiechając. „Jak byłam mała, to wcale nie chciałam czytać książek. Chciałam się bawić z lalkami. To normalne, że ludzie jak są mali, to chcą się bawić z lalkami. A ona dała mi książkę, zamknęła mnie z nią w kuchni i powiedziała, że nie wyjdę, dopóki nie przeczytam. Strasznie płakałam, wiesz? I to była książka, którą do dzisiaj mam”, opowiedziała Rafałowi Kowalskiemu z VIVY.pl.
„Dziś już wiem, że to była zresztą opowieść bardzo piękna, skandynawska, o dziewczynce Zuzi i jej lalce, i o jednorożcu. Ale wtedy strasznie ryczałam i byłam wściekła, byłam zła. To był akt przemocy. A potem jakoś tak zaczęłam czytać i tak mi się dobrze całkiem czytało, i tak już zostało z tym czytaniem. Zaczęłam bardzo wcześnie, bo miałam do tego warunki - książki stały w domu wszędzie”, dodała.
Czy dokładnie tak zapamiętała wspomnianą sytuację mama dziennikarki? „To prawda. Zmuszałam, zmuszałam i jestem z tego dumna”, śmiała się przed naszą kamerą pani Barbara. „Sama odebrałam bardzo surowe wychowanie. Byłam jedynaczką. Moja mama często bardzo długo pracowała. I wtedy ojciec, żeby się ogolić, rysował mi na podłodze kredą koło, sadzał mnie w środku i mówił: nie ruszaj się stąd. I ja się nie ruszałam. To dlaczego ona nie mogła przeczytać „Jednorożca”?”, pytała z humorem.
„Książki są przede wszystkim bardzo dobrym towarzystwem. To Seneka powiadał, że jak przychodzi ktoś z wizytą, to można na to wcale nie mieć ochoty. Nie możesz sobie wybrać, że ten przyjdzie czy tamten, tylko ktoś puka albo dzwoni, że wpadnie. Musisz się na to zgodzić. A książki stają sobie spokojnie na półce. Wtedy, kiedy chcesz, bierzesz tę książkę, którą chcesz, czytasz ją tak długo, jak chcesz i nie obrazi się, jak ją odłożysz”, usłyszeliśmy też z ust pani profesor.


Katarzyna Kasia ma tak samo na imię i nazwisko. Dlaczego?
A jak to było, że z całego wachlarza imion dla dziewczynek pani Barbara Czerska i jej mąż prof. Andrzej Kasia wybrali dla córki imię Katarzyna? Mama dziennikarki śmieje się, że dzięki temu córka ma nie tylko po tacie nazwisko, ale i imię.
Ulubienica widzów TVP pamięta historię, kiedy taki wybór przysporzył jej trochę stresu. „To było koszmarne. Jak poszłam pierwszy raz do przedszkola, to pani zapytała mnie, jak masz na imię, a ja powiedziałam Kasia. Więc pani zapytała o nazwisko i ja znów powiedziałam Kasia. Pani na to: „nie kochanie, pytam o nazwisko”. Po pół godziny już leżałam na podłodze, waląc rękami i nogami w podłogę i płacząc jak fontanna. Przyjechała mama i powiedziała: „ale ona naprawdę się nazywa Kasia Kasia”. Już potem gorzej nie było”, opowiedziała dziennikarka w rozmowie z VIVĄ.pl.
