Weronika Marczuk o rodzinie w Ukrainie: „Nie wyjeżdżają. Wiedzą, że jest już za późno"
Prawniczka przyjęła rodaków do swojego domu w Polsce
Dwudziestego czwartego lutego wojska Władimira Putina zaatakowały Ukrainę. Tego samego dnia Weronika Marczuk udzieliła nam wywiadu o sytuacji na Wschodzie. Krystynie Pytlakowskiej opowiedziała o bliskich, którzy zostali w Ukrainie i o tym, jak dowiedziała się o wojnie. Teraz prawniczka pomaga jak tylko może.
Weronika Marczuk jest w kontakcie z rodziną w Ukrainie. Nie chcą uciekać
W czwartek Weronika Marczuk przekazała VIVIE.pl, że w jej rodziny tylko mama przebywa z nią w Polsce. Reszta – ponad 20 kuzynów z założonymi przez nich rodzinami – pozostaje w Ukrainie. Jak się czują? „Mieszkają po całej Ukrainie i wszyscy są w domach, a niektórzy nawet w pracy. Ludzie trzymają możliwy spokój, są przygotowani, każdy ma dokumenty i walizki przy sobie. Teraz nic już nie pomoże, nie ma nigdzie ucieczki, drogi są zablokowane, korki na wyjazdach, korki na granicach, w powietrzu zakaz poruszania się. Pozostaje się trzymać, modlić, wspierać wzajemnie i reagować w zależności od wydarzeń”, powiedziała nam Weronika Marczuk.
Czy ktoś z jej bliskich myślał o opuszczeniu kraju i np. przyjeździe do Polski? „Moi się nie wybierają. Wiedzą, że jest już za późno. I większość nie chce”, mówiła prawniczka 24 lutego.
Poprosiła też o zachowanie możliwego spokoju. „Jeśli zaczniemy umierać ze strachu, to po prostu nas już nie ma. Na to liczy niestety wróg. A żeby przetrwać, najlepiej obserwować co piszą chłopcy i dziewczyny z frontu. Cieszą się, gdy udaje się zatrzymywać ataki, albo że działania rosyjskie są w jakiś sposób neutralizowane. To małe pocieszenie, ale wyobraźmy sobie, jak oni się tam wszyscy czują”, przyznała w rozmowie z dziennikarką VIVY.pl.
Jak Weronika Marczuk dowiedziała się o trudnej sytuacji w Ukrainie? Jak wygląda pomoc?
W tym samym wywiadzie usłyszeliśmy też o tym, jak do mamy małej Ani dotarły wieści o początku wojny oraz jak ona i jej znajomi organizują wsparcie. „O piątej rano już miałam telefon z Kijowa od swoich byłych współpracowników. Zadzwonili, że właśnie słychać bombardowania, że trzęsą się budynki, wyją syreny. Wczoraj krążyły już informacje od naszego wywiadu, wojskowi się nagrywali że o czwartej rano ma nastąpić atak. Niestety się potwierdziło. Wszyscy jesteśmy w kontakcie, oby była łączność, to najważniejsze żeby wiedzieć, wspierać tych ludzi. Już Ukraińcy z całego świata się organizują, ze Stanów, z Grecji, z siedemdziesięciu innych krajów, mamy na szczęście swoje kanały łączności. Wszyscy się uaktywniają”.
W nocy Weronika Marczuk dodała na Instagrama post, w którym poinformowała, że sama przyjęła do mieszkania kilku ukraińskich imigrantów. Otrzymali oni ręczniki w kolorze flagi. „Nasze dziewczyny dojechały, odpoczną u nas. […] PS zupełnie przypadkowo nawet wyjęłam ręczniki w odpowiednich kolorach, wierzymy ze to znak, iż mamy tylko jedno wyjście: WYGRAĆ TĄ BESTIALSKĄ WOJNĘ! Dziewczyny was pozdrawiają kochani, nie wyobraźcie jak piękne to uczcie gdy możesz się nimi zaopiekować”, napisała Weronika Marczuk.
Przekazała też, że wszyscy, którzy chcą ugościć u siebie imigrantów mogą zgłosić się do Towarzystwa Przyjaciół Ukrainy.
Zobacz też: Wspaniały gest Kuby Błaszczykowskiego. Piłkarz przekazał pieniądze na pomoc Ukrainie