Niezwykłe Stany Prokopa to projekt, w który Marcin Prokop wszedł już czwarty raz. Po swojemu, bez cenzury i z ekipą życzliwych sobie ludzi – tak prezenter realizuje serię reportaży, w których podróżuje po Ameryce. W najnowszym sezonie pyta swoich bohaterów o to, czym jest dla nich szczęście. Ostatni wyjazd zmienił też wiele w nim samym…

Reklama

Marcin Prokop o zmianach w swoim życiu.

Już w niedzielę po Dzień Dobry TVN zobaczymy drugi odcinek nowej serii „Niezwykłych Stanów Prokopa”. Jego bohaterką będzie Magda Wosińska – zawodowa fotografka, która współpracowała z największymi sławami Hollywood. Czego od niej nauczył się Marcin Prokop? „Mama Magdy niedawno zmarła na nowotwór. Swoją postawą nauczyła mnie – choć brzmi to jak banał – że często zaniedbujemy tych, którzy są najbliżej. Bo wydaje się nam, że będą zawsze. A potem, gdy opuszczają nas w sposób gwałtowny, w ich miejsce powstaje wielkie krwawa rana. Więc teraz sam jestem bardziej uważny na ludzi, którzy tworzą moje szczęście, którzy są dla mnie ważni”, powiedział VIVIE.pl Marcin Prokop.

Dał też przykłady na to, jakie konkretnie zmiany wprowadził w swojej codzienności. „Po powrocie z USA zadzwoniłem do paru dawno niewidzianych znajomych i wyszedłem z inicjatywą wspólnego spotkania. A to nie jest oczywiste, bo zwykle to mnie się wyciąga z domu. Byli zdziwieni. Nawet dopytywali, gdzie jest podstęp. To też pokazuje zatem skalę moich zaniedbań towarzyskich”, przyznał. „Powpisywałem do kalendarza różne ważne rocznice, urodziny, imieniny. Nigdy wcześniej o to nie dbałem. A przecież wiem, że dla wielu ludzi takie gesty są ważne. Wprowadziłem w życie cały szereg mikroruchów, dzięki którym ludzie mi istotni, poczują się otuleni”, dodał w rozmowie z Rafałem Kowalskim.

fb

Tak Marcin Prokop zaczynał w Mam Talent. Wraz z Szymonem Hołownią sprzeciwił się produkcji

Dziś dziennikarz może tworzyć program w pełni autorski. Ale nie zawsze z taką łatwością decydenci w telewizji ufali jego pomysłom… „Takim starciem na miarę Gwiezdnych Wojen były początki Mam talent. To był projekt dla stacji bardzo ważny, ale też dość ryzykowny, bo nie wiadomo było, jak przyjmie się w Polsce. Ja i Szymon byliśmy prowadzącymi wytypowanymi na ostatnią chwilę. Byliśmy swego rodzaju eksperymentem, w który nie wszyscy wierzyli”, usłyszeliśmy przed kamerą VIVY.pl.

Baranowski/AKPA

Co było dalej? „Nagle się okazało, że ci prowadzący brykają sobie po swojemu. Zaczynają robić wszystko tak, jak oni sobie to wyobrażają. Odrzucają wcześniej napisany scenariusz. I to wywołało popłoch w szeregach produkcji. Wymagała wielu dyskusji – mniej i bardziej przyjemnych – i próśb o to, by nam zaufać. Bo wbrew pozorom wiedzieliśmy, co robimy. Ostatecznie wyszło na nasze, bo publiczność mnie i Szymona polubiła. Ale zanim to się udało, to dużo było nerwów”, wspomina prezenter.

Zobacz także

Całą naszą rozmowę wideo zobaczysz na górze strony.

Reklama

Czytaj także: Joanna Senyszyn uważa, że byłaby dobrą matką, jednak nigdy nie doczekała się dzieci. Zdradziła powód

Bartek Wieczorek/LAF AM
Reklama
Reklama
Reklama