Reklama

Najlepsza Drugoplanowa Rola Kobieca – statuetkę w tej kategorii odebrała wczoraj podczas gali ORŁY 2024 Agnieszka Grochowska. Na chwilę po zakończeniu transmisji aktorka porozmawiała z nami o pierwszych emocjach, symbolicznym wymiarze swojej postaci w filmie „KOS” i tym, co obiecała ukochanym synom. Władysław i Henryk dopingowali mamę przed telewizorem.

Reklama

Agnieszka Grochowska o dzieciach. To jej najwięksi przyjaciele

Z sukcesu aktorki dumni są nie tylko wielbiciele jej talentu i widzowie filmu KOS, ale też najbliższa rodzina, a przede wszystkim synowie – 12-letni Władysław i o 4 lata młodszy Henryk.

Aktorka odbierała statuetkę pełna emocji. W swoim przemówieniu przepięknie mówiła o swojej drodze. „Dziękuję, że mogę robić w Polsce filmy. I dziękuję, że mogę je robić z wami”, zwróciła się do kolegów. Oklaskiwana przez publiczność Teatru Polskiego zeszła ze sceny, a tym samym – jak później przyznała – zapomniała o jednym.

„Obiecałam moim dzieciom, że jak dostanę nagrodę, to powiem coś ze sceny. I zapomniałam. Zapowiedziałam im, że bardzo im podziękuję. Są moimi dwoma największymi przyjaciółmi. Miało wybrzmieć: „Władzik, Niutek – jesteście najlepsi. Bardzo Wam dziękuję!”

Przypomnijmy, co o wychowaniu synów aktorka mówiła kilka lat temu w Dzień Dobry TVN. „Ja czasem mam wrażenie, że jestem bliska szaleństwa. (...) Jeśli masz dużo zadań, i one są emocjonalne. (...) Zastanawiam się, gdzie jest granica wytrzymałości, ile tych emocji jesteś w stanie sobie pomieścić”, słuchaliśmy. „Myślałam, że będzie mi łatwiej być mądrym i zrównoważonym rodzicem, nie projektować na nich swoich wspomnień, obaw”, dodała z kolei w Gazecie Wyborczej.

ZOBACZ TEŻ: ORŁY 2024: Oto najpiękniejsze kreacje z 26. gali rozdania nagród Polskiej Akademii Filmowej

Agnieszka Grochowska chroni prywatność dzieci i ich rodzinnych zdjęć nie znajdziecie na jej kontach w mediach społecznościowych.

Kurnikowski

Agnieszka Grochowska o filmie Kos i sytuacji kobiet

Gdy zapytaliśmy aktorkę po gali Orłów o to, jak smakuje nagroda za najlepszą rolę, odpowiedziała szczerze, że praca na planie Kosa była grą zespołową. „Nie ma mojej roli bez roli moich kolegów. Taka jest prawda, to była praca zespołowa. Stanowiliśmy w tym projekcie wręcz zespół teatralny. Żeby uzyskać efekt, który widać na ekranie – w scenach przy stole – trzeba było nakręcić bardzo wiele ujęć, z różnych kątów. A to oznacza, że my graliśmy to samo przez wiele godzin. Czy na nas była kamera czy nie, zawsze z takim samym zaangażowaniem. To była ogromna przyjemność siedzieć obok Roberta Więckiewicza, Bartka Bieleni, Piotrka Packa i patrzeć na to, jak świetnie grają”, usłyszeliśmy.

CZYTAJ TAKŻE: Agnieszka Holland o Zielonej granicy w pierwszym wywiadzie po Orłach 2024. Apeluje do polityków

Rola pułkownikowej Marii Giżyńskiej miała dla niej wyjątkowe znaczenie. „Dla mnie w pewnym sensie moja rola symboliczna. Od początku rozmawialiśmy z reżyserem o tym, że ani ja, ani on nie chcemy, by moja kobieca postać była tylko od podawania napojów przy stole. Nie chcieliśmy, by to była taka służebna postać. Zależało nam na tym, żeby miała pełnoprawne miejsce przy stole. I to się ciekawie wpisuje w dyskurs, który jest obecnie. Wydaje mi się, że to jest tak, że nawet jeśli to miejsce przy stole masz, ale przez wiele lat go dla ciebie nie było, to musisz uwierzyć, że tam jesteś”, powiedziała Agnieszka Grochowska Rafałowi Kowalskiemu z VIVY.pl.

Dodała też, że często podczas pracy na planie myślała o sytuacji kobiet w Polsce. „Podczas tych zdjęć sama przełamywałam w sobie takie dziwne uczucie, że „a może ja nie mogę się odezwać?”. A przecież mogę. I mam nadzieję, że kobiety w tym kraju nigdy nie będą już miały tego problemu. I że dla wszystkich to stanie się oczywiste. W każdej dziedzinie i na każdym polu, który dotyczy kobiet”.

Cały wywiad obejrzysz na górze strony.

Reklama

Agnieszka Grochowska, Viva! 2013

Olga Majrowska
Reklama
Reklama
Reklama