Adam Bodnar kiedyś i dziś... Jak żyje odkąd przestał być Rzecznikiem Praw Obywatelskich?
Zobacz nasz wywiad
- Rafał Kowalski, Katarzyna Piątkowska
Od roku Adam Bodnar nie jest już Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Jak dziś wygląda jego życie? Co się zmieniło i czy z takiego obrotu spraw cieszą się jego bliscy? Poznaj doktora habilitowanego nauk prawnych jeszcze lepiej, niż do tej pory. Co powiedział przed kamerą VIVY! oraz Katarzynie Piątkowskiej?
Adam Bodnar kiedyś i dziś. Fragment wywiadu
Uczy się Pan na swoich błędach?
Cały czas. Ale nie zawsze nauka z błędów z przeszłości może okazać się wystarczająca, aby uchronić przed błędami w przyszłości. Na pewno jestem teraz uważniejszy. Bo jak już mówiłem, wcześniej życie prywatne nie zawsze mi się układało.
Z Pana winy?
Moja była żona na pewno ucieszyłaby się, gdybym wziął całą winę na siebie. Ale mi się wydaje, że jak się związek rozpada, to zawsze jest wina obu stron. Na pewno dużo pracowałem. I ta praca, służba publiczna, zawsze była dla mnie bardzo ważna.
Ważniejsza niż rodzina?
Teraz staram się tak robić, żeby wszystko było równoważne. Po latach jesteśmy bogatsi w doświadczenia, inaczej patrzymy na różne rzeczy. Cieszę się, że od ośmiu lat jestem w szczęśliwym związku.
Czytaj też: „Łatwiej mi teraz łączyć życie zawodowe z prywatnym”, mówi nam Adam Bodnar
Początek Pana związku z żoną Magdą przypadł na „rzecznikowanie”.
Gdy się poznaliśmy, Magda wiedziała, że jestem aktywny w życiu publicznym. Na szczęście przetrwała ze mną wszystkie trudne chwile. Dała mi miłość, poczucie stabilności, bezpieczeństwa i przestrzeń, żebym mógł normalnie funkcjonować. Ale ja wiem, że to nie jest przestrzeń bezwarunkowa.
Ciekawa jestem ceny.
To nie jest tak, że mogę sobie pojechać na kolejną, 17. już w tym miesiącu konferencję i Magda się nie skrzywi i powie: „Tak, tak, kochanie, dobrze, przecież ty masz misję”.
Negocjujecie?
Nie chodzi o negocjacje. Magda rozumie wyzwania związane z moją pracą. Ale za wszelką cenę staramy się zachować jakąś przestrzeń normalności i odcięcia się od spraw publicznych. Dbamy o rytuały, korzystamy z nich, ile się da. Jak jestem w Warszawie, zawsze staram się tak wszystko zaaranżować, żeby naszego pięcioletniego synka zawieźć do przedszkola, a potem Magdę do pracy. Ta poranna 40-minutowa podróż to jest nasz czas.
Żona nie pozwala Panu zatracić się w pracy, czy Pan sam o to dba?
Oboje o to dbamy. Ona pracuje w administracji państwowej, wie, na czym polega funkcjonowanie państwa. Niestety bywam mało asertywny, a to się kończy kolejnymi wyjazdami. Jako RPO miałem do dyspozycji kierowcę. W trakcie podróży mogłem pracować. Teraz jeżdżę sam. Przemówienia już po drodze nie przygotuję. Nie wszędzie można łatwo dojechać koleją. Wiem, że brzmię jak wtórny pracoholik. Przecież przez ten rok, od kiedy przestałem być rzecznikiem, zdążyłem przygotować książkę „Nigdy nie odpuszczę”, napisać z 60 felietonów, poprowadzić audycje w radiu, odbyć ileś tam wyjazdów zagranicznych, wykładać na SWPS-ie, gdzie jestem dziekanem wydziału prawa. Ale bardzo staram się dbać o czas spędzony z rodziną.
Miał Pan przechodzić proces restrukturyzacji zawodowej.
I on przebiega pomyślnie, bo odpocząłem od poczucia codziennego zaangażowania i odpowiedzialności za bieżące sprawy. Natomiast to nie znaczy, że przestałem interesować się ogólną sytuacją w państwie. Przeciwnie. Natomiast czas RPO wspominam jako nieustanną wielką odpowiedzialność. RPO byłem przez prawie sześć lat. Ostatni rok był szczególny, bo nie wiedziałem, kiedy zakończę urzędowanie ze względu na brak wyboru nowego RPO i toczącą się sprawę przed TK. Był taki moment, że nie mogliśmy w zasadzie niczego zaplanować.
[…]
Polityka Pana kręci?
Tego jeszcze nie wiem. Wiadomo, że jeżeli się przygotowuje taką książkę jak moja, pojawia się takie pytanie. A ja się cały czas zastanawiam, czy jestem gotowy na przejście z roli działacza na rzecz praw człowieka, aktywisty, eksperta, naukowca, recenzenta do świata polityki, gdzie gra się według innych reguł. Nie zawsze liczy się merytoryczna racja czy ideały.
Czy jest Pan poważnym człowiekiem?
Mam wrażenie, że przez wiele lat to była moja wada życiowa, że byłem, użyję tu rosyjskiego sformułowania, strasznie „sieriozny” we wszystkim, co robiłem. Bardzo poważnie podchodziłem do swoich obowiązków, do wszystkiego, co robię. Dalej staram się tak robić. Ale w życiu prywatnym nauczyłem się być bardziej elastyczny i dać sobie więcej luzu.
___
Więcej o tym, jak dziś wygląda zawodowa codzienność Adama Bodnara dowiesz się z wywiadu wideo, który opublikowaliśmy na górze strony.