Reklama

Gdy po sześciu latach przestał pełnić funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich mówił, że chce mieć okres restrukturyzacji zawodowej. Ale myliłby się ten, kto by twierdził, że Adam Bodnar choć na chwilę zrezygnuje z pracy. W wywiadzie dla VIVY! opowiedział czym się teraz zajmuje i co udało mu się przez ostatni rok zdziałać.

Reklama

Praca w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, RPO, spotkania z ofiarami tortur, z ludźmi, którzy mają za sobą traumy, ogromne problemy. To musi kosztować dużo emocji.

Bardzo dużo. Dlatego teraz zajmuję się prawami człowieka, ale trochę w inny sposób – publikuję, uczestniczę w debatach, podróżuję po kraju, prowadzę audycje. Kiedyś mówiłem, że po zakończeniu kadencji RPO chcę mieć okres restrukturyzacji zawodowej. Staram się teraz zobaczyć, czy można być skutecznym poprzez codzienny wpływ na debatę publiczną. Z tym się niestety wiąże poczucie, że nie wszystkie moje wypowiedzi się podobają i czasami trudno czytać komentarze na swój temat.

I teraz Pan sprawdza, czy takie inne życie się Panu podoba?

To nie jest kwestia podobania. Traktuję swoje zaangażowanie publiczne jak odpowiedzialność w stosunku do tych, którzy mi ufają i wciąż chcieliby, abym był aktywny w sferze publicznej. Natomiast łatwiej mi teraz łączyć życie zawodowe z prywatnym.
(…)

Żona nie pozwala Panu zatracić się w pracy, czy Pan sam o to dba?

Oboje o to dbamy. Ona pracuje w administracji państwowej, wie, na czym polega funkcjonowanie państwa. Niestety bywam mało asertywny, a to się kończy kolejnymi wyjazdami. Jako RPO miałem do dyspozycji kierowcę. W trakcie podróży mogłem pracować. Teraz jeżdżę sam. Przemówienia już po drodze nie przygotuję. Nie wszędzie można łatwo dojechać koleją. Wiem, że brzmię jak wtórny pracoholik. Przecież przez ten rok, od kiedy przestałem być rzecznikiem, zdążyłem przygotować książkę „Nigdy nie odpuszczę”, napisać z 60 felietonów, poprowadzić audycje w radiu, odbyć ileś tam wyjazdów zagranicznych, wykładać na SWPS-ie, gdzie jestem dziekanem wydziału prawa. Ale bardzo staram się dbać o czas spędzony z rodziną.


Czytaj także: Katarzyna Błażejewska-Stuhr i Maciej Stuhr o pierwszym spotkaniu i miłości

Olga Majrowska

Miał Pan przechodzić proces restrukturyzacji zawodowej.

I on przebiega pomyślnie, bo odpocząłem od poczucia codziennego zaangażowania i odpowiedzialności za bieżące sprawy. Natomiast to nie znaczy, że przestałem interesować się ogólną sytuacją w państwie. Przeciwnie. Natomiast czas RPO wspominam jako nieustanną wielką odpowiedzialność. RPO byłem przez prawie sześć lat. Ostatni rok był szczególny, bo nie wiedziałem, kiedy zakończę urzędowanie ze względu na brak wyboru nowego RPO i toczącą się sprawę przed TK. Był taki moment, że nie mogliśmy w zasadzie niczego zaplanować.

Na przykład wakacji?

W końcu nie muszę się martwić, czy coś w tej Polsce nie wybuchnie i będę musiał wracać.


Prowadzi Pan jeszcze audycję w młodzieżowym radiu. Po co to Panu?

Chciałbym trafić ze swoim przekazem, który opiera się na ideach, do młodych ludzi.

Już Pan wie, jak to zrobić?

Cały czas szukam sposobu. Jednym jest właśnie ta audycja.


Może się Pan ćwiczyć na synach.

Z 17-letnim i 15-letnim staram się rozmawiać o różnych rzeczach i wyciągać od nich informacje. Trzeci jest jeszcze za mały, bo ma dopiero pięć lat. Pyta pani, po co to robię? Jeśli chcę cały czas być obecny w sferze publicznej, mówić o ideach, starać się przekonywać do rzeczy, które są dla mnie ważne, takich jak praworządność, integracja europejska, klimat, prawo do prywatności, to muszę ten świat choć trochę zrozumieć. Ostatnio dzięki 15-letniemu synowi w mojej audycji „Prawy Adam” poruszyłem sprawę procesu Amber Heard vs Johnny Depp. Wcześniej nie chciałem, bo uważałem, że to jest takie celebryckie. I dopiero od niego dowiedziałem się, że młodzież się tym pasjonuje. A to, że dzięki niemu poruszyłem ten temat, okazało się dla niego bardzo ważne.

Reklama

Cały wywiad w nowym numerze VIVY!. Magazyn dostępny w punktach sprzedaży od 7 lipca 2022 roku

Bartek Wieczorek/Visual Crafters
Reklama
Reklama
Reklama