Reklama

Warszawa w okresie 20-lecia międzywojennego miała swój niepowtarzalny klimat. Nie bez powodu nazywana była Paryżem Północy. Stolica Polski zachwycała architekturą, z jednej strony horyzont zasłaniały monumentalne gmachy, z drugiej klasycystyczne budynki.

Reklama

Przedwojenna Warszawa była imponującym, tętniącym życiem miastem, które wyróżniało się na tle europejskich stolic. Ludzie zdawali się wierzyć, że czeka ich wspaniała przyszłość w nowej, odmienionej stolicy. Pragnienia te zniszczyła wojna, która pochłonęła całą magię Warszawy, odebrała jej to, co ją wyróżniało, a zostawiła kawałek ziemi przykryty gruzem, pozostałościami po budynkach i krwią ludzką.

W porannych godzinach ruch na warszawskich ulicach był niewielki. Porcelanowe lalki na sklepowych wystawach stały samotnie i zerkały na puste uliczki. Dopiero o późniejszej porze miasto ożywało. Parki zapełniały się radosnymi dziećmi biegającymi alejkami, a dorośli napawali się ciepłem promieni słonecznych i pięknymi widokami na Wisłę.

Reklama

A gdy zapadał zmrok Warszawa jeszcze nie zasypiała. Plac Teatralny mienił się wtedy świecącymi neonami, reklamami na dachach kamienic i latarniami. Tysiące kolorowych lampek migało, oświetlając sztucznym blaskiem puste już ulice. Mimo że ruch na drogach zastygał, nie wszyscy Warszawiacy udawali się do ciepłych domów. Ci bogatsi często odwiedzali ekskluzywne lokale, by wśród najbliższych, przy lampce wina pożegnać kończący się już dzień. I tak gwar powoli zamierał, a miasto, pochłonięte przez nocny spokój, szykowało się do spoczynku, by już za kilka godzin znów się obudzić.

Reklama
Reklama
Reklama