Toksyczna matka: dlaczego ma nam zatruwać całe życie?!
Do toksycznej matki z trudem się przyznajemy, mówimy: miałam zimny wychów
- Redakcja VIVA!
Jest wiele powodów, dla których trudno nam mówić źle o matce. Jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia, że mamę trzeba szanować, stosujemy mechanizm wyparcia, bo złe relacje z matką to jedna z najbardziej nieprzyjemnych rzeczy, która może nas spotkać. Przecież mama zawsze nas kocha bezwarunkowo, najbardziej na świecie, bezgranicznie.
Toksyczne matki to dla wielu z nas ciągle temat tabu. Ich zachowaniu i temu jak wpływają na życie swoich dzieci przyglądają się dziennikarka Irena Stanisławska i terapeuta uzależnień Robert Rutkowski. Wydali właśnie książkę „Toksyczna matka. jak się bronić przed jej wpływem i stawiać granicę” (wyd.„Muza”, 2021). Oto jej fragment:
ZOBACZ TEŻ Depresja – dlaczego to spotkało właśnie mnie?
Irena Stanisławska: Dorosły człowiek z żalem mówi, że jego matka nigdy nie powiedziała: „Jestem z ciebie dumna!”, a bardzo mu zależało, żeby te słowa usłyszeć. Skoro dotyk jest tak ważny, można wyciągnąć wniosek, że gdyby matka przytulała go, gdy był dzieckiem, toby nie miał potrzeby usłyszenia tych słów.
Robert Rutkowski: Dziecko musi zaspokoić tkwiące w jego sercu łaknienie akceptacji na różne sposoby. Prześledźmy trzy sytuacje. Matka, zadowolona z tego, co zrobiło jej dziecko, podchodzi do niego i nic nie mówi, tylko podaje mu rękę. I chociaż jest to komunikat: „Gratuluję!”, gest jest strasznie formalny. Druga sytuacja: matka podchodzi do dziecka i mocno przytula, poklepuje, ale bez słów. I trzecia sytuacja, w której matka przytula, poklepuje i mówi: „Brawo! Jestem z ciebie dumna!”. Widać różnicę? Jeżeli mamy kontakt pozawerbalny, połączony z bezpośrednim komunikatem werbalnym, to wtedy możemy w pełni zaspokoić dziecięcą potrzebę akceptacji. Słowo znaczy mniej niż gest, natomiast najwięcej znaczy gest plus słowo.
Toksyczne matki: nie znają ciepłych słów
Powiedziałaś, że dorosły człowiek ma żal do matki. Uświadomienie sobie, że czegoś nam w dzieciństwie brakowało, wymaga wykonania pewnej pracy. Człowiek wie, że coś było błędem jego rodziców wtedy, gdy ktoś mu to uświadomi. I bardzo często ma to miejsce dopiero w gabinecie terapeuty. Na przykład dziecko wchodzi w dorosłość przeświadczone, że zimny wychów to norma. Cytuję: „Panie Robercie, miałem bardzo szczęśliwe dzieciństwo, bo matka mnie nigdy nie biła”. „To proszę powiedzieć, jak mama się do pana zwracała, jak tata się zwracał? Jakich słów używano, jak okazywano uczucia?”. Milczenie. Nie ma żadnych ciepłych słów! Tacy pacjenci nie rozumieją, dlaczego mają takie symptomy jak osoby, które doświadczały przemocy fizycznej. A przecież brak okazywania uczuć też jest formą przemocy wobec dziecka, szczególnie małego.
ZOBACZ TEŻ: Skąd się biorą w twojej głowie złe sny i koszmary?
Zwykłe klapsy korekcyjne
Nie okazując mu uczuć poprzez cały wachlarz słów i gestów, zachowujemy się tak, jakbyśmy odcinali dopływ świeżego powietrza do pokoju, w którym dziecko przebywa. Smutne jest to, że ludzie, którzy w dzieciństwie byli bici przez rodziców, traktują to jako normę. Przyswajają dożywotnio, że są własnością swoich rodziców, a ci mogą ich używać w dowolny sposób, do swojej późnej starości, oczekując po latach wręcz wdzięczności za „wspaniałe” dzieciństwo.
Pytam pacjenta uzależnionego od substancji psychoaktywnych, czy jego matka go biła. I słyszę odpowiedź: „No tak, matka mnie biła ręką, ale nie używała sznura od żelazka. Owszem, kiedyś był kilka razy pasek, ale zazwyczaj to były zwykłe klapsy korekcyjne”. Robię wielkie oczy, bo widzę człowieka wykształconego, piastującego bardzo poważną funkcję, który bicie przez matkę wręcz bagatelizuje. Nazywa klapsami korekcyjnymi! Uwaga, jego matka była pedagogiem szkolnym!
Zaprogramowani na lojalność
Mam też pacjentkę, która na każdej sesji upiera się, że nie będzie obarczać swoimi – jak mówi – idiotyzmami matki. (Przyczyną jej problemów jest również ojciec, który tak dał się zdominować żonie, że się kompletnie wycofał). A matka brała sznur od żelazka, pas i biła córkę do krwi. Dziewczyna, mając szesnaście lat, uciekła z domu do internatu. Wyjeżdżając, płakała. Rodzice myśleli, że płacze z rozpaczy, że opuszcza dom, a ona płakała ze szczęścia. Teraz, jako prawie czterdziestoletnia kobieta, wije się na sesji, irytuje się, kiedy zapraszam ją do analizy postawy jej matki, która katowała ją regularnie, za każdą niesubordynację. Za spóźnienie się pięć minut, za czwórkę, a nie piątkę (notabene i matka, i ojciec byli nauczycielami), za niezjedzenie do końca posiłku – były pasy. Ta kobieta została tak nieprawdopodobnie spacyfikowana przez matkę, że wyrobił się w niej podprogowy, nawet teraz nie do końca uświadomiony lęk, że mogłaby w jakiś sposób matkę urazić. Każde moje negatywne słowa o jej matce wywołują w niej grymas cierpienia, ponieważ jest zaprogramowana na lojalność. Mówi więc, że wszystko, co złe – a tam pakiet narkotykowo-alkoholowo-hazardowy – to wyłącznie jej wina.
Ludzie są fałszywi
Faworyzując jedno z dzieci, matka pozbawia rodzeństwo bliskości. Pomyślałam teraz o matce Aleksandry i Hanny, która faworyzowała starszą córkę, a młodszej mówiła: „Jesteś brzydsza, głupsza i będziesz się mną zajmować na starość”.
To prawda, że pozbawia bliskości, ale bliskość dla wielu matek jest czymś zbędnym – czymś rozmiękczającym ich główny cel. A celem jest to, że ich dziecko musi sobie poradzić w życiu! Często słyszymy od rodziców: „Uważaj, bo ludzie są fałszywi! Tylko patrzą, jak cię oszukać! Nikomu nie ufaj!”. Ten przekaz, niestety, pozostaje w nas na całe życie. Bardzo często matki indukują swoje córki, mówiąc o mężczyznach: „To potwory, uważaj na nich, oni tylko chcą kobietę wykorzystać”. I te biedne dziewczynki wchodzą w dorosłość zastraszone, wszystkiego się boją i nie mają nie tylko do ludzi, ale i do siebie samych zaufania. Skoro mama mówi, że wszędzie czai się zło, nie umówię się na randkę, nie pojadę sama na urlop, bo mogę to zło spotkać. Albo reakcja może być odwrotna – rzucam się na przeróżne aktywności, do których namawia mnie na przykład grupa rówieśnicza, oraz trochę instynktownie chcę poznawać, eksperymentować, wchodzić w bliższe relacje z płcią przeciwną. Może nastąpić katastrofa, ponieważ ta rzeczywistość niekiedy okazuje się bardzo destrukcyjna – narkotyki, alkohol, przygodny seks. Ale jest atrakcyjna. Bo nagle robi się cudownie, a na pewno inaczej. Świat jest piękny! Moja matka gadała głupoty! Całe życie mnie oszukiwała! Zobacz więc, jakie dwie różne postawy mogą się ukształtować, kiedy przekaz matki brzmi: „Masz się bać!”.
Faworyzowane rodzeństwo
Wróćmy do kwestii faworyzowania, które demoluje psychikę u rodzeństwa. Komunikaty typu: „Zobacz, jak twoja siostra/brat pięknie rysuje, a ty nie”, zostawiają rany nie do zabliźnienia. Gaśnie poczucie własnej wartości, a czasami nawet nie zaczyna ono się budować. To nie motywuje, jak błędnie sądzą niektórzy rodzice, tylko dekonstruuje relacje w rodzinie. Dziecko zepchnięte na dalszy plan przestaje się cieszyć, że ma brata czy siostrę. Każdy nowy dzień jest dla niego walką o jego prawa. Permanentna rywalizacja rodzi stan napięcia.
Ale dziecko faworyzowane również jest w fatalnej sytuacji. Może się w nim obudzić poczucie winy za smutek, a często łzy u brata lub siostry. U takiego dziecka może w dorosłości wystąpić przerost ambicji, a w dalszej konsekwencji – depresja w związku z odczuwaniem ciągłej presji ze strony rodziców. Hanna jako dorosła kobieta jest świadoma nieprawidłowości istniejących w jej domu rodzinnym i ma żal do matki, że ta obarczyła ją swoimi obowiązkami, czyli koniecznością opiekowania się siostrą. Zabawa między rodzeństwem, która powinna być przyjemnością, stała się narzuconym przez matkę nieznośnym obowiązkiem
Jest to fragment książki Ireny Stanisławskiej i Roberta Rutkowskiego „Toksyczna matka. Jak się bronić przed jej wpływem i stawiać granicę”, wyd. „Muza", Warszzawa, 2021 rok. Śródtytuły, skróty i odniesienia pochodzą od redakcji.