Reklama

Płoną świece, trony z cudownymi figurami świętych aż kapią od złota, Madonna roni diamentowe łzy… W takt werbli rusza pochód zakapturzonych grzeszników, a wśród nich sam Antonio Banderas. To nie jest żaden hollywoodzki film, ale coroczne misterium paschalne w Hiszpanii. Semana Santa, czyli Wielki Tydzień rządzi się tu pradawnymi regułami. I najpiękniej jest obchodzony w Sewilli.

Reklama

Zobacz też: Raj na ziemi czyli o tym, gdzie powstanie nowy film o przygodach Jamesa Bonda

Uno, dos, tres, ruszamy!”. Wkrótce przez hiszpańskie miasta przejdą barwne procesje. Bractwa rozwiną
swoje chorągwie, pokutnicy nałożą na głowy spiczaste kaptury z małymi otworami na oczy i na ulicach pojawią się trony z figurami świętych. Krótki postój dla złapania oddechu. Ale to nie biesiada, więc po chwili rozlega się okrzyk: „Vamos!”, „Idziemy!”. Pochód sunie powoli przy dźwiękach trąb i werbli. Przecina miasto w całkowitej ciszy, jak w Zamorze podczas Procesión del Silencio albo pod osłoną nocy, oświetlając sobie drogę zapalonymi świecami. Nikt tak jak tutaj nie obchodzi Wielkiego Tygodnia, więc oczy całego świata zwrócone są na Hiszpanię. Gazety poświęcają procesjom specjalne wydania, radio i telewizja transmitują je cały czas jak wydarzenia wagi państwowej. Gorączka ogarnia Hiszpanów i gości, wśród których nie brak sław. Niedawno ukryty pod czerwonym kapturem kroczył w procesji po Maladze, pochodzący z niej Antonio Banderas od dziecka należący do bractwa Fusionadas. W Wielką Środę jako mayordomo kierował grupą 160 mężczyzn niosących tron z Chrystusem. To nie jest łatwe. Aby przebić się przez gąszcz wąskich
i stromych uliczek miasta, mistrz ceremonii wznosi głośne okrzyki,gdzie skręcić w lewo, gdzie w prawo, a gdzie przystanąć.

Łzy Świętego Piotra

Semana Sanata przyciąga tysiące wiernych, a nawet ateistów. Fascynuje rozmachem, zachwyca kapiącymi od złota i srebra pasos – tronami, wzrusza do łez pasyjnymi pieśniami. Hotele na gwałt podnoszą ceny, restauracje nie nadążają serwować pysznych, tapas, wynajęcie zaś krzesełka przy trasie pochodu to koszt 30 euro. Wszystkim udziela się podniecenie, niczym w Hollywood na gali rozdania Oscarów. Warto zaopatrzyć się w małe książeczki z „rozkładem jazdy”, co i gdzie ma się wydarzyć. Nie będzie żadnej improwizacji. W końcu jest to największa fiesta z pięciowiekową tradycją, do której przygotowania trwają cały rok. O ile w południowych prowincjach, jak mówią Hiszpanie, Wielki Tydzień wypełniony jest kolorami, muzyką i śpiewami o rozpaczy Matki Boskiej i cierpieniu Jezusa, to na północy towarzyszy mu powaga i cisza. W La Rioja wciąż kultywuje się rytuał samobiczowania. Pokutnicy, picaos, najpierw biczują się, potem nakłuwają plecy kawałkami wosku z odłamkami szkła, by zgodnie z wierzeniami z ich ciała wypłynęła „zła krew”. Idą boso, ciągnąc za sobą ciężkie łańcuchy, owinięci jedynie w białe płótno… Ogromne wrażenie robią też widowiska pasyjne. W klasztorze Sióstr Augustianek w Pampelunie w Wielką Środę wystawia się „Łzy Świętego Piotra”, nawiązujące do sakramentu pokuty i pojednania. Dzień później odgrywane są tam sceny pasyjne nawiązujące do czasów, kiedy miasto nawiedziła dżuma. Zgodnie z legendą mieszkańców uratowała od niej „Pieczęć pięciu ran Jezusa”. Kiedy przyłożyli ją do swoich piersi, zaraza ustąpiła.

Macarena, patronka Sewilli

Najbardziej uroczyście Semana Santa obchodzony jest w Andaluzji. Warto być wtedy w Grenadzie, Murcji, Kadyksie czy słynącym ze znakomitych bodegas Jerez. A przede wszystkim w Sewilli, stolicy regionu, gdzie ponad 50 rywalizujących ze sobą bractw daje popis swego kunsztu podczas wielodniowych procesji. W bractwach obowiązuje swoista hierarchia. Przynależeć można do nich już od dziecka, co zapewnia potem przemarsz bliżej figur świętych. W mieście wiruje cudowny zapach kwitnących drzew pomarańczy, zmieszany z dusznym zapachem topionego wosku i kadzideł. O północy przed sewilską katedrą, przebijającą wielkością Bazylikę Świętego Piotra, zachwycającą ołtarzem, na który zużyto dwie i pół tony złota, gromadzi się tłum. Ale celem nie jest zwiedzanie tej przepięknej świątyni, zbudowanej na fundamentach zburzonego meczetu. Wejścia do środka strzeże oddział kawalerii. W świetle ulicznych lamp połyskują zbroje mężczyzn przebranych za rzymskich żołnierzy. Obok w całkowitej ciszy stoją tajemnicze postaci w kapturach nasuniętych na twarze, przypominające niesławny Ku Klux Klan. „To nazarejczycy”, mówi szeptem Justo, nasz przewodnik. „Mają symbolizować pierwszych chrześcijan, którzy modlili się pod osłoną nocy, a kaptury miały ich chronić przed identyfikacją i prześladowaniem”. Nad głowami pojawiają się dwie wielkie platformy ołtarze (około tony każda) dźwigane przez silnych jak tury costaleros. Na jednej stoi posąg Chrystusa z krzyżem, Cristo del Gran Poder. Na drugiej La Macarena patronka torreadorów i Sewilli, cudowna Madonna roniąca brylantowe łzy. Procesja rusza przy dźwiękach werbli. Gasną światła uliczne, odtąd drogę będą nam oświetlać tylko płomienie świec i blask księżyca. I nagle, gdzieś z ciemności, dochodzi kobiecy śpiew. Wsłuchujemy się w przejmującą saetę o Męce Pańskiej. 60 costaleros na chwilę zdejmuje z pleców ciężkie brzemię, które dźwigają z dumą. Nie baczą na pot ściekający po czole, na wrzynające się w ramiona podpory platform. Tylko raz w życiu mogą dostąpić takiego zaszczytu, bo liczba chętnych na bycie costalero tysiąckrotnie przekracza liczbę miejsc. Kiedy pieśń zamiera w ciemności, procesja znów rusza. Po chwili bębny cichną i znów rozlega się pieśń, niczym łkanie. A potem kolejna… W blasku drżących świec błyszczą XVII- -wieczne postaci Matki Boskiej i Chrystusa. Na domach kładą się długie cienie. Nawet pobliski alkazar, cudowny pałac, w którym Kolumb zdawał hiszpańskiej królowej relację z wyprawy do Ameryki, a Magellan prosił Boga o wsparcie przed rejsem dookoła świata, wygląda groźnie. Po kilku godzinach procesja wraca do katedry. A właściwie wpływa do niej, mając nad głowami postaci świętych. Jakby po okresie pokuty i wyrzeczeń wszyscy przekraczali bramy nieba…

Hej, Piękna!

Każdego dnia podczas Semana Santa takie procesje ruszają z wielu kościołów Sewilli. Trasa wiedzie z Plaza Campana na południe, wzdłuż Calle Sierpes,obok katedry, wokół wieży Giraldy i pałacu biskupów. Za każdym razem powtarza się ten sam rytuał. Każde bractwo wychwala pod niebiosa urodę swojej świętej figury, na której stroje i drogocenne klejnoty łoży spore środki. Nic dziwnego, że z tłumu wiernych wyrywają się w stronę Madonny okrzyki podziwu i uwielbienia „que Guapa!”, „hej, Piękna!”. Mówi się, że w Sewilli jest więcej kościołów niż w Rzymie, dlatego podczas świąt Wielkiej Nocy przechodzi tu aż 70 procesji. Nie warto tłumaczyć, jak twierdzi Justo, jaki jest ich sens, ponieważ tkwi on w duszy każdego z jego aktywnych uczestników. To przede wszystkim dziedzictwo kulturowe znacznie głębsze i silniejsze niż korrida czy flamenco. W Wielką Sobotę na uliczkach Sewilli panuje już cisza, choć w powietrzu wiruje jeszcze zapach kadzideł. Ale wszyscy zmęczeni postem i umartwianiem się czekają, kiedy ponure kołatki i werble zastąpi radosny dźwięk rezurekcyjnych dzwonów. Od wieków obwieszczają one Sewilli wielką nowinę: „Chrystus zmartwychwstał!”. W mieście, które zbudował Herkules, murami otoczył Juliusz Cezar, a kościoły i katedrę wznieśli królowie katoliccy Izabela i Ferdynand, jak głosi napis na murach, powraca radość. Można by dodać też inny: prawdziwy Semana Santa jest tylko w Hiszpanii.

Przeczytaj też: Kinga Rusin zachwyca szczupłą sylwetką. Jaka jest jej recepta na utrzymanie świetnej formy?

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama