Titanic nie poszedłby na dno po uderzeniu w górę lodową, ale... Zaskakująca teoria na temat legendarnego transatlantyku
Legenda Titanica powraca. Luksusowy transatlantyk, który zatonął w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku. nadal inspiruje badaczy, którzy wciąż usiłują dociec dlaczego uznawana za niezatapialną jednostka podczas dziewiczego rejsu spoczął na dnie Atlantyku.
Tak było także w przypadku filmu dokumentalnego przygotowanego przez brytyjską telewizję Channel 4. Jego twórcy wysnuli bowiem śmiałą teorię, według której do tragedii w której zginęło ponad 1500 osób walnie przyczynił się pożar w kotłowni liniowca.
Dlaczego Titanic zatonął?
Skąd taki wniosek? Twórcy filmu drobiazgowo przeanalizowali wszystkie dostępne zdjęcia statku (twierdzą, że przed nimi równie dokładnie nie zrobił tego nikt) i zauważyli ciemne plamy na kadłubie. Ich zdaniem mogły być one wynikiem pożaru w kotłowni statku, który powstał jeszcze w stoczni w Belfaście i trwał nawet 3 tygodnie. Z kolei wysoka temperatura osłabiła stalową konstrukcję nawet o 75 proc. - To dlatego Titanic dlatego z taką łatwością rozdarł się po kolizji z górą lodową – twierdzą.
Według tej teorii, gdyby nie doszło do pożaru, Titanic prawdopodobnie nigdy by nie zatonął. Czy to prawda? W zasadzie twierdzenie nie jest możliwe do sprawdzenia. Faktem jednak jest to, że na temat Titanica powstały dziesiątki teorii.
Jedna z nich zakłada, że statek zbudowano ze zbyt słabej jakościowo stali, która zawierała zbyt dużą domieszkę rudy. W efekcie konstrukcja nie była dostatecznie wytrzymała. - Gdyby stal była odpowiedniej jakości statek po uderzeniu w górę lodową być może by i zatonął, ale z pewnością nie tak szybko – twierdzą badacze – materiałoznawcy.
Z kolei inny badacz wraku Richie Kohler, jeden z najsłynniejszych nurków w USA twierdzi, że Titanic padł ofiarą oszczędności. - W archiwach stoczni zachowała się informacja o tym, co dokładnie. Otóż blacha na poszyciu miała mieć grubość nie 3,1 cm – jak przewidywał projekt – ale 2,5 cm. Z kolei nity łączące płaty blachy zamiast 2,5 cm średnicy miały mieć tylko 2 cm. Thomas Andrews przez chwilę się opierał. Jego obliczenia pokazywały bowiem, że Titanic potrzebuje znacznie mocniejszych blach i łączeń, niż wymagały przepisy. Musiał jednak ulec woli inwestora i zaoszczędzić 20 tysięcy ton stali – mówił w rozmowie z „Newsweekiem”.
Polecamy też: Poczuj się jak na pokładzie Titanica! Wyjątkowa okazja, by obejrzeć wnętrza zatopionego statku