Równo 60 lat temu „I Bóg stworzył kobietę". A Brigitte Bardot wylansowała modę na Lazurowe Wybrzeże
- Elżbieta Pawełek
1 z 13
Gdy w 1956 r. na ekrany kin wszedł słynny film Rogera Vadima „I Bóg stworzył kobietę” Saint-Tropez, spokojna dotąd osada rybacka z gajami pinii, które tak chętnie przenosili na obrazy malarze, stała się modnym kurortem. Na Lazurowym Wybrzeżu pojawiła się bogata elita: arystokraci, artyści, modelki, playboye.
Polecamy: Brigitte Bardot: historia burzliwego życia gwiazdy
2 z 13
Tuż po filmie Brigitte Bardot legenda, symbol seksu stała się wizytówką Saint-Tropez w zbiorowej wyobraźni. Zresztą aktorka sama mieszka tu do dziś, w otoczeniu swoich licznych zwierząt, na uboczu wielkiego high life’u.
Ale Saint-Tropez nie jest już taką samą senną miejscoością. W latach 60. i 70. było już supermodnym kurortem. Tak jest do dziś. I choć niektórzy narzekają, że ogromne jachty przesłaniają im widok na morze i piękną architekturę. Fakt. Ale w ciągu kilku letnich miesięcy zarabiają więcej niż przez resztę roku.
Zatoce Milionerów jachty kołyszą się ledwie muskane wiatrem. W najsłynniejszej dzielnicy Saint-Tropez, nie ruszając się z leżaka, można zjeść świeżego melona. Wystarczy spojrzeć w stronę baru, a pojawi się kelner z szampanem. Choć, jak głosi plotka, więcej markowego szampana zużywa się tutaj do polewania pięknych dziewcząt niż do picia.
Polecamy: Życie Karen Blixen naznaczyły namiętności - do kawy, safari i mężczyzn. Podróż śladami pisarki
3 z 13
Czy ktoś ostatnio widział tu Brigitte Bardot? Wzruszenie ramion. Odsunęła się na bok, unika imprez, zaszyła się w swojej willi La Madrague pod Saint-Tropez, otoczona stadem psów, kotów, kóz, świń i koni. Trudno zrozumieć, że dawna bogini seksu zamieniła się w dziwaczkę stroniącą od ludzi.
B.B. ma głęboko w nosie to, co o niej mówią. Dzień zaczyna od śniadania i papierosa, wciąż pali paczkę dziennie. „Słuchając Radia Classique, przygotowuje lunch. Proste wegetariańskie dania, takie jak lubi. Przyniosła w koszyku »Le Figaro«. Jeśli będzie miała czas, rozwiąże krzyżówkę”, zdradza kulisy jej obecnego życia Marie-Dominique Lelièvre, autorka świetnej książki „Brigitte Bardot to ja!”.
Polecamy: Życie Karen Blixen naznaczyły namiętności - do kawy, safari i mężczyzn. Podróż śladami pisarki
4 z 13
Piękna rezydencja Brigitte Bardot, urządzona w stylu prowansalskim, tonie w zieleni. Niemal dziki czterohektarowy teren nad samym brzegiem morza Bardotka kupiła przed 30 laty, żeby uniknąć wycieczkowiczów. Nie przewidziała, że Madrague stanie się częścią trasy turystycznej. Latem co godzinę stateczek spacerowy przepływa przed jej domem. Słychać głośny komentarz i wszyscy gapią się na jej willę. Od strony zaś lądu autokary przemierzają polną drogę.
Bardot sama rozrysowała plany swojej posiadłości. Jest tu kaplica górująca nad morzem. Przed wejściem stoi kamienna ławka zacieniona przez sosny. To tutaj często kontemplowała w ciszy. A miała co wspominać: cztery małżeństwa, 17 głośnych romansów, w tym z Gilbertem Bécaud i Sachą Distel.
Polecamy: Brigitte Bardot: historia burzliwego życia gwiazdy
5 z 13
Dziś artroza obu bioder nie pozwala Brigitte Bardot zejść z psami na plażę, a tym bardziej wspiąć się pod górkę do kapliczki. Niepowetowana strata, bo rozciągają się stąd zapierające dech w piersiach widoki. Po jednej stronie latarnia morska Camarat, gdzie dzień i noc czuwają strażnicy, po drugiej przylądek Capon zanurzający się w morzu. Słychać fale bijące o skały pełne jeżowców. Gęsto rosnące dęby, ciągnące się aż do brzegu, ukrywają pustelnię. Prawdziwy Eden dzikiej roślinności, którego B.B. nie pozwala ruszyć. Czasem królik przebiega ścieżkę na ukos, omijając kopczyki ziemi zrytej przez warchlaki. Gmina domaga się wycięcia krzaków, ale Bardot tego nie zrobi. Bez gęstych zarośli zwierzęta nie miałyby schronienia. Zdziwiła się, że jej sąsiadka Tatiana, córka Borysa Jelcyna, kazała wyrwać dęby, krzaki, pistacje, wrzosy, rozmaryny, żeby mieć tundrę.
Polecamy: Życie Karen Blixen naznaczyły namiętności - do kawy, safari i mężczyzn. Podróż śladami pisarki
6 z 13
Codziennie w południe siada za kierownicą renault 4 i opuszcza Madrague w towarzystwie swoich psów. Co jakiś czas ogląda się za siebie, czy nie przewróciły się na zakrętach. Pomimo choroby bioder, mocno naciska pedały – najlepiej prowadzi jej się z wyprostowanymi nogami i boso. „Zrogowaciała skóra na stopach Brigitte Bardot jest tak gruba, że wcale nie czuje sosnowych igieł, kiedy stawia bosą nogę na ziemi. Chodzi o kulach, ale odmawia leczenia. Obecnie takie operacje to banał, ale Brigitte odmówiła: boi się usypiania od czasu, gdy mało nie umarła na stole operacyjnym”, czytamy w „Brigitte Bardot to ja!”.
Polecamy: Brigitte Bardot: historia burzliwego życia gwiazdy
7 z 13
Na roboczym stole w Garrigue piętrzy się stos listów, na które jako szefowa fundacji pomagającej zwierzętom powinna odpowiedzieć. Pisała w sprawie bezpańskich psów i do królowej Danii, aby zaprzestać polowań na delfiny we fiordach. Jej 40-metrowy trimaran nazwany „Brigitte Bardot”, który można było oglądać w Cannes, Nicei, Antibes i innych portach Lazurowego Wybrzeża, prowadził kampanię w tej sprawie.
Dla wielu jednak pozostała kuszącą boskim ciałem Juliete z filmu „I Bóg stworzył kobietę”. W Cannes krąży anegdota, jak przechadzając się w seksownym bikini z Rogerem Vadimem, reżyserem i swoim przyszłym mężem, po słynnym bulwarze Croisette, zatamowała ruch w centrum miasta.
Polecamy: Życie Karen Blixen naznaczyły namiętności - do kawy, safari i mężczyzn. Podróż śladami pisarki
8 z 13
Kiedy w 1987 roku Brigitte Bardot zorganizowała aukcję i wystawiła na sprzedaż cały swój majątek, wprawiła w osłupienie nie tylko mieszkańców St. Tropez, ale i całą Francję. Pod młotek poszły nieruchomości, wielki diament – prezent od trzeciego męża, suknia, w której brała pierwszy ślub z Rogerem Vadimem, jej wielką miłością i wszystkie cenne przedmioty. Zebrała trzy miliony franków, które przeznaczyła na ratowanie zagrożonych gatunków. Swój ukochany dom Madrague w Saint-Tropez przekazała fundacji jako darowiznę, zachowując prawo dożywotniego zakwaterowania. Dziś wie, że decyzja była trafna: „Mężczyznom dałam młodość i urodę, zwierzętom zaś daję mądrość i doświadczenie”.
Polecamy: Brigitte Bardot: historia burzliwego życia gwiazdy
9 z 13
Idąc tropem jej kultowego filmu, warto odwiedzić Pampelonne, najsłynniejszą plażę na Lazurowym Wybrzeżu, gdzie B.B., filmowa Juliete, kusiła swoimi wdziękami. Wszędzie restauracje i bary, a wśród nich Club 55, najbardziej znany klub plażowy świata, otwarty przez lokalnego biznesmena Patricka de Colmonta. Miejsce to odkrył Roger Vadim, kiedy sprawdzając plan filmowy przed rozpoczęciem zdjęć do „I Bóg stworzył kobietę”, zamówił coś do zjedzenia w niewielkim barze. Zasmakowało mu na tyle, że przez dwa tygodnie jadała tam cała ekipa pracująca nad filmem z Bardot. Oczywiście „55” w nazwie to rok produkcji filmu. Dziś jadają tu księżna Fergie, Penélope Cruz, Cindy Crawford czy Jack Nicholson, ilekroć są w St. Tropez. Zawsze czekają na nich najlepsze stoliki dla VIP-ów. Ceny – od 200 euro za butelkę musującego wina do ponad 500 za szampan Cristal Roederer.
Polecamy: Życie Karen Blixen naznaczyły namiętności - do kawy, safari i mężczyzn. Podróż śladami pisarki
10 z 13
Brigitte Bardot do takich lokali nie zagląda. Woli pieniądze przeznaczyć na zwierzęta! A przecież mężczyźni szaleli na jej punkcie. Roger Vadim stracił dla niej głowę już po miesiącu znajomości. Serge Gainsbourg napisał dla niej przebój „Je t’aime… moi non plus”. Ale która dziewczyna potrafiłaby tak jak ona zatańczyć mambo na stole, kręcąc jak w transie biodrami w „I Bóg stworzył kobietę”, aż facetom odbierało mowę z wrażenia. B.B. uważa, że scena wyszła tak nadzwyczajnie, bo Vadim pozwolił jej być sobą. „Pozwolił mi nie robić makijażu, nie czesać się specjalnie, ubrać się byle jak i tańczyć, jak chcę. To była wolność!”. A ona umiała z niej skorzystać.
Polecamy: Brigitte Bardot: historia burzliwego życia gwiazdy
11 z 13
Mężczyźni ją kochali. O dziwo, pokochały też kobiety. Za odwagę bycia sobą, za przydymiony makijaż smoky eyes, za spodnie rybaczki i bardzo kobiecy dekolt w łódkę odsłaniający ramiona. A przede wszystkim za „bardotkę” – biustonosz z odpinanymi ramiączkami! W butikach Zatoki Milionerów, przy rue Clemenceau, jeśli dobrze poszukać, wciąż można znaleźć stroje „à la Brigitte Bardot”. Obcisłe topy, rozkloszowane spódnice, sukienki w krateczkę vichy (odcinająca się na bieli kratka w różnych kolorach). W takich kreacjach Brigitte Bardot pojawiła się w filmie „I Bóg stworzył kobietę”, a w białej sukience z delikatną kratką nawet na swoim ślubie z Vadimem. Na półkach w rzędach stoją jej ulubione baletki z kokardką (w młodości B.B. ćwiczyła balet). W jednym ze sklepów słyszę, że marka obuwia Repetto stworzyła te buty na potrzeby filmu „I Bóg stworzył kobietę”. Aż dziwne, że po 60 latach wciąż są wymieniane na liście rzeczy, jakie każda kobieta powinna mieć w szafie. Cudownie lekkie, ale szybko z powrotem odkładam na półkę. Jak wszystko w St. Tropez są bardzo drogie.
Polecamy: Życie Karen Blixen naznaczyły namiętności - do kawy, safari i mężczyzn. Podróż śladami pisarki
12 z 13
Czy Brigitte Bardot wpada tu czasem na shopping? „Madame Bardot?”, ekspedientka u Prady robi okrągłe oczy. „Ona nie musi niczego kupować, ma wszystko”. Przez lata Bardotka była najlepszym towarem eksportowym Francji, jak mawiał zapatrzony w nią Charles de Gaulle. Dzisiaj też nie pozwalają zapomnieć o B.B. jej zdjęcia w kawiarniach Lazurowego Wybrzeża. Jej fotografie zdobią elitarny VIP Room w St. Tropez. Przy hip-hopie bawi się tutaj przeważnie bogata paryska młodzież i milionerzy z Rosji. Wśród stałych gości Naomi Campbell regularnie świętująca tu urodziny. Na wejściu wymagane są szykowne stroje, najlepiej od Diora czy Versace.
Polecamy: „Czarna pantera” zaprzedała duszę diabłu? Choć trudno w to uwierzyć - Naomi Campbell kończy 46 lat
13 z 13
Na nabrzeżu St. Tropez bije serce miasta. Międzynarodowe towarzystwo przesiaduje przy czerwonych stolikach w Senequier, jednej z najsłynniejszych kawiarni na świecie. Wśród deserów wciąż króluje tarte de tropézienne, na którą przepis wymyślił Polak Aleksander Micka. Brigitte Bardot była nią zachwycona i zaproponowała, aby nazwać ją „Pie de Saint-Tropez”. Ale zostało tropézienne. Wszędzie kręcą się paparazzi. Polują na miliarderkę Ivanę Trump, eksżonę Donalda Trumpa, która przypływa do portu na swym jachcie „Ivana”, na Beyoncé, Bruce’a Willisa czy Toma Cruise’a. Na sławie kurortu, wylansowanym przez Brigitte Bardot, zyskały też inne miejsca na Lazurowym Wybrzeżu. Niedawno Beckhamowie kupili dom w Bargemon, a Elton John w Nicei. Drogi wiodące do Saint-Tropez stale się korkują. Pielgrzymki ciągną tu zewsząd, więc miasto przekornie jest nazywane Saint-Trop, „zbyt święte”. Niektórzy liczą, że w którejś z kawiarenek spotkają ulubioną B.B. lub przynajmniej otrą się o jej legendę. A nadziei nie wolno odbierać.
Tekst: Elżbieta Pawełek (przy opisie La Madrague autorka korzystała z książki „Brigitte Bardot to ja!”, Wydawnictwo Marginesy)
Polecamy: Życie Karen Blixen naznaczyły namiętności - do kawy, safari i mężczyzn. Podróż śladami pisarki