Reklama

Recepta Marty Żmudy Trzebiatowskiej na stres? Oczywiście wakacje! „Jestem stworzeniem ciepłolubnym” - powiedziała w wywiadzie z Katarzyną Sielicką do wydania specjalnego VIVY! „Piękna na lato”. Dlatego bardzo ucieszyła się, że sesja dla Apartu, z której zdjęcia znalazły się w magazynie, odbyła się na plaży w portugalskim Faro.

Reklama

Marta Żmuda Trzebiatowska żyje bardzo intensywnie. W natłoku zawodowych obowiązków łatwo o stres.
- Pracoholizm to chyba jedno z moich nielicznych uzależnień, ale praca to moja pasja, więc może nie jest to do końca niezdrowy nałóg. Pamiętam, że gdy jakiś czas temu dopadło mnie osłabienie, lekarz na recepcie wypisał mi: „Dwa razy w roku wakacje”. Staram się bardzo tego pilnować. Zawsze w ciągu roku robię sobie dwu, trzytygodniowy urlop i drugi krótszy. To dla mnie podstawa. Oprócz tego sen, który jest najlepszą regeneracją. Staram się kłaść przed północą i spać siedem, osiem godzin. To ważne i lepsze od jakiegokolwiek kremu. Oprócz tego zbilansowana dieta. Jak to wszystko połączymy w pakiet, to mamy siłę i energię do pracy - wyznała.

Urlop woli spędzać w Polsce czy zagranicą? W jakich porach roku zwykle wyjeżdża?
- Raczej nie wyjeżdżam na dłużej w ciągu lata. W wakacje często gramy w teatrze. To jest też czas, kiedy ruszają produkcje telewizyjne i filmowe. Na dłuższy urlop wyjeżdżam więc wtedy, kiedy w Polsce jest brzydko, dni są krótkie, czyli w listopadzie lub styczniu. To miesiące, które się „ciągną w nieskończoność”, a do wiosny jeszcze daleko. Jestem stworzeniem ciepłolubnym i uciekam tam, gdzie jest lato. Krótsze wakacje planuję w sezonie urlopowym, czyli czerwiec, lipiec sierpień. W ubiegłym roku pojechałam nad polskie morze. Jeszcze można znaleźć zakątki dzikie, niezdobyte przez turystów. Odkryłam polskie wybrzeże dla siebie na nowo. Jeśli tylko dopisuje pogoda, jest tam naprawdę przepięknie - powiedziała aktorka.

Marta Żmuda-Trzebiatowska przyznała, że trudno jej uciec od popularności… nawet podczas dalekich podróży. - No na pewno ciężko byłoby się opalać topless (śmiech), ale ja się dobrze kamufluję. Jest to także jakaś część naszego zawodu. Dowody sympatii są, przynajmniej dla mnie, bardzo miłe. Najlepiej odpoczywa mi się poza Warszawą, ale nawet na końcu świata może spotkać cię zaskoczenie. Pamiętam, jak wykończona po „Tańcu z Gwiazdami” chciałam odpocząć gdzieś daleko. Z grupą przyjaciół polecieliśmy na Dominikanę. Pierwszego dnia, po długim locie, zasnęłam na leżaku i nagle czuję, że ktoś mnie dotyka i mówi: „Przepraszam, czy możemy sobie zrobić z panią zdjęcie?”. Okazało się, że nawet uciekając jak najdalej, można spotkać rodaków. To akurat było koniec końców bardzo sympatyczne - powiedziała w wywiadzie.

Zdradziła też, że wakacje marzeń ma już zaliczone: - Udało mi się polecieć w tym roku do Nowej Zelandii. To była piękna podróż, jeden cel z mapy marzeń odhaczony. Na premierę spektaklu „Gejsza” dostałam od moich teściów przepiękny prezent. Ogromną mapę świata, gdzie mogę sobie wbijać flagi w miejsca, które już zwiedziłam, i w miejsca, które zamierzam zwiedzić. Widzę, ile jeszcze przede mną nieodkrytych lądów!

Polecamy też: Dla roli tańczy na rurze, dla męża pierze i gotuje. A dla "Vivy!" Marta Żmuda Trzebiatowska pozuje

Reklama

Co jeszcze powiedziała o swoim życiu? Jak dba o linię i urodę? I czy jej praca wymaga dobrej kondycji? Cały wywiad z Martą Żmudą Trzebiatowską w wydaniu specjalnym VIVY! „Piękna na lato”.

Reklama
Reklama
Reklama