Zerwała z przeszłością i kupiła nowe mieszkanie. Kinga Rusin w archiwalnej sesji w swoim domu
1 z 12
W serii kultowe sesje VIVY! tym razem przypominamy zdjęcia z 2011 roku, których bohaterami są Kinga Rusin i.. jej piękne mieszkanie. W pewnym momencie dziennikarka postanowiła przemeblować swoje życie, zerwać z przeszłością i stworzyć „nową siebie”. Kinga Rusin wprowadziła się wtedy do nowego mieszkania na dolnym Mokotowie urządzonego w dość ascetycznym stylu, gdzie stworzyła swój azyl. Służył jej i jej córkom przez kilka lat. Zapraszamy do oglądania zdjęć i przeczytania archiwalnego tekstu autorstwa Katarzyny Przybyszewskiej, redaktor naczelnej VIVY!
Polska poznała Kingę Rusin w 1993 roku, kiedy pojawiła się w telewizyjnej Jedynce. Dziewczęcy uśmiech, grzywka, która odejmowała jej lat. Miała 22, a wyglądała na 15.
Piotr Kraśko: Wszyscy w Polsce od dawna znają historię życia Kingi. Prasa towarzyszyła jej od pierwszych chwil na ekranie. Dorastała, zmieniała się na oczach widzów. Żyła na oczach widzów.
Bartosz Węglarczyk, dziennikarz, przyjaciel: Kinga należy do dziesięciu najbardziej rozpoznawanych osób w Polsce. Jej życie podlega nieustannej wiwisekcji. Wyobrażam sobie, jak może być to męczące.
Inne kultowe zdjęcia z historii VIVY!, które pokazywaliśmy do tej pory to m.in. wyjątkowa sesja zdjęciowa Anny Muchy w ciąży oraz prawdziwa dama, Beata Tyszkiewicz w obiektywie Ryszarda Horowitza, a także domowa sesja zdjęciowa Hanny Lis.
Polecamy: „Jeszcze nigdy na tak długo nie opuściłam córek” - Kinga Rusin na egzotycznej wyprawie w Afryce.
2 z 12
Mieszkanie Kingi Rusin i jej córek jest jakby niedokończone. Ma cudowną zaletę nowych wnętrz, których jeszcze nie zaśmieciło życie. Ascetyczne i minimalistyczne. Eleganckie i szalone zarazem. Białe ściany, na jednej z nich, w salonie, gigantyczna biblioteka z książkami i drabiną. Trzyma się na ścianie wbrew prawom grawitacji. Szerokie kanapy, storczyki w oknach. Na środku białej kuchni wielki biały stół. Na szafkach pusto, jakby w ogóle się nie gotowało. Obok kuchni pokoje córek z wielkimi łóżkami i biurkami, dwie łazienki, gdzie na drzwiach od prysznica każda wypisała swoje życiowe motta.
Do sypialni Kingi wchodzi się po krętych schodach. Tam jest jej azyl. Łóżko, fotel, wanna z widokiem na salon, garderoba. Prywatny teren. Miejsce odosobnienia, wyciszenia. Lubi tu wracać wieczorami. Włączać muzykę, zaszywać się pod kołdrą z książką, marzyć, planować, spać. Sama nie wie, skąd wziął się pomysł na taki dom.
Polecamy: Dlaczego Anna Mucha lubi być w ciąży? „Nie trzeba wciągać brzucha na sesjach”. Kultowe zdjęcia VIVY!
3 z 12
Małgorzata Ohme, psycholog i przyjaciółka Kingi, razem napisały książkę „Co z tym życiem”, gdy pierwszy raz weszła do tego mieszkania, spytała: Kinga, jak ty możesz tu w ogóle mieszkać??!!. Takie jej się wydało obce i zimne.
Kinga Rusin: Ja już miałam ciepły dom.
Bo konstanciński dom Kingi i jej rodziny był konserwatywny. Urządzony antykami, zastawiony świecznikami, ramkami, starymi zegarami, bibelotami i duperelami. Kinga dumna wyszukiwała je na Kole, zwoziła z targów z całego świata. Mania gromadzenia przedmiotów zmieniła dom w skład. Jej znajomy architekt powiedział, kręcąc nosem: Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że tu mieszkają ludzie, którzy grzebią w śmietnikach.
Dziś Kinga ma teorię, że gdy życie jest puste, wypełniamy je przedmiotami. Żeby choć trochę zakryło dziury, nierówności, tę pustkę właśnie. Dlatego pozbyła się tych rzeczy, oddała, wyrzuciła. Bez sentymentu i żalu. Nowe mieszkanie dostało nowe rzeczy. I to ją uskrzydliło.
Polecamy: Hanna Lis w szlafroku, wyrzuca śmieci, zmywa makijaż. I mówi: „W dresie czuję się najlepiej”
4 z 12
„Kinga – szklana szyba”. Tak czasem mówi o niej Małgorzata Ohme. Pisały razem książkę i jak wspomina: „Jednego dnia roztapiałam lód, drugiego dnia znów siedziała przede mną Kinga – szklana szyba”.
Po pierwszym spotkaniu i kilkugodzinnej rozmowie podzieliła Kingę na dwie osoby: pierwsza to Kinga publiczna, którą znamy z ekranu. Niby uśmiechnięta, a jednak na dystans. Pewna siebie, momentami w tej pewności irytująca. Kobieta sukcesu, zorganizowana, wyrachowana, która do celu idzie jak czołg.
Druga Kinga jest wrażliwa, wszystko ją dotyka. I komentarze na temat jej wyglądu, i jak ktoś źle zrozumie jej intencje. Krucha jak filiżanka Rosenthala, które kiedyś zbierała pasjami, ukrywająca emocje. Ze strachu zamknięta, mimo wszystko optymistka. Mówi, że optymizm dostała w spadku po tacie. Kiedy któregoś dnia obudziła się w nowej życiowej rzeczywistości, miała irracjonalną wiarę, że za rogiem jest lepsze.
Kinga Rusin: Nigdy w moim umyśle nie zapaliło się tyle świateł. Miałam wrażenie, że jestem na oświetlonej autostradzie. I pędzę.
Polecamy: Kinga Rusin: "Dobrze jest jak jest".
5 z 12
Kinga Rusin: Jestem Rybą. Łatwo mnie zranić, mam chwiejne poczucie własnej wartości. Jest we mnie i ratio, i emocje. Moja jedna Ryba mówi: Musisz być twarda jak skała, a druga: Pozwól sobie być słabą.
Polecamy: „Jeszcze nigdy na tak długo nie opuściłam córek” - Kinga Rusin na egzotycznej wyprawie w Afryce
6 z 12
Kinga Rusin cała składa się ze sprzeczności. Ma buzię małej dziewczynki i ręce silnego faceta. Podobno ludzie, którzy mają okazję poznać ją prywatnie i przebywać z nią dłużej, są zaskoczeni. Zdarza się, że po kolejnym winie czy wspólnie spędzonym dniu mówią: „Jesteś kompletnie inną osobą, niż myślałem!”.
Polecamy: Dlaczego Anna Mucha lubi być w ciąży? „Nie trzeba wciągać brzucha na sesjach”. Kultowe zdjęcia VIVY!
7 z 12
Kinga Rusin umie zatracić się w szaleństwie. Przyjaciel wypomina jej ze śmiechem: „Powiedz lepiej, czy znalazłaś swój kostium kąpielowy”. A rzecz dotyczy pewnej nocy na Mazurach, gdy grupą postanowili ścigać się po lesie terenowymi samochodami. I to bez świateł. A jak dotarli nad jezioro, padło hasło: do wody. Więc Kinga-zadaniowiec na hasło rozebrała się do naga i wskoczyła w ciemną toń. Jako jedyna!
8 z 12
Piotr Kraśko: Jeśli chcesz wiedzieć, co się dzieje w weekend w Warszawie, albo kup dodatek "Co jest grane?" do "Gazety Wyborczej", albo zadzwoń do Kingi Rusin.
Bartosz Węglarczyk: Z nią można pogadać i o rosyjskim kinie, i o chilijskim winie. Ta ciekawość świata jest zadziwiająca.
9 z 12
Kinga Rusin: W pracy wychodzą moje męskie cechy. Może dlatego wolę pracować z kobietami. Kokieteryjność mi nie wychodzi. Lubię mocny język, wolę prawdę w oczy niż babskie gadanie.
Bartosz Węglarczyk o Kindze: Pracowita, niewiarygodnie ambitna. Sama nieustannie stawia sobie cele i wszystkie je osiąga. Świetnie się z nią pracuje.
Polecamy: „Jeszcze nigdy na tak długo nie opuściłam córek” - Kinga Rusin na egzotycznej wyprawie w Afryce
10 z 12
Bartosz Węglarczyk: Jest tyle nieprawdy wokół Kingi. Są ludzie, o których modnie jest mówić złe rzeczy. Kinga ściąga negatywne opinie, bo jak można wybaczyć kobiecie, że jest piękna, mądra, pracowita i odnosi sukcesy? A że jej nie wszystko się udało? No to dobrze jej tak! Widocznie zasłużyła!
Piotr Kraśko o fenomenie Kingi: Ona ma to "coś", co sprawia, że ludzie chcą ją oglądać, nawet jeśli to "coś" czasem złości czy irytuje.
Polecamy: Dlaczego Anna Mucha lubi być w ciąży? „Nie trzeba wciągać brzucha na sesjach”. Kultowe zdjęcia VIVY!
11 z 12
Jest taka sztuka Doroty Masłowskiej „Między nami dobrze jest”. Kinga Rusin była na niej trzy razy. Mówi: „To sztuka o mnie. Skąd ta Masłowska wiedziała, jak ja żyłam?! Czyżby podsłuchiwała?”. W sztuce trzy bohaterki: mama, córka i babcia. Mieszkają w jednym pokoju w blokowisku. Panie trzech pokoleń. Trzy różne historie, trzy epoki i języki, trzy różne podejścia do życia. Zupełnie jak u Kingi. Ojciec opuścił dom, gdy miała pięć lat, od tego czasu na osiedlu Za Żelazną Bramą mieszkały we trzy. Matka krzyczy do córki: „Idź do swojego pokoju!”. A ta odpowiada: „Przecież jestem w swoim braku-pokoju”. To Masłowska. Ale równie dobrze mogło być u Kingi.
Czy dlatego 30 lat później też stworzyła dom kobiet? Podobno podświadomie powtarzamy scenariusze z dzieciństwa. Nawet takie, o których wolelibyśmy zapomnieć. I tak mieszkają: Kinga, pracująca mama, Pola, zorganizowana i poukładana, i Iga, chaotyczna i romantyczna. Jest jeszcze pani Ewa, od lat pomagająca prowadzić dom, wpadająca mama Kingi i babcia w jednej osobie i kot Fred, od „Ginger i Freda”, ale nie tancerz, tylko kastrat. „Musiałyśmy go pozbawić męskości, by pasował do naszego grona”, mówi Kinga.
12 z 12
Akcja się powtórzyła, tyle że nie na osiedlu Za Żelazną Bramą, ale na Dolnym Mokotowie. I też toczy się współczesna sztuka. Rozmowy przy kuchennym stole, wspólne odrabianie lekcji, słuchanie muzyki, przekomarzanie się, kto rano zrobi śniadanie.
Kinga Rusin: Mam wrażenie, że różnica między mną a moimi córkami jest dużo mniejsza niż przed laty między mną a mamą. Ja z córkami jeżdżę konno, na nartach, na rolkach, pływamy na kitesurfingu. Słuchamy tej samej muzyki, czytamy te same książki. Jednak mówimy tym samym językiem. Ostatnio w jednej z plotkarskich gazet zobaczyłam nasze zdjęcia z lotniska. „Przecież jesteśmy identycznie ubrane!", wykrzyknęłam. „Te same bluzy, dżinsy, conversy. Nie, nie umówiłyśmy się. Po prostu każda włożyła, co miała wygodnego na takie wyjazdy. Dystans się skrócił. Czy nie boję się, że zakoduję córkom obraz życia bez mężczyzny? Czasem się boję. Mówię: "Patrzcie, obserwujcie. Są różne sytuacje w życiu, ale pełna rodzina jest pewnie najwłaściwsza. Fajnie, gdyby wam się udało. Jeśli oczywiście chcecie”.
Tekst: Katarzyna Przybyszewska
Zdjęcia: Zuza Krajewska i Bartek Wieczorek
Stylizacja: Jola Czaja
Makijaż: Wojtek Rostowski
Fryzury: Ewa Pieczarka
Rekwizyty: Piotr Czaja
Produkcja: Elżbieta Czaja
Projekt wnętrza: PRACOWNIA PROJEKTOWA OSHI, OLA i KAJETAN HUNGERowie
Aranżacja zieleni: SERWISOGRODY.PL
Portret autorstwa: Pawła Skurskiego
Polecamy: Kinga Rusin: "Dobrze jest jak jest".