Odbił się od dna i wrócił na szczyt. Jak mu się to udało? Hubert Urbański kończy 56 lat
„Przeszłością nie żyję. Staram się żyć tu i teraz”
„Przeszłością nie żyję. Staram się żyć tu i teraz, ale niestety, chyba zbyt dużo emocji poświęcam temu, co może się wydarzyć. Kiedy w tej chwili o tym głośno mówię, nie brzmi to rozsądnie, ale taką mam słabość, to jest silniejsze ode mnie. Zbyt przejmuję się tym, co będzie, co może pójść nie tak i co można z tym zrobić. Ale też mocno siedzę w teraźniejszości. Przeszłość jest najmniej obecna w tym pakiecie”, odpowiedział zapytany przez Beatę Nowicką przed laty o to, czy żyje przeszłością, czy raczej „tu i teraz”.
Jego życie było pełne wzlotów i upadków. Przez lata był na topie, prowadził jeden z najbardziej elektryzujących programów, który zapewnił mu ogromną popularność i sympatię ludzi i nagle wypadł za burtę. Gdy w 2011 roku kultowy teleturniej został zdjęty z ramówki, Urbański przeniósł się do TVP, gdzie prowadził „Bitwę na głosy”, „The Voice of Poland” i - przez kilka miesięcy - „Pytanie na śniadanie”, czyli flagowe programy telewizji publicznej. Na siedem lat zniknął z ekranów telewizorów. W tym czasie jego życie wywróciło się do góry nogami. W 2014 roku Hubert Urbański zaczął współpracę z RMF FM, gdzie prowadził loterię „Trafiona 10-tka”. Przez rok pracował też w TTV przy programie „Handlarze”, jednak program nie odniósł sukcesu i współpracę zakończono. W 2009 roku ożenił się po raz drugi, z Julią Chmielnik, na świecie pojawiły się dwie kolejne córki: Stefania i Danusia, a potem nastąpił burzliwy rozwód. Dziś jego życie prywatne to teren niedostępny dla mediów. „Moje życie prywatne i moje życie zawodowe to są dwa zupełnie oddzielne światy, które nie nakładają się na siebie”, zastrzegał w wywiadzie dla VIVY!. Dziś znów prowadzi „Milionerów”. Oglądalność ponownie zaczęła bić rekordy, a on zastanawia się, jak bardzo zmienił go ten czas.
Z okazji 56. urodzin Huberta Urbańskiego przypominamy wywiad z 2017 roku dla VIVY!. Jak dziennikarz zmieniał się przez te wszystkie lata? O siwych włosach, psychicznej odporności, siłowni i polityce Hubert Urbański opowiada Beacie Nowickiej.
Zobacz też: Hubert Urbański jest milionerem! Ujawnił, ile zarabia pieniędzy
1 z 7
Hubert Urbański świętuje dziś 56. urodziny. Na zdjęciu w sesji dla magazynu VIVA! w 2011 roku
2 z 7
Hubert Urbański w 2005 roku
Powiedziałeś mi przez telefon, zanim umówiliśmy się na spotkanie, że nie będziesz rozmawiał o swoim życiu prywatnym. W ogóle. Nie powiesz mi na ten temat ani słowa. Po czym powtórzyłeś to po kilku dniach, jakbyś wątpił, czy zrozumiałam, co do mnie mówisz.
W to na pewno nie wątpiłem (śmiech). Zastanawiałem się, czy taka…
– …obwarowana milczeniem…
…rozmowa ma sens dla mnie, dla ciebie, dla czytelników.
– Dlatego przed chwilą przyznałeś się, że chciałeś do mnie zadzwonić po raz trzeci, żeby odwołać spotkanie i wywiad.
To bardzo prosta sprawa. Moje życie prywatne i moje życie zawodowe to są dwa zupełnie oddzielne światy, które nie nakładają się na siebie. I ta odrębność tylko się pogłębia. Ale ponieważ znamy się od lat, postanowiłem zaufać, że uda nam się porozmawiać bez wkraczania na moje prywatne terytorium.
– Spróbujmy. Pamiętasz ostatni dzień „Milionerów”, ten sprzed siedmiu lat? Szczególnie moment, kiedy dowiedziałeś się, że to jest koniec programu, że więcej odcinków nie będzie?
To nigdy nie jest grom z jasnego nieba. Zawsze jest jakaś giełda, jakieś zasłyszenie: prawdopodobnie będzie następna seria, może będzie, nie wiadomo, czy będzie… Nie pamiętam, żebyśmy to przeżyli jako szok i zderzyli się z pociągiem, że nagle jest koniec. Więc nie jest to nic takiego, co mogłoby komuś zrujnować psychikę.
– To był program, który zapewnił Ci ogromną popularność i sympatię ludzi. Byłeś królem życia. Wiedziałeś, że po siedmiu latach będziesz mógł wrócić do gry? Że to znowu będziesz Ty? Jeśli możesz szczerze odpowiedzieć.
Mogę. Z doświadczenia – swojego przede wszystkim, ale nie tylko – wiem, że nie ma ludzi niezastąpionych. Nawet dobrego prezydenta w Stanach Zjednoczonych zmieniają co jakiś czas. Czasami nawet na dużo gorszego. Liczyłem się z taką opcją, ale bardzo szybko usłyszałem, że myślą o mnie poważnie, więc potem tylko po cichutku modliłem się przed snem, żeby im się nie zmieniło i nie odwidziało. Na razie im się nie odwidziało.
– Brałeś udział w castingu, widziałeś na korytarzu kolegów – konkurentów młodszych o dekadę albo i dwie?
Nie. Była krótka piłka skierowana bezpośrednio do mojej bramki. Ale z tego, co wiem, nie było innych piłek ani innych bramek.
– To miłe doświadczyć takiej lojalność po latach.
Tak, to miłe. Miłe i zasłużone, powiedziałbym.
– Pierwszy raz zadzwonili do Ciebie w 1999 roku. Osiemnaście lat temu.
To pamiętam doskonale. Byłem wtedy w kinie Ochota. Miałem na sobie pomarańczowe spodnie z naszytymi kieszeniami na udach, jakie noszą robotnicy z drogówki, i telefon Motorolę z klapką i antenką, jaką miał Tom Cruise w filmie „Mission: Impossible”. Telefon był ustawiony na wibrację. Tytułu filmu nie pamiętam, coś amerykańskiego. Telefon zadzwonił, odebrałem, wyszedłem na korytarz, tam zawsze było bardzo ładne foyer – teraz jest to teatr Marysi Seweryn – i sympatyczny głos w słuchawce powiedział, że prawdopodobnie zdecydowali się na mnie, więc żebym jak najszybciej przyjechał do studia. Umówiliśmy się na następny dzień, rozłączyłem się i pomyślałem: Co to w ogóle jest za program? W co ja się pakuję? (śmiech).
Zobacz też: Hubert Urbański: „Nie jestem ani surowy, ani wysmażony”. Co mu pomogło zostać „Agentem”?
3 z 7
Hubert Urbański w sesji VIVY! z 2011 roku
– Kiedy człowiek odczuwa większą satysfakcję z takiej propozycji: teraz czy wtedy?
Teraz. Zdecydowanie. Kiedy zaczynałem „Milionerów”, to był kolejny program, jaki zaczynałem robić, kolejny casting, w którym brałem udział. Byłem pełen entuzjazmu, ale nie miałem tego całego doświadczenia, które dzisiaj składa się na niezwykle plastyczny, trójwymiarowy obraz życia w ogólności, a w szczególności zawodu, który wykonuję. Kiedy dziecko wsiada do samolotu, mówi: „Wow, mamo! My lecimy! Ale super, ale wysoko, zobacz, jak to skrzydło się buja, jak nurkujemy w chmurach. Jest ekstra!”. Kiedy do samolotu wsiada pilot, to wie, ile rzeczy może się spieprzyć w każdej sekundzie lotu. To są dwie perspektywy tego samego lotu tym samym samolotem.
– …
(śmiech). Coś źle powiedziałem?
– Nie. Zamilkłam, bo mnie zaskoczyłeś. Myślałam, że powiesz, że tęsknisz za tamtym entuzjazmem, beztroską, witalnością…
Nie tęsknię za tym, bo to są dwie kompletnie różne perspektywy. Mam 18 lat więcej i nic tego nie zmieni. Zapytałaś, czy to jest ta sama emocja. No więc nie jest. A czy wolałbym, żeby dzisiaj była tamta? No, wolałbym być piękny i młody, tak.
– Wciąż wyglądasz młodo.
Co prawda, to prawda (śmiech). W ogóle chyba marzenie każdego jest takie, żeby mieć bilans życiowy osoby dojrzałej, a jednocześnie zachować całą witalność, fizyczność, entuzjazm, otwartość i naiwność maturzysty, czyli osoby, która wkracza w życie i myśli, że „the world is my oyster”, świat stoi przede mną otworem i jest do wzięcia: No bo co? Ja nie dam rady?! To byłoby połączenie idealne.
– Co Cię impregnuje psychicznie? Praca, płyty z muzyką jazzową, oglądanie seriali?
Myślę, że przede wszystkim protestanckie poczucie przydatności i ważności tego, co się robi. I praca jako taka. Jako ludzkie dobro. Praca, która uszlachetnia. Dzisiaj chyba nikt nie używa zwrotu „praca uszlachetnia” na poważnie. To jest dobre do mema, do szyderstwa, do zgrywy, kpiny i darcia łacha. Niemniej jednak praca uszlachetnia. Kiedyś mój ojciec to powtarzał, jego praca uszlachetniała i on święcie w to wierzył. Gdy słyszałem, jak on tak mówi, nie wiedziałem, o co mu chodzi.
Polecamy też: Po „Milionerach” wypadł za burtę i przeżył życiowy dramat. Dziś Hubert Urbański wraca razem ze słynnym teleturniejem
4 z 7
Hubert Urbański w sesji VIVY! z 2011 roku
– A kiedy zrozumiałeś?
Niedawno.
– Kiedy tato umarł?
To nie miało związku z jego śmiercią, tylko po prostu z tym, że w pewnym wieku chyba zaczyna się myśleć na poważnie.
– Pamiętasz to uczucie paniki, kiedy człowiek nie ma pracy?
Pamiętam to uczucie doskonale i nie chcę o tym rozmawiać. Aczkolwiek, żebyśmy mieli też jasność, kiedy prowadzący program telewizyjny nie ma pracy i jest poza rynkiem, to jest jedno. A kiedy miliony ludzi na tej planecie nie mają pracy, nie mają za co przeżyć – to jest drugie. Nie mówimy o tym samym braku pracy i jego konsekwencjach. Ale jeśli chodzi o moją bezrobotność, w mojej rzeczywistości, to naprawdę nie chcę o tym rozmawiać.
– Kiedy usiadłeś w tym fotelu po raz pierwszy po siedmiu latach przerwy, poczułeś, jak bardzo się zmieniłeś?
Tak, jak zacząłem oglądać pierwsze odcinki po montażu, przygotowane do kolaudacji. Dopiero wtedy z całą mocą uświadomiłem sobie, że ja w swoich oczach bardzo się zmieniłem. To chyba nie jest dokładnie słowo: „postarzałem się”, bo nie tak pomyślałem. Pomyślałem, że się zmieniłem, w tym również postarzałem, oczywiście, ale miałem na myśli coś więcej niż tylko czysto fizyczne przesunięcie się na osi czasu.
– Mało ludzi ma szansę zobaczyć się po 18 latach w tych samych dekoracjach.
To prawda. Niby ten sam człowiek, ale rysy się zmieniają. U mnie po włosach widać, zawsze byłem szpakowaty, ale teraz jestem biały. Zabawne jest to, że to są naprawdę dokładnie te same dekoracje i dokładnie to samo studio. Jakbyś zrobiła sobie w parku zdjęcie na ławce, pod jakimś drzewem, z rzeźbą w tle, i za 20 lat stanęła pod tym samym drzewem, usiadła na tej samej ławce, z tą samą rzeźbą w tle. Wszystko jest identyczne, tylko ty jesteś 20 lat plus. No i technologia zmieniła się kolosalnie, to jest jak leczenie zębów w roku 1999 i 2017 (śmiech).
Polecamy też: Po „Milionerach” wypadł za burtę i przeżył życiowy dramat. Dziś Hubert Urbański wraca razem ze słynnym teleturniejem
5 z 7
Hubert Urbański w sesji VIVY! z 2011 roku
– Dbasz o siebie, uprawiasz sport dla zdrowia, urody?
W zasadzie nie. Uprawiam falami, chodzę ćwiczyć, potem nie mam czasu albo mi się odechciewa, nie chodzę, potem się biczuję, że nie chodzę, znowu zaczynam chodzić, czuję się super, potem mi się trochę nudzi, bo to nudne jest, więc po raz kolejny przestaję… (śmiech). Nie jestem jakimś regularnym królem siłowni. Nie lubię tej celebry, tej całej subkultury klubowej, tego poklepywania, komentowania: a tu źle łokieć unosisz, wymieniania się wiadomościami, kto ile dźwignął, co wziął, a czego nie próbował. Zaraz mi żyła wychodzi, irytuję się.
– Zawsze miałeś trochę naturę samotnika.
Tak, tu się nic nie zmieniło i tak już pewnie zostanie. Zresztą nie wiem, po kim, bo nie po rodzicach.
– Żyjesz przeszłością, przyszłością czy raczej „tu i teraz”?
Przeszłością nie żyję. Staram się żyć tu i teraz, ale, niestety, chyba zbyt dużo emocji poświęcam temu, co może się wydarzyć. Kiedy w tej chwili o tym głośno mówię, nie brzmi to rozsądnie, ale taką mam słabość, to jest silniejsze ode mnie. Zbyt przejmuję się tym, co będzie, co może pójść nie tak i co można z tym zrobić. Ale też mocno siedzę w teraźniejszości. Przeszłość jest najmniej obecna w tym pakiecie.
Polecamy też: Po „Milionerach” wypadł za burtę i przeżył życiowy dramat. Dziś Hubert Urbański wraca razem ze słynnym teleturniejem
6 z 7
Hubert Urbański w sesji VIVY! z 2011 roku
– Skoro przede wszystkim żyjesz tu i teraz…
To odpowiedz na pytanie, ile kosztuje kostka masła… (śmiech).
– Nie o to chciałam zapytać, ale ok, ile kosztuje masło?
Sto gramów? Cztery złote, pięć?
– Dwa pięćdziesiąt…
Rzadko robię zakupy…
– To czym żyjesz? Duchem?
Jem na mieście, czasami wpadam na obiad do mamy, bardzo często jem w stołówce w RMF-ie, właściwie większość posiłków tam jadam, bo jestem w radio dwa razy dziennie. Koło obiadu wchodzę na antenę, potem wyjeżdżam, coś tam działam, załatwiam, wracam i mam drugie wejście, które jest już po południu.
– Zamiast o masło chciałam zapytać o politykę, w której tak bardzo jest zanurzone to nasze „tu i teraz”, którym żyjesz.
Między mną a polityką jest gruba pancerna szyba i ja nie otwieram tego okna. Nie daję polityce wejść w moje życie.
Polecamy też: Hubert Urbański: „Nie jestem ani surowy, ani wysmażony”. Co mu pomogło zostać „Agentem”?
7 z 7
Hubert Urbański w sesji VIVY! z 2011 roku
– Ale ona czasami wdziera się bez zaproszenia, na przykład w postaci reformy edukacji. Twoje dwie młodsze córki są na samym początku szkolnej edukacji, chyba nie da się od tego tak po prostu odciąć.
Może tak, ale ja mam dzieci w różnym wieku, przerobiłem różne szkoły, widziałem wielu ministrów mądrych i mniej mądrych, kilka reform edukacji, które coś zaczynały, zmieniały, poprawiały, a potem zapominały i nie kończyły. Nie podniecam się tym. Z mojego punktu widzenia nie warto zaprzątać sobie tym głowy. Moje starsze dzieci kończyły inne szkoły, niż skończą te młodsze, i kompletnie nie miało to przełożenia na to, co dzisiaj robią. Naprawdę nie ma żadnej jednej zasady, że ta szkoła gwarantuje taką ścieżkę życia i kariery, a tamta szkoła nie gwarantuje.
– Albo gwarantuje coś innego.
Nic niczego nie gwarantuje. Żaden system niczego nie gwarantuje. Trzeba chodzić do szkoły, uczyć się, ale po maturze dzieciaki i tak nie wiedzą, czego chcą. Z sekcji „polityka” chciałbym tylko dodać, że polityka po prostu nie jest w stanie mnie zainteresować, jest nieciekawa. Mam duży poziom sceptycyzmu i dystansu w stosunku do tego wszystkiego. Myślę sobie, że czy się bardzo napnę i będę krzyczał, czy nie będę krzyczał, to i tak każdego roku będzie wiosna, lato, jesień, zima. A potem znowu będzie wiosna, lato, jesień, zima i nie mam wielkiego wpływu na to, że zimą spadnie śnieg, a latem będzie gorąco.
Polecamy też: Po „Milionerach” wypadł za burtę i przeżył życiowy dramat. Dziś Hubert Urbański wraca razem ze słynnym teleturniejem