Reklama

Zapewne nikt z nas o tym nie myśli na co dzień, ale zaledwie za kilkadziesiąt lat może nas już nie być. Dlaczego? Czy naprawdę wszystko się skończy? I – co najważniejsze – czy możemy temu zapobiec?

Reklama

Skutki globalnego ocieplenia

Pomimo, że świadomość ekologiczna wzrasta, Ziemia znajduje się w bardzo krytycznym momencie. Profesor Szymon Malinowski, fizyk atmosfery, dyrektor Instytutu Geofizyki na Wydziale Fizyki UW i przewodniczący Komitetu Geofizyki PAN ostrzega: między znaną nam dzisiejszą Warszawą, a miastem widmo bez prądu, wody i innych udogodnień jest zaledwie kilka stopni różnicy. W obszernym wywiadzie, udzielonym Gazecie Wyborczej, przestrzega nas przed skutkami globalnego ocieplenia.

Jak twierdzi prof. Malinowski, około 80% ludzkości może wyginąć już w następnym pokoleniu, a proces destrukcji naszego gatunku rozpocznie się w 2050 roku – tak, zaledwie za 30 lat. Przy obecnym stanie rzeczy, nie da się zapanować nad pewnymi mechanizmami. Ogromne ilości gazów cieplarnianych, przede wszystkim dwutlenek węgla, zaczną uwalniać się samoczynnie. „Ziemia robi się coraz cieplejsza, emituje więcej ciepła do góry, a co za tym idzie – coraz więcej tego ciepła też do niej wraca. I ten właśnie proces gromadzenia się ciepła nazywamy efektem cieplarnianym”, tłumaczy profesor.

Naukowiec podkreśla, że już dziś średnia temperatura globu jest wyższa o 1,2 stopnia Celsjusza niż 150 lat temu. Trend zmierza w kierunku ocieplenia, co jest kontrą wobec wszystkich procesów, które się odbywają. Przybywa dwutlenku węgla, parują oceany, a para wodna też jest gazem cieplarnianym. Wystarczy zaledwie 30 lat, aby uruchomić proces gwałtownego uwalniania się gazów do atmosfery.

Teraz wydaje nam się, że jest super. Pogoda zmieniła się na plus – upalne lato, ciepła zima. Problem polega na tym, że znajdujemy się zbyt blisko Arktyki, która rozmarza, więc zmieniają się wzorce pogodowe. Nietypowe dla nas burze z tornadem mogą wkrótce stać się codziennością. Ale największym zagrożeniem jest to, że będzie bardzo sucho i gorąco. Miesięczne fale upałów, dochodzące do 35 stopni, będą miały negatywne skutki. Zacznie brakować wody w gruncie i rzekach, co spowoduje kłopoty z wodociągami, a co za tym idzie, również z chłodzeniem elektrowni. W ten sposób załamie się system energetyczny. Zapasowe agregaty, które przez jakiś czas pozwolą na pracę np. szpitali, też nie są wieczne. Wysiądzie łączność, klimatyzacja, transport. Lasy spłoną, zwierzęta zaczną ginąć, a żywność będzie się psuć, więc pozostaniemy bez środków do przetrwania. Tragiczne warunki doprowadzą do wojen i wyniszczenia naszej cywilizacji. Brzmi jak scenariusz filmu katastroficznego? Niestety, to smutna rzeczywistość.

Co możemy zrobić z globalnym ociepleniem?

Czy jest dla nas nadzieja? Profesor Malinowski uważa, że tak. „Po pierwsze, musimy przestać emitować dwutlenek węgla do atmosfery, czyli spalać paliwa kopalniane. Z tym, że tu już nawet elektrownia jądrowa może nie być wystarczającym rozwiązaniem. Bo może zdarzyć się tak, że nie będziemy mieli wody, żeby ją chłodzić. [...] My dziś nie mamy innego wyjścia jak skorzystać ze Słońca: wspaniałego, darmowego, ogromnego źródła energii [...]”.

Co Ty, jako jednostka, możesz zrobić? Profesor podpowiada: zrezygnuj z podróży samochodem tam, gdzie możesz dojść na piechotę lub dojechać rowerem. Jeśli Twoja praca wiąże się z częstymi podróżami służbowymi, postaraj się zamienić je na telekonferencje. Wyłącz niepotrzebne odbiorniki energii w domu i ogranicz spożywanie mięsa, którego produkcja jest bardzo kosztowna. Dodatkowo, ludzie już teraz powinni zadbać o rośliny, żeby karmić nimi zwierzęta. To wszystko, co zwykły człowiek może zrobić.

Reklama

„My po prostu musimy zrozumieć, że jeżeli nie przestaniemy emitować dwutlenku węgla, to zapłacimy wszystkim. [...] Tymczasem my tego kosztu w naszym rachunku ekonomicznym w ogóle nie bierzemy pod uwagę. Oczywiście nagle się nie zmienimy, nie ma co się łudzić, trzeba więc stworzyć bardzo silny bodziec [...]”, przekonuje prof. Malinowski. Zagrożenie cywilizacji wydaje się być odpowiednim bodźcem. A przynajmniej daje do myślenia, prawda?

Reklama
Reklama
Reklama