Reklama

Karierę zaczęła jako nastolatka i błyskawicznie znalazła się na szczycie. Dziś Ola Rudnicka jest gwiazdą modelingu, ale w swojej szafie ma… tylko jedną parę szpilek. Tylko nam nasza gwiazda z okładki opowiada o karierze i współpracy z Chanel.

Reklama

Ola Rudnicka o karierze w świecie mody

Od ośmiu lat jest Pani muzą domu mody Chanel. Ulubiony cytat Coco Chanel?
Mam dwa: „Moda przemija, styl pozostaje” i „Elegancja wynika z bycia tak pięknym w środku, jak na zewnątrz”. Zgadzają się z tym, co sama czuję. Dla mnie styl jest o wiele ważniejszy niż moda i ślepe podążanie za nią. A po co nam ktoś piękny z zewnątrz, skoro wewnątrz jest zgniły? Jak Dorian Gray z powieści Oscara Wilde’a.

Celne! Czym jest dla Pani moda?
Wieloma rzeczami. Czasami ją uwielbiam, a czasami nienawidzę. Raz mnie inspiruje, innym razem zastanawiam się, czemu służy i po co istnieje? Jest dla mnie jednocześnie źródłem zarobku i sposobem na wydawanie pieniędzy.

Od pokazu kolekcji jesień–zima 2014/2015 jest Pani związana z Chanel. To efekt szczęścia, przypadku, ciężkiej pracy, wyjątkowej urody…?
Przede wszystkim przypadek. Wszystko zaczęło się od pokazu Prady w 2013 roku. Po tym wydarzeniu zaczęłam dostawać wiele propozycji, w tym z domu mody Chanel. Na początku robiłam wyłącznie pokazy. Z czasem ta współpraca się rozwinęła. Przez osiem lat zakolegowałam się z ekipą studia. Z pewnością pomogła mi znajomość francuskiego. Mimo że moda jest międzynarodowa, to w Chanel pracują głównie Francuzi. Karl Lagerfeld pochodził z Niemiec, ale został przez Francję jakby zaadoptowany.

Paulina Wesołowska

Skórzana koszula i spodnie, wełniana marynarka Chanel.

Jak go Pani zapamiętała?
Miał ogromną wiedzę z różnych dziedzin. Jego prywatna biblioteka robiła wrażenie. Lubiłam jego autoironiczne poczucie humoru, co doskonale widać w projektach, które tworzył. Pamiętam, że tematem mojego pierwszego pokazu Chanel był „supermarket”. Podejrzewam, że Karl nigdy nie był w supermarkecie (śmiech). Nosiłam wtedy srebrną sukienkę i torebkę w kształcie kartonu mleka, na której było napisane: „lait de Coco”, czyli mleko kokosowe, ale też mleko Coco (Chanel). Była fantastyczna!

Po Kaiserze Lagerfeldzie imperium Chanel przejęła Virginie Viard.
Virginie znam lepiej niż Karla. Jest niesamowitą kobietą: dyskretną, bardzo rodzinną, dba o ludzi. Za jej panowania ubrania Chanel stały się bardziej kobiece. Virginie znalazła wspólny mianownik dla tego, co lubi, i spuścizny po Mademoiselle Chanel i Karlu.

Paulina Wesołowska

Tweedowy kostium, wełniane pończochy, biżuteria Chanel.

Ciekawa jestem, co znalazłabym w Pani prywatnej szafie?
Mam wspólną szafę z moim chłopakiem, najczęściej noszę jego rzeczy, a zdarza się też, że on nosi moje. Często, żeby przełamać swój chłopięcy styl, uzupełniam go dziewczęcymi akcentami. Nimi też lubimy się dzielić z Władimirem.

Rozmawiała: Beata Nowicka

Reklama

Więcej zdjęć z tej wyjątkowej sesji Chanel zobaczysz w najnowszym wydaniu magazynu VIVA! Moda

materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama