Reklama

Leszek Możdżer - wybitny jazzman, wirtuoz pianina, kompozytor, producent muzyczny. Wysoko w rankingach najlepiej ubranych. Katarzynie Piątkowskiej zdradza, co jest w stanie poświęcić dla muzyki i czy marzy o luksusowej rezydencji i samochodzie.

Reklama

- Muzykę komponujesz na komputerze, świetnie bawisz się na imprezach i chodzisz na siłownię. To rujnuje mój obraz Ciebie jako artysty, dla którego muzyka jest najważniejsza.

Czyli takiego, który jest nudny i tylko się modli? (śmiech). Mi też jest trudno wyobrazić sobie siebie na siłowni, dlatego wstawiłem siłownię do pomieszczenia, gdzie sypiam. Ale bardzo rzadko bywam na siłowni, bo bardzo rzadko sypiam w domu. Większość czasu spędzam w trasie.

– Niepotrzebnie zagraciłeś sobie sypialnię.

Trzymam w niej jeszcze trzy okna, które chciałem wstawić w dachu, ale mi urząd nie pozwolił, bo jak wiadomo urzędy nie są po to, żeby ludziom na różne rzeczy pozwalały.

– Kto nie pozwolił Ci wystawić opery „Immanuel Kant” w Warszawskiej Operze Kameralnej?

Już nie pamiętam, kto to był. Bóg prawdopodobnie. I jeszcze stalkerka mi tę operę przeklęła.

– Nie wiedziałam, że masz stalkerkę. Dlatego musiałeś numer telefonu zmienić?

Zdarza się raz na jakiś czas, że pojawia się osoba, która uruchamia program ścigania człowieka.

– Czego od Ciebie chciała?

Energii. Jedni uzupełniają nas energetycznie, inni nam tę energię zabierają.

– Może ona się w Tobie zakochała?

Po tym, co od niej dostawałem, nie nazwałbym tego miłością. Wysyłała mi różne obelgi. Zapewne z powodu wewnętrznego cierpienia.

Bartek Wieczorek/LAF AF

Leszek Możdżer w najnowszym numerze magazynu VIVA! MODA.

Polecamy też: Jak wspomina dzieciństwo spędzone w Niemczech? Co myśli o uchodźcach? Tylko w VIVIE! MODZIE Jakub Gierszał, jakiego nie znacie!

– Zabrzmiało, jakbyś był wyrozumiały...

To jest po prostu próba sił. Ale staram się, choć bywa trudno. Jak mam fizycznie zmęczone ciało po podróży, bo od dawna jestem w trasie, to dużo pracy muszę włożyć w to, żeby negatywne emocje utrzymać pod pełną kontrolą.

– Jest więc duża szansa, że się na mnie zdenerwujesz.

Olbrzymia, bo jestem właśnie w środku trasy, wziąłem dzisiaj udział w sesji zdjęciowej i zagrałem koncert. Dzisiaj wyraź- nie odczułem bardzo duże wyczerpanie. Przez jakiś czas byłem zafascynowany naukami Wschodu. Tam trafiłem na sugestie, żeby koncentrować się na wszystkich odczuciach, które wychodzą z ciała fizycznego. Dlatego zacząłem grać boso. Wiem, że ludzie, którzy twierdzą, że chodzenie boso ma funkcje terapeutyczne, są uważani za wariatów. A moim zda- niem bioelektryka jest kluczem do zrozumienia swojego ciała.

– Teraz rozumiesz swoje ciało?

W bardzo niewielkim stopniu. Myślę, że będę się rozwijał w swoim tempie. Pomogła mi książka Davida Hawkinsa „Technika uwalniania”. To był taki błysk, który mi uzmysłowił ogólną zasadę kontaktowania się z własnym ciałem. Okazuje się, że każda emocja jest ładunkiem bioelektrycznym. A te emocje, których nie chcemy czuć, musimy wepchnąć z powrotem w organizm. I tym sposobem tworzy się pancerz mięśniowy.

– Blokujesz emocje?

Staram się wszystkie dopuszczać. Najtrudniejszą do do- puszczenia do świadomości jest strach. I na tym opiera się cały system, w którym żyjemy. Z jednej strony propaganda strachu i przemysł plotkarski obniżają ci wibracje, a z drugiej strony darmowa pornografia powoduje, że całą bioelektrykę ciała zaczynasz wyrzucać w formie energii seksualnej. Przestajesz wtedy używać ładunków bioelektrycznych do twórczości, samorozwoju i samoleczenia.

– To jak jest u Ciebie?

Coraz lepiej. Jestem coraz zdrowszy i coraz bardziej twórczy (śmiech).

Cały wywiad Katarzyny Piątkowskiej z Leszkiem Możdżerem tylko w najnowszym numerze VIVY! MODY!

Frederic Pinet

Okładkową sesję z Patrycją Gardygajło stylizowała dyrektor kreatywna VIVY! MODY! Agnieszka Ścibior.

Reklama

Polecamy też: Już jest nowy numer magazynu VIVA! MODA! Zdradzamy, co w nim znajdziecie!

Reklama
Reklama
Reklama