Tajemnice haute couture: tu się dzieje magia…
Niedorzecznie drogie? Tak. Oderwane od rzeczywistości? Owszem. Ale może dlatego zachwyca się nimi współczesny świat
- Redakcja VIVA!
Ostatnie kolekcje haute couture były wyjątkowo teatralne i widowiskowe, a to dowód na to, że w szybkim biznesie mody wszyscy stęsknili się za dawną fantazją i bajką. Zacznijmy od końca. I tak mamy 25 stycznia, godzinę 20.30. To ostatni dzień wiosennego Tygodnia Mody haute couture w Paryżu. I ostatni pokaz. Goście gromadzą się pod mostem Aleksandra III, jednego z najpiękniejszych w mieście, a jak wiemy, konkurencja jest duża. Tu za chwilę odbędzie się pokaz Maison Margiela projektu Johna Galliano. Sceneria przypomina bar o słabej reputacji z czasów belle époque. W pierwszym rzędzie plejada gwiazd z rodziną Kardashianów na czele. Show rozpoczyna krótki film w stylu noir z Leonem Damem, flagowym modelem marki, który jednocześnie otwiera pokaz. Kolejne 44 sylwetki wprawiają gości w osłupienie i prawdopodobnie na zawsze zapiszą się w historii mody. Wśród nich główną rolę grają gorsety, które mocno spinają w talii szyfonowe i koronkowe suknie w typie edwardiańskim, garsonki z bufiastymi żakietami i ołówkowymi spódnicami oraz te sięgające ziemi, rozkloszowane u dołu – zestawione z przezroczystymi bluzkami. Całość perfekcyjnie dopełniają porcelanowe makijaże autorstwa Pat McGrath. Jednocześnie dramaturgii dodają pozy modelek i modeli, którzy chowają się w połach marynarki, gibią na wysokich koturnach, prezentują stroje w przesadny, queerowy sposób. Autorem tej niecodziennej choreografii jest Polak – Pat Bogusławski, uznany za granicą reżyser ruchu, który współpracuje z domem mody już od kilku sezonów. Tym razem jednak przeszedł samego siebie. To wszystko sprawiło, że pokaz zmienił się w prawdziwe przedstawienie z fabułą sięgającą początków XX wieku, w której wykluczone, ale i najbardziej ekscentryczne osobowości podziemnego Paryża spotykają się w owym dekadenckim barze, gdzie w końcu mogą być sobą. Co następuje dalej? Aplauz publiczności i okrzyki „brawo!” – od dawna niesłyszane na snobistycznych paryskich pokazach. Zdjęcia i filmiki z show, które natychmiast podbijają internet. Entuzjastyczne recenzje krytyków piszących, że Galliano wrócił do swoich korzeni. A wśród nich polski kolekcjoner mody haute couture – Adam Leja, który tak komentuje wydarzenie: „Spektakularnym i zaskakującym pokazem był ten domu mody Margiela. W moim odczuciu to wielki powrót najlepszych lat Galliano u Diora. Przenieśliśmy się w czasie do dekadenckich lat 20. i 30. nocnego życia Paryża. Buntownicy, fantazje inspirowane historią, teatralne gesty i makijaże przypominające lalki. To było widowisko bardziej teatralne, a nie typowy pokaz, ale właśnie o to chodzi w kolekcjach haute couture”. Z kolei krwiożercza krytyk mody Cathy Horyn opiniowała dla „New York Magazine”: „To kolekcja, która przejdzie do historii i zostawia inne pokazy haute couture daleko w tyle”. Czy to przypadek, że Galliano stworzył ją w 30. rocznicę swojego pierwszego autorskiego pokazu, który zaprezentował w 1994 roku właśnie w Paryżu?
Haute couture. Nie tylko na czerwony dywan
W show Maison Margiela było więcej polskich akcentów. Wśród modelek i modeli, którzy brawurowo odegrali swoje role, była słynąca z pięknych, kobiecych kształtów Maja Sieroń i znany z ról w „Belfrze” i „Zielonej granicy” aktor Michał Zieliński. À propos, to właśnie polskie chłopaki robią ostatnio zaskakującą karierę na świecie. I tak w pokazie haute couture Valentino nie było ani jednej polskiej modelki. Za to szedł w nim pochodzący z Warszawy Kris Wardak. Sam show również zrobił furorę podczas tygodnia mody. Zlokalizowany przy placu Vendôme, gdzie od 1998 roku znajduje się paryska siedziba marki, przyciągnął tak dużo gwiazd, że trzeba było wydzielić specjalne strefy dla wiwatujących fanów. Wśród gości były między innymi Jennifer Lopez, Florence Pugh, Rosie Huntington-Whiteley i Kylie Jenner. Wszystkie w stylu red carpet, zupełnie inaczej niż sama kolekcja – wyjątkowo mało wieczorowa. Dominowały kolorowe płaszcze i peleryny, monochromatyczne lub zdobione aplikacjami albo piórami, zestawione z równie barwnymi szerokimi spodniami i spódnicami. Te ostatnie były albo długie, dopasowane, z rozcięciem do uda, albo w kształcie bezy, jak nadmuchane. Publiczność mogła się im przyjrzeć z bardzo bliska, jako że show odbywał się w kilkunastu kameralnych salach usytuowanych na kilku piętrach. I wydać werdykt w postaci owacji na stojąco dla dyrektora kreatywnego domu mody – Pierpaolo Picciolego. Jego projekty to kolejny dowód na to, że haute couture to nie tylko kreacje na czerwony dywan. Z kolei casting show to przykład, że na wybiegach prym wiodą nie tylko nastolatki. Wśród modelek pojawiły się gwiazdy pokazów z początku lat 2000., dziś już po czterdziestce, jak Hannelore Knuts, Mariacarla Boscono, Sasha Pivovarova czy Élise Crombez. I w niczym nie ustępowały znacznie młodszym koleżankom.
Tekst: Marcin Świderek