Reklama

Lipcowy poranek tego roku w Pałacu Elizejskim w Paryżu. Pierwsza para Francji spotyka pierwszą parę Ameryki. Wszystko zaplanowane jest co do minuty i żaden przypadek nie wchodzi w grę. Ale protokół dyplomatyczny nie przewidział istnienia kogoś takiego, jak Donald Trump. „Jest pani w tak dobrej formie fizycznej! Piękna!”, zwraca się nieoczekiwanie do Brigitte Macron prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki. Emmanuelowi Macronowi nie pozostaje nic innego, jak szybko zmienić temat i pospiesznie zabrać swych gości na paradę wojskową z okazji rocznicy rewolucji francuskiej. Trzeba jednak przyznać, że protokół dyplomatyczny nie przewidział również istnienia kogoś takiego jak… Brigitte Macron. Pierwsza dama Francji nie szokuje wprawdzie swoimi wypowiedziami, ale jej kreacje wzbudzają wiele kontrowersji. A to zdaniem znawców mody, nie tylko dyplomatycznej, są zbyt kuse, a to zbyt dopasowane. Pojawia się też pewna nieśmiało podnoszona kwestia: czy w tym wieku w ogóle wypada się tak ubierać… Czy są to słuszne wątpliwości? Wracajmy na Pola Elizejskie! Tego dnia w Paryżu 64-letnia pani Macron miała sukienkę zdecydowanie krótszą niż klasyczna spódnica 47-letniej Melanii Trump, a dodatkowo jeszcze ozdobioną frywolnie rozpiętym suwakiem. Po długim szeregu zachowawczych pierwszych dam – choćby nawet tak wdzięcznych jak Carla Bruni – Francja doczekała się więc prawdziwej rewolucjonistki, która swoim życiem głosi wszem wobec: możecie kochać, kogo chcecie, i ubierać się, jak wam się podoba. I najważniejsze – wiek to tylko złudzenie!

Reklama

ZOBACZ TEŻ: Czego można się nauczyć od pierwszych dam Ameryki?

Dawno temu w Ameryce

Jednak nie Francja, a Stany Zjednoczone Ameryki były i są ojczyzną najbardziej wpływowych pierwszych dam. Wpływowych również w sprawach stylu. Wśród milionów kobiet na świecie wielkie poruszenie wywierały więc zarówno suknie wieczorowe uwielbianej Anny Eleanor Roosevelt (uznanej w 2014 roku na podstawie światowego sondażu za najpopularniejszą pierwszą damę USA w historii), jak i groteskowe kapelusze i etole Bess Truman. To z Ameryki przyszła moda na… francuskie apaszki, które uwielbiała Betty Ford, i pastelowe komplety à la Hillary Clinton (ten look z powodzeniem naśladowała polska pierwsza dama Jolanta Kwaśniewska).

Cynthia Johnson/Liaison

Styl amerykańskich First Ladies wpływał też na zupełnie zaskakujące dziedziny, takie jak fitness. Kiedy Michelle Obama zaczęła przy najrozmaitszych okazjach pojawiać się w kreacjach z odsłoniętymi ramionami, pojawiło się ogromne zapotrzebowanie na treningi wzmacniające tę cześć ciała. Ale nawet takie mocarstwo jak USA wydało tylko jedną niekwestionowaną ikonę mody – Jacqueline Lee „Jackie” Bouvier Kennedy. Dziś to określenie mocno straciło na wartości. Media przyznają tytuł „ikony” bez mała każdej aktorce, która trzy razy pokaże się na czerwonym dywanie w przyzwoicie wyglądającej sukience. Ale w przypadku żony 35. prezydenta Stanów Zjednoczonych, Johna F. Kennedy’ego, ten tytuł naprawdę ma swój sens i swoją rangę. Pierwsza dama USA stworzyła bowiem własny rozpoznawalny styl, którego oddziaływanie możemy obserwować przez dziesięciolecia.

Ten dzień, ten kostium

Taką ją zapamiętamy. Różowy kostium bouclé ze złotymi guzikami i toczek w tym sam odcieniu różu. Do tego białe rękawiczki. Taki zestaw wybrała pierwsza dama 22 listopada 1963 roku na prezydencką wizytę w Dallas. Ten elegancki, gustowny, lecz skromny strój przeszedł do historii. I choć na zawsze będzie się kojarzył z tragicznym dniem w historii Ameryki, dniem, w którym został zastrzelony John F. Kennedy, jest też perfekcyjnym przykładem stylu tej wyjątkowej pierwszej damy. Tego możemy być pewni, Jackie Kennedy kochała jednokolorowe zestawy i proste akcesoria: toczki, perły i białe rękawiczki. Świetnie prezentowała się też w kreacjach wieczorowych. To również zasługa stylisty i projektanta Olega Cassiniego, który zajmował się jej garderobą w latach 1961–1963, a więc wtedy, gdy była mieszkanką Białego Domu. On sprawił, że zaczęto ją nazywać „Amerykańską królową”. Zaprojektował na przykład brzoskwiniową jedwabną suknię, w której Jackie Kennedy zaprezentowała się w indyjskim Delhi. Być może również z tego powodu jej wizyta w Indiach i Pakistanie okazała się tak dużym sukcesem, że amerykańska agencja prasowa nakręciła propagandowy film zatytułowany „Jacqueline Kennedy’s Asian Tour”. Dzięki swej pierwszej damie jej rodaczki poznały też projekty wielkich europejskich domów mody: Christian Dior, Givenchy, Chanel. Jakże odważna i nowoczesna musiała im się wydać różowa suknia Diora z odkrytymi ramionami, w której wystąpiła na przyjęciu w Białym Domu w 1962 roku! Jackie Kennedy rozumiała też jak mało kto, że są rzeczy, które nigdy nie wychodzą z mody i dlatego zawsze warto mieć je pod ręką. Należały do nich apaszki Hermèsa, trencze z paskiem i skórzana torba Gucciego. Z wdzięczności za to oddanie włoski dom mody zmienił nazwę jej ulubionego modelu torebki na The Jackie. Po śmierci męża Jackie Kennedy dokonała znaczącej korekty w swojej garderobie. Zrezygnowała z wyrafinowanych projektów francuskich domów mody, a bliski stał się jej styl lat 70. Ale każde z jej wcieleń, czy to z krótkiego pobytu w Białym Domu, czy z lat późniejszych, miało ten sam nieuchwytny urok. Urok prawdziwej ikony mody.

Bridgeman Images – RDA / Forum

Ubranie to przesłanie

Analiza stylizacji pierwszych dam to czasem nie tylko materiał dla redaktorów mody, lecz także dla komentatorów politycznych. Nie musimy daleko szukać. Hasłem kampanii Donalda Trumpa było hasło: „Uczyńmy Amerykę znowu wielką”. Nic dziwnego więc, że kreacje jego żony są właśnie taką sentymentalną podróżą w czasy, gdy wielkości USA nikt nie mógł odmówić. I jest to strategia bardzo konsekwentna. Podejrzenia, że Melania Trump celowo naśladuje styl uwielbianej Jacqueline „Jackie” Kennedy, pojawiły się już w dniu zaprzysiężenia jej męża Donalda na 45. Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki. Obserwatorzy od razu dostrzegli zastanawiające podobieństwo pomiędzy zestawem Ralpha Laurena Melanii Trump a kostiumem, który w dniu inauguracji prezydentury Johna F. Kennedy’ego wybrała jego żona. Mogła być to oczywiście przypadkowa zbieżność, jednak wkrótce pojawiły się kolejne dowody. Podczas wizyty na Florydzie, którą odbyła wraz ze swym mężem i premierem Japonii Shinzō Abe, Melania Trump zaprezentowała wierną kopię stroju Jackie Kennedy z 1973 roku. Były to bardzo szerokie białe spodnie z wysokim stanem i czarna koszula. Co ciekawe, w takiej stylizacji pani Kennedy wystąpiła również… podczas pobytu na Florydzie! Także wychodząc z samolotu Air Force One na warszawskim Okęciu, Melania Trump do złudzenia przypominała swoją wielką poprzedniczkę. Zielony zamszowy płaszcz z paskiem, turkusowa apaszka i klasyczne czarne szpilki mogłyby z powodzeniem pochodzić z garderoby Jacqueline. Komentując tę strategię wizerunkową, amerykańskie media przypominają, że jej postacią Melania Trump była zafascynowana od dawna. Kiedy w 1999 roku zapytano ją, jaką pierwszą damą byłaby, gdyby jej mąż został prezydentem USA, odpowiedziała; „Bardzo tradycyjną. Jak Jacqueline Kennedy. Stałabym dobrze ubrana przy boku męża”. Wtedy oczywiście to pytanie wydawało się całkowicie absurdalne. Nikt nie mógł przecież przypuszczać, że Donald Trump kiedykolwiek zamieszka w Białym Domu, a Melania Trump, wspierając męża, zacznie naśladować styl pani Kennedy. Wniosek? Czasem warto się poważnie zastanowić, zanim o coś zapytamy. Po co wywoływać wilka z lasu!

Kevin Dietsch - Pool/Getty Images

Pamiętaj mnie, Argentyno!

Tylko jedna pierwsza dama w historii mogłaby konkurować z Jackie Kennedy w kategorii ikona stylu. I, co ciekawsze, nie jest nią wcale Amerykanka! Na łożu śmierci Eva Perón wyszeptała podobno do męża: „Chciałabym, żeby ludzie mnie nie zapomnieli, Juan”. I jej życzeniu stało się zadość. Musical „Evita” z 1952 roku zapewnił jej popularność, o której nie mogłaby nawet marzyć, wychodząc za argentyńskiego dyktatora Juana Peróna. Tę falę podtrzymał obraz Alana Parkera z roku 1996 z Madonną w roli tytułowej. Choć właściwie należałoby powiedzieć, że role tytułowe w tym filmie były dwie. Jedną z nich grała królowa pop, drugą zaś moda. Bo co z tego, że Eva Perón w rzeczywistości cierpiała na niespotykanych rozmiarów megalomanię, i jak pisał jeden z jej biografów: „Była w swoim czasie najbardziej znienawidzoną i niebudzącą zaufania kobietą na świecie”. Wiedziała jednak, jak się ubierać! Kochała wspaniałe suknie wieczorowe, kostiumy Diora, pantofle Salvatore Ferragamo, kapelusze z dużymi rondami. A ponad wszystko kosztowną biżuterię i futra. Korespondent „New York Timesa” donosił w latach 40. XX wieku z Buenos Aires: „Garderoba señory Perón jest stałym tematem rozmów. Nigdy w czasie publicznych wystąpień nie nosiła dwa razy tego samego kostiumu, często zmieniała je trzy, a nawet cztery razy w ciągu dnia... Wywołała zdziwienie, kiedy w jeden z najgorętszych dni pojawiła się we wspaniałym futrze z norek, lecz i tak zawsze wzbudzała podziw. Ubiera się elegancko, choć z tendencją do pewnej przesady...”. Film Alana Parkera z Madonną sprawił, że ten argentyński, prezydencki glamour wpłynął również na modę początków XXI wieku.

ZOBACZ TEŻ: Kosztowne kreacje, elegancka biżuteria, dalekie wyjazdy. Ile pieniędzy wydaje pierwsza dama?

Universal Images Group via Getty Images

Pieśń o Imeldzie

Jeśli mówimy o przesadzie, czasami związek pierwszych dam i mody miewał charakter wręcz patologiczny. Najefektowniejszy jest tu przykład żony dyktatora Filipin, Imeldy Marcos. W czasie gdy jej rodacy głodowali, ta zachłanna niewiasta podczas wizyty w Nowym Jorku potrafiła wydać kilka milionów dolarów. „Kiedy coś jej się podobało – czekoladki, sukienka, torebka albo buty – kupowała dziesięć tuzinów, a kiedy nie była pewna, czy jej się podoba – tylko pięć”, wspominają świadkowie. Oceniano, że w ten sposób pod koniec lat 70. XX wieku zgromadziła na przykład największą na świecie kolekcję biżuterii. „Ludzie pragną prezydentowej, która wygląda jak brylant. Potrzebują gwiazdy, która oświetli ciemność ich nocy”, tłumaczyła swe postępowanie w jednym z wywiadów. W 1986 roku na Filipinach wybuchła rewolucja i Ferdinand Marcos wraz z żoną zostali wygnani. On umiera za granicą, ona w 1991 roku dostaje pozwolenie na powrót do kraju. „Nigdy nie miałam trzech tysięcy par butów! Było ich tylko 1060”, przekonuje wtedy. W 2006 roku Imelda Marcos, pierwsza dama, która miała trzy tysiące par butów (no, niech jej będzie: 1060) i kuloodporny stanik, zadebiutowała jako projektantka. Jak łatwo przewidzieć, kolekcja była kwintesencją jej bizantyjskiego stylu. A potem zdarzył się cud podobny do tego, który spotkał Evę Perón. W 2010 roku lider kultowego zespołu Talking Head David Byrne i Fatboy Slim zaprosili Florence Welch, Tori Amos i Cyndi Lauper, by wyśpiewały historię Imeldy na płycie „Here Lies Love”. Pani Marcos była i jest potworem, piosenki jednak okazały się bardzo udane! Powstały z utworów Byrne’a i Fatboya Slima musical pokazywano więc z powodzeniem na scenach całego świata. Najbardziej kosztownym elementem każdej z inscenizacji była zawsze garderoba głównej bohaterki…

Reklama

Tekst ukazał się w magazynie VIVA! Moda 2017.

Bettmann / Contributor
Reklama
Reklama
Reklama