Reklama

Ciąża ją zaskoczyła. Ale wbrew obawom narodziny synka uporządkowały świat prywatny i zawodowy Olgi Kalickiej. Czy żałuje ról, z których musiała zrezygnować dla dziecka? Jaką jest mamą, partnerką, aktorką? Co jest dla niej najważniejsze? Sprawdzała Katarzyna Piątkowska.

Reklama
Olga Majrowska

– Mama, aktorka, właścicielka marki odzieżowej, kobieta. Jaka jest kolejność?
Od kiedy zostałam mamą, na pierwszym miejscu jestem mamą. I to się nigdy nie zmieni. A moje pozostałe role zależą od okoliczności i czasu.

– Bycie mamą i aktorką jest bardzo trudne?
W ogóle zawód aktora jest niełatwy. Bywają miesiące, że w ogóle nie pracuję. Choć i tak mam szczęście, bo jestem na etacie w Teatrze Kwadrat, ale w tym roku, podczas lockdownu pracowaliśmy tylko on-line. Gdy urodził się Aleksio, byłam tylko mamą i aktorką. Kobieta, narzeczona… te role zostały zepchnięte na dalszy plan.

– To było najtrudniejsze po narodzinach Twojego synka?
Tak, bo nagle okazało się, że nie ma już czasu i sił na to, by być dobrą partnerką, prowadzić biznes, zadbać o siebie i związek. Dlatego nie narzekam na czas pandemii, bo dzięki temu miałam możliwość od nowa zbudować relacje z Cezarym, moim partnerem, tatą Aleksia, moją przyjaciółką Karoliną, z którą tworzę markę odzieżową Rêves.

– Kiedy nad nią pracowałyście?
Po nocach. Cały dzień byłam z dzieckiem. Około 17 wracał z pracy Cezary i przejmował opiekę nad małym, ja szłam do teatru, grałam do 22 i potem jechałam do Karoliny. Do domu wracałam około trzeciej nad ranem. To był bardzo zwariowany czas.

– Jak Twój partner to wytrzymał?
Nie miał innego wyjścia (śmiech). Oboje jesteśmy młodzi, chcemy się rozwijać i teraz jest nasz czas na spełnianie marzeń. Cezary ma swoje plany biznesowe, pracuje w korporacji i na szczęście rozumie, że ja też chcę się rozwijać.

– Nie zastanawiasz się czasami, czy to był dobry moment, żeby zostać mamą?
Tak się mówi, że nigdy nie jest dobry moment na dziecko. Szczególnie w mojej branży. Ja i moje koleżanki myślałyśmy: Teraz nie, bo skończyłyśmy projekt i może otworzą się przed nami jakieś nowe drzwi. A teraz nie, bo po ciąży może będę długo dochodziła do siebie. I one nadal tak myślą, a ja już mam Aleksa i inaczej poustawiane priorytety.

– To, że jesteś mamą, nie spowodowało, że przepadły Ci jakieś ciekawe projekty?
Wręcz przeciwnie. Uważam, że nasz synek pojawił się w najlepszym możliwym momencie, a dzięki niemu odpuściłam kilka projektów. Na szczęście. Zdarzało się, że na przykład musiałam z czegoś zrezygnować, bo on akurat się rozchorował. A projekt nie mógł czekać. A potem okazywało się, że to mi wyszło na dobre. Dzięki niemu odbywa się naturalna selekcja rzeczy, do których nie jestem przekonana. Ale wiesz, gdy okazało się, że jestem w ciąży, wcale nie byłam pewna, że to jest ten właściwy moment.

– Dlaczego?
Skończyłam właśnie zdjęcia do rosyjskiego filmu, który był dla mnie dużym wyzwaniem. Grałam w obcym kraju, w języku, którego nie znam. I to wszystko się skończyło, a ja nie wiedziałam, co dalej. Tuż przed powrotem do Polski siedziałam na kolacji w Moskwie z moją kuzynką, która tam mieszka, i mówiłam jej, że mam mnóstwo obaw, bo nie wiem, co dalej. A kilka dni po powrocie okazało się, że los zdecydował za mnie. Zaczęłam się szykować do najważniejszej roli w moim życiu.

– Wystraszyłaś się?
Każda kobieta, zaskoczona ciążą, jest trochę przestraszona (śmiech). A my nie mieliśmy ślubu, co było dla mnie trudne, bo i ja, i moi rodzice myśleliśmy raczej o innej kolejności wydarzeń. Bałam się też, co powiedzą ludzie, że za młoda, że bez ślubu. Ale gdy ogłosiłam radosną nowinę w mediach społecznościowych, spłynęło na mnie tyle życzliwości i gratulacji, że przestałam się stresować. Zadawałam sobie pytanie, jak to będzie, jak dziecko już przyjdzie na świat, ale nie bałam się wcale, bo mam dwie starsze siostry, które już mają dzieci, i uwielbiałam się nimi zajmować. Doświadczenie więc miałam. Wiedziałam też, że będę bardzo zmęczona, że nie będę spać po nocach. Byłam na to wszystko przygotowana. Ale mam w sobie niezgodę na to, że media społecznościowe idealizują wizerunek matki. Każda matka wie, że nie jest tak kolorowo, jak wygląda to na retuszowanych zdjęciach. Ja na przykład po porodzie borykałam się z ogromnym bólem. Gdyby nie to, że moja siostra pół roku wcześniej przeszła dokładnie to samo, nie wiedziałabym, jak sobie radzić. Chciałabym kiedyś w przyszłości poprowadzić warsztaty dla młodych mam albo kobiet dopiero spodziewających się dziecka. Myślę, że gdybym podzieliła się z nimi moimi doświadczeniami, mogłoby być im łatwiej.

– Opowiedziałabyś im, jak bardzo zmieniło się Twoje życie?
Przede wszystkim o tym, że macierzyństwo zmieniło mnie. Stałam się zupełnie inną kobietą. Z inną dojrzałością, wrażliwością. Wciąż to w sobie zauważam i wiele osób, z którymi się spotykam, też to widzi. Od kiedy urodziłam Aleksia, byłam na kilku castingach. I za każdym razem słyszałam: „To naprawdę ty? Nie poznałam cię, ale się zmieniłaś”. Bo dziecko wiele zmienia. W głowie i w sercu otwiera jakieś inne, zamknięte dotąd szufladki. A wiesz, co mnie bardzo zaskoczyło? Mi się wydawało, że jak się urodzi moje dziecko, to będzie szło takim trybem, jaki ja sobie wymyślę. Coś sobie zaplanuję i będzie tak, jak ja chcę. I nic się w moim życiu nie zmieni. Źle myślałam (śmiech).

– Szybko wróciłaś do pracy?
Miałam miesiąc na to, żeby wrócić do formy sprzed ciąży. To było trudne, ale nie miałam innego wyjścia. Po prostu miałam podpisane umowy i nie mogłam się z nich nie wywiązać. Aleks już jako miesięczny dzidziuś bywał ze mną w teatrze na przedstawieniach. Pomagała mi oczywiście mama. A nie mogłam zostawiać go z nią w domu, bo przecież karmiłam piersią. Kiedy przestałam karmić, dużo obowiązków przejął Cezary.

– Więź między ojcem a dzieckiem nie rodzi się od razu.
Dokładnie. A ja bardzo chciałam, żeby Cezary też poczuł się odpowiedzialny za nasz skarb. I żeby poczuł, że jest ważny dla Aleksa. Na początku stresowałam się, że musiałam ich zostawić we dwóch. Ale oni sobie świetnie beze mnie poradzili, a ja odzyskałam trochę czasu dla siebie. Mogę iść do kosmetyczki, fryzjera czy na kawę z przyjaciółką. I nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, bo wiem, że oni też potrzebują czasu tylko we dwóch.

– Jakim ojcem jest Cezary?
Na początku było ciężko, bo oboje byliśmy bardzo zmęczeni. Cezary dużo pracuje i szczególnie w pierwszych miesiącach ja wzięłam na siebie opiekę nad Aleksiem, a on załatwianie domowych spraw. Ale gdy mały podrósł, zaczął nawiązywać z nim bliższy kontakt i zobaczyłam, że serce mu rośnie. Że cieszy się, że mogą razem coś robić. Oni są partnerami. Razem sprzątają, razem odkurzają. Myślałam, że Cezary będzie mniej wylewny w stosunku do dziecka, ale on zalewa je miłością. I cenię to bardzo, bo mam inne doświadczenia z domu. Mój tata jest raczej chłodny, nie okazuje uczuć. Wiem, że mnie bardzo kocha i chce dla mnie jak najlepiej, ale mi tego nie mówi.

– Pojechałaś do Cannes na plan „Dziewczyn z Dubaju”…
I to była moja pierwsza taka długa rozłąka z synkiem. Ale przecież on był w najlepszych rękach z możliwych. Nie miałam czasu się tym rozstaniem stresować, bo miałam ogromnie dużo pracy.

– Jak Twoi mężczyźni poradzili sobie bez Ciebie?
Bardzo dobrze. Do tego stopnia, że jak wróciłam, Aleks częściej wołał tatę, a nie mnie. Muszę przyznać, że trochę mnie to martwiło, ale potem uświadomiłam sobie, jak bardzo oni się zżyli. I że to jest bardzo dobre. Teraz jest tak, że mama i tata są dla niego równie ważni.

Olga Majrowska

– Jesteś taka sama jak Twój tata? Mało wylewna?
W stosunku do Aleksa nie, ale do całej reszty świata raczej tak. Nie pokazuję emocji, jestem z tych mniej wylewnych. Dlatego Cezary nie spodziewał się, że taką miłością zaleję nasze dziecko. Najbardziej lubię nasze poranki, kiedy się wściekamy na łóżku. Często mówimy mu oboje, że go bardzo kochamy.

– A sobie?
Cezary częściej mówi to mi niż ja jemu.

– Znacie się jeszcze z gimnazjum. Kiedy pomyślałaś, że ten Cezary, z którym siedziałaś w jednej ławce, to dobry mężczyzna na życie?
Nie od razu. W gimnazjum byliśmy parą, ale potem on wyjechał do Stanów Zjednoczonych do liceum. Został tam na studiach. W międzyczasie mieliśmy inne relacje. Ale jakieś trzy lata temu podjęłam spontaniczną decyzję, że lecę do niego. I poleciałam. Dorośliśmy i stworzyliśmy zupełnie inną relację. Ale tak naprawdę partnera poznaje się dopiero wtedy, gdy urodzi mu się dziecko. My się cały czas poznajemy. I nie jesteśmy związkiem idealnym, takich nie ma, ale się staramy.

– Nauczyliście się iść na kompromis?
Tej trudnej sztuki jeszcze nie ogarnęliśmy do końca (śmiech). Ale umiemy już odpuszczać, więc chyba jesteśmy na dobrej drodze. Jestem bardzo trudna i to, czego nie umiem, to właśnie kompromis. Nasza relacja nie jest łatwa. I wiele razy miałam serdecznie dość. Dzwoniłam z płaczem do przyjaciółek, ale one, mądre dziewczyny, uczyły mnie, jak odpuścić, przeczekać, wyjaśnić, nie rzucać wszystkiego natychmiast. Ucieczka jest zawsze najłatwiejszym wyjściem. Ale przecież między nami jest mały człowiek zrodzony z naszej miłości. On motywuje nas do pracy nad sobą, nad naszym związkiem.

– Co jest w życiu najważniejsze?
To, co wpoili mi rodzice – rodzina. Jest zawsze na pierwszym miejscu. Bardzo bym chciała, żeby Aleksy wiedział, że zawsze będzie mógł na nas liczyć i przyjść do nas z każdym problemem i radością. Chciałabym mieć z nim głęboką relację, bez barier. Marzę, żeby był wrażliwy na drugiego człowieka, bo to jest niezwykle ważne. Boję się, żeby nie był obojętny, ale już teraz widzę, że jest tak empatycznym dzieckiem, że jeśli dobrze go pokieruję, na pewno tak się nie stanie.

– Czego się boisz?
Jestem przerażona tym, co się dzieje. Widzę przepaść pomiędzy mną a rówieśnikami. Byłam wychowana w bardzo tradycyjnym domu, moi rodzice pochodzili z małej wsi. Przeprowadzili się do Warszawy i do wszystkiego doszli sami. Nic nie dostali za darmo. Wychowali mnie, pokazując, że ciężka praca jest najważniejsza, żeby osiągnąć sukces, żeby spełnić marzenia, że pieniądze nie spadają z nieba. I tak samo chciałabym, żeby Aleksy to rozumiał. Że to od niego zależy, jakim będzie człowiekiem i co w życiu osiągnie. Chciałabym, żeby Aleks był po prostu szczęśliwym człowiekiem.

– Aktorem?
Kto wie? Ja zaczęłam jako pięciolatka. Występowałam w zespole Tęcza, a potem w Teatrze Tintilo. Jako siedmiolatka dostałam główną rolę w przedstawieniu. Też wyślę go na takie zajęcia, żeby sprawdzić, czy w ogóle go to interesuje. I jeśli to będzie sprawiało mu radość, to jestem pewna, że mi też. Ja byłam zdeterminowana. Jestem pierwszą osobą w naszej rodzinie, która poszła w kierunku artystycznym. Mój tata jest hydraulikiem, mama poświęciła się dla mnie i moich sióstr, ale tylko ja zaparłam się, że zostanę aktorką. Ale może nie będę jedyna.

rozmawiała: Katarzyna Piątkowska
zdjęcia: Olga Majrowska
makijaż i fryzury: Agnieszka Janczyk
stylizacja: Jola Czaja-Przesmycka
produkcja: Paulina Aleksiejuk-Lewandowska
asystentka produkcji: Angelika Maik

Olga Majrowska

Reklama

Właśnie zostałaś mamą, a może akurat czekasz na swoje maleństwo? Koniecznie zajrzyj do nowego numeru magazynu „VIVA!Mama”. Już w kioskach!

Olga Majrowska
Reklama
Reklama
Reklama