Reklama

Kiedyś model i Mister Polski, dziś na swoim profilu na Instagramie pokazuje, jak być nowoczesnym i zaangażowanym ojcem. Razem z żoną Kamilą stworzył dom, o jakim zawsze marzyli. Niedawno na świat przyszło ich drugie dziecko – córeczka Michalina. O nowych wyzwaniach, miłości i domu z Rafałem Maślakiem rozmawia Barbara Łubko.

Reklama

ZOBACZ TAKŻE: Rafał Maślak: „Nigdy dotąd nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jestem gotowy na ojcostwo”

- Jak się czujesz jako „podwójny” tata?

Na pewno nasze życie nie zmieniło się tak bardzo, jak gdy na świat przyszedł Maksymilian, ale czuję, że mam większą odpowiedzialność, większe obowiązki. Najważniejsze jest jednak to, że mam ogrom satysfakcji. Mam córeczkę, „parkę”, o której marzyłem.

– To chyba marzenie wielu przyszłych rodziców?

Tak, starszy syn, młodsza córeczka, i to jeszcze w takim fajnym odstępie wiekowym – różnica wieku między naszymi dziećmi to nieco ponad dwa lata. Wydaje mi się, że idealnie. Maksymilian już jest bardziej pojętny. To nam pomaga, bo możemy się skupić na małej. Ona będzie wymagać większej uwagi, kiedy zacznie raczkować. Teraz jest jeszcze taką uroczą kluseczką, leży sobie…

– Już wiesz, jak te etapy rozwoju dziecka wyglądają. Jesteś lepiej przygotowany, spokojniejszy?

Jestem bardzo spokojny, jeżeli chodzi o córeczkę, ponieważ niedawno przez to przechodziliśmy. Choć przyznaję, że na początku bałem się, czy będę umiał ją przebrać. Myślałem, że zapomniałem, jak to się robi, ale jak tylko wziąłem ją na ręce, stwierdziłem, że to jak jazda na rowerze, tego się nie zapomina. I teraz wiem, co będzie dalej. Ona zaczyna już być komunikatywna. Niesamowite jest, jak się uśmiecha – tak jak Maksymilian na początku. Jak tylko zobaczy twarz, usłyszy znajomy głos, to cały czas się śmieje. To cudowny czas…

CZYTAJ TAKŻE: Agnieszka Włodarczyk pokazała pokoik dziecka i zdradziła płeć maleństwa!

– Każdy etap jest inny?

Zupełnie. Tęsknimy trochę za Maksiem, za takim bobo, jakim był. Teraz znowu patrzymy na Misię, która jest słodkim bobasem, ale wiemy też, że czeka nas pierwsze „mamo”, pierwsze „tato”, pierwsze świadome przytulenie i to jest piękne. Nie dziwię się rodzinom, które mają po dziesięcioro dzieci! Kiedyś się zapytałem właśnie takiej rodziny, skąd decyzja. Oni mi powiedzieli, że właśnie tęsknią za takimi bobasami, za tymi pierwszymi etapami i chcą do nich wracać. Ja tego nie zamierzam (śmiech), ale ich rozumiem.

– Przy pierwszym porodzie nie byłeś, żona miała komplikacje, skończyło się na cesarce, przy drugim byłeś?

Przy pierwszym porodzie byłem do momentu cesarki, 10 godzin byłem przy Kamili, a drugi już był zupełnie inny. Pandemia, wymogi w szpitalu nie zezwoliły na to, żebym w ogóle wszedł. Zawiozłem Kamilę z torbami przed drzwi szpitala i musiałem ją zostawić. Miała umówioną cesarkę na konkretną godzinę, straciłem z nią kontakt, nie wiedziałem, co robić. Pojechałem na siłownię, bo to chyba była jedyna opcja, żeby dać upust emocjom. Próbowałem się dodzwonić, zero kontaktu. Martwiłem się. Człowiek snuje różne scenariusze. Niepotrzebnie. W końcu Kamila zadzwoniła, w trakcie rozmowy wysłała mi zdjęcie córeczki. Popłakałem się. W moim przypadku to rzadkość, bo zostałem wychowany na twardego faceta, który zwykle nie okazuje emocji, ale dzieci zmieniły to zupełnie. Teraz, kiedy pojawiła się córeczka, emocje dały górę, wątpliwości poszły na bok i czułem jedno wielkie szczęście. Coś niesamowitego, nawet na odległość, kiedy nie mogliśmy tego przeżywać razem.

– Do trzech razy sztuka…

Nie. Wykorzystałem limit szczęścia i spełniłem marzenie swoje i Kamili. Mam rodzinę taką, jaką zawsze chciałem.

– Miałeś swój wymarzony model rodziny?

Na pewno miałem w planach więcej niż jedno dziecko. Mam dwóch braci, cudownie jest mieć rodzeństwo, ale nie myślałem, że uda nam się mieć parkę. Raczej chciałem, żeby dzieci były zdrowe i żeby udało się mieć dwójkę.

– Na swoim profilu na Instagramie zarażasz facetów nowoczesnym podejściem do zaangażowanego tacierzyństwa. Myślisz, że udaje Ci się przekonać facetów, żeby się bardziej angażować w „niemęskie” obowiązki?

Nie wiem, czy ja to robię, żeby przekonać innych mężczyzn. Przede wszystkim robię to dlatego, że to mnie całkowicie pochłonęło i stało się moją pasją. Nie widzę teraz nic innego poza rodziną. Wspólna zabawa z dziećmi jest cudowna. Wszystko, co robimy i pokazujemy na Instagramie, wynika z otwartości Maksymiliana, który jest skory do zabawy. Myślę, że jestem otwartym tatą, który okazuje emocje. Lubię angażować się w różne zabawy, które dla niektórych mężczyzn uchodzą za infantylne. Czasami słyszałem od znajomych: „Rafał, co ty robisz, co się wygłupiasz na tych social mediach?”. Nie ukrywam, że robiło mi się przykro, bo nie uważałem tego za infantylne.

– Kobiety mogą, mężczyźnie jakby nadal trochę nie przystoi…

Stwierdziłem, że nie będę się przejmował takimi opiniami. Postanowiłem odsuwać się od takich znajomych. Warto spotykać się z ludźmi, którzy cię pchają do przodu i dają dobrą energię, wspierają, a ty odwdzięczasz się tym samym. Zresztą nigdy w czasie prowadzenia social mediów nie miałem tak pozytywnego odzewu jak teraz.

– Szczerość generuje szczerość?

Obserwatorzy piszą: „Kochamy was, uwielbiamy wasze poczucie humoru, jesteście dla nas motywacją”. Miło czytać takie komentarze, choć z drugiej strony nie robimy niczego niepowtarzalnego, wyjątkowego. Cieszymy się, że jesteśmy rodziną, że jesteśmy zdrowi i to napędza nasze życie każdego dnia.

– Macie z żoną wspólną wizję tego, jak chcecie wychować dzieci?

Wydaje mi się, że to cały czas się kształtuje. Ja jestem z jednej szkoły, Kamila z drugiej. Każda rodzina przekazuje swoje wzorce i wartości. Generalnie mamy podobne, ale zdarzają się niuanse. Ostatnio jak Maksio miał rotawirusa, to mieliśmy trochę inne metody i czasami pojawił się zgrzyt. Na szczęście nie na tyle, żeby Maksio na tym ucierpiał, bo szybko dochodziliśmy do porozumienia. Przede wszystkim liczy się dobro dziecka. Dużo rozmawiamy o tym, że musimy spotkać się pośrodku, wypracować wspólny model. Uważam, że rozmowa jest najważniejsza.

– Z Kamilą łączy Was miłość od pierwszego wejrzenia czy uczucie kształtowało się w czasie?

Chyba mnie bardziej trafiła strzała amora! Wiedziałem, że to jest kobieta, która będzie więcej dla mnie znaczyła w życiu niż inne, które napotykałem. Zanim pojawiła się Kamila, dość długo byłem sam. Zafascynowało mnie, że o Kamilę musiałem się postarać. Wcześniej wiele kobiet, kiedy przestawałem się do nich odzywać, atakowało mnie sms-ami, telefonami. Z Kamilą było odwrotnie, to ja musiałem dzwonić, nalegać na spotkania. W końcu zadała mi pytanie, czy to jest na poważnie, czy idziemy o krok dalej, bo ona nie chce się zrazić.

– Dojrzale do tego podeszła?

Spotykaliśmy się na zasadzie randkowania, wyjść do kina czy na kolację, ale nigdy nie padło pytanie: „Zostaniesz moją dziewczyną?”. Kiedy poznałem Kamilę, od razu wiedziałem, że jest kobietą z zasadami i potrafi dyktować swoje warunki, czym mnie totalnie urzekła. Później namówiłem ją, żeby przeprowadziła się do Warszawy, bo właśnie tutaj zacząłem nowy etap w życiu. Powiedziałem Kamili: „Zostaw wszystko i chodź ze mną, to jest jedyna droga, żeby nam się udało, żeby być razem”. I ona to zrobiła, przeprowadziła się ze mną do Warszawy.

– Decyzja o ślubie przyszła Ci trudno?

Absolutnie nie. Jestem za tym, żeby ludzie brali ślub. To jest magiczny czas, taki nowy bodziec dla związku, który naprawdę pomaga. Byliśmy ze sobą cztery lata, oświadczyłem się i to był krok, który związał nas bardziej, wniósł coś nowego do naszej relacji, przeżywaliśmy tę miłość na nowo. Później, po około dwóch latach, wzięliśmy ślub. Budzisz się i mówisz: „Dzień dobry, żono” – to magia. Uważam, że ślub bardzo cementuje związek. Macie później z tyłu głowy tę przysięgę i nawet jeżeli pojawią się kłopoty, to chcecie robić wszystko, żeby pracować nad związkiem, żeby tak łatwo się nie poddawać. Wiadomo, różnie bywa…

archiwum prywatne Rafała Maślaka

– Mieliście kłopoty przed ślubem?

Kilka takich kryzysików. Byliśmy młodzi, czasami się pokłóciliśmy, Kamila pojechała do domu. Ale to nie były trzęsienia ziemi, które powodowały, że się rozstawaliśmy na miesiąc.

– Posiadanie dzieci było dla Was kolejnym naturalnym etapem?

Dzieci to wisienka na torcie (śmiech). Teraz wracam do domu, do swojej rodziny. Kiedyś, mając na myśli słowo „rodzina”, myślało się o rodzicach, o braciach, a teraz rodzina ma nowe znaczenie. Oddałbym za nich wszystko, nic innego się nie liczy.

– Tęsknicie czasem z żoną do czasów przed dziećmi, kiedy byliście tylko we dwójkę?

Oczywiście, że tęsknimy! Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Jak patrzę na social media znajomych, którzy nadal są w takich „luźnych” relacjach, i widzę, jak co weekend gdzieś chodzą, bawią się, to wspominam beztroskie weekendy, kiedy można było w sobotę iść na imprezę, a w niedzielę spędzić przed telewizorem cały dzień, objadać się fast foodami, nie odbierać telefonów i nic nie robić. Dla mnie to są już zamierzchłe czasy.

– Wolny czas spędzacie tylko razem czy każde z Was ma swoje pasje, które realizuje samemu?

Moją pasją jest motocykl. Nawet teraz, kiedy są dzieci, wsiadam na motocykl i ruszam w trasę. Oczywiście niedaleko, ale to jest czas na refleksję. Fajnie, że Kamila mnie w tym wspiera. Ona jest artystką, lubi tworzyć, maluje. Namawiam ją, żeby zaczęła malować na większym płótnie, ale na to też trzeba mieć czas. Teraz Misia jest mała i wymaga opieki mamy non stop. Na pewno będę wspierał Kamilę w jej pasji, kiedy tylko córeczka będzie już mniej zależna od mamy.

– Teraz to Ty więcej zajmujesz się Maksymilianem? Podzieliliście obowiązki?

Tak, to chyba naturalne. Ktoś, kto ma dwójkę dzieci, wie, że to jest nieuniknione. Kamila karmi piersią, siłą rzeczy Misia więcej jest przy niej. Ja wstaję rano, zaprowadzam Maksymiliana do przedszkola, później robię swoje rzeczy, z reguły tak do 16. Kamila jest wtedy sama z Michaliną, ale mała teraz dużo śpi, więc żona ma czas, żeby trochę wypocząć. Później odbieram Maksymiliana z przedszkola, zajmujemy się nim. Procedura kąpania dzieci należy do mnie – najpierw jedno, później drugie.

– Trzeba mieć odwagę, żeby kąpać takie maleństwo jak Michalinka!

Ostatnio powiedziałem do Kamili: „Może idź dzisiaj wykąp małą”, a ona mi odpowiedziała, że się boi (śmiech). Mi to na rękę. Dla mnie kąpiel dzieci to taka chwila bliskości z nimi. Kiedy Misia leży w wanience, patrzy mi prosto w oczy, to jest taki moment tylko dla nas.

– Czytasz Maksymilianowi przed snem?

Dużo. Kamila też często nalega, żeby to ona mogła położyć go spać. Też chce mieć taką chwilę z synkiem!

archiwum prywatne Rafała Maślaka

– A jak już dzieci pójdą spać, to rodzice mają czas dla siebie…

Podekscytowani robimy popcorn, odpalamy film. W końcu mamy czas dla nas. Po 10 minutach zaczyna się chrapanie. Klasyka. Żaden film nie został do końca obejrzany (śmiech).

– Macie jakąś pomoc, babcię, nianię…

Taką pomocą jest żłobek. Chciałem, żeby Maksio poszedł do żłobka, bo się tam bardzo mocno rozwija. Jest wśród rówieśników. Mają lekcje angielskiego, tańce. Widzę, jak on przychodzi z nową wiedzą. Do jednych rodziców mamy 460 kilometrów, do drugich – 560. Rodzicie Kamili przyjeżdżają nawet dwa razy w miesiącu. Babcia jest zakochana we wnuczce.

– Rozpuszczają maluchy?

Ostatnio kupili Maksymilianowi motocykl, bo oczywiście jak tata ma, to on też musiał! Kupili mu też elektrycznego jeepa. Pytam ich: „Co ja mam z tym zrobić, nie mam miejsca żeby te zabawki pochować!”. W końcu kupiłem pokrowce i trzymamy je na zewnątrz (śmiech).

– Bywasz ostrym tatą, stawiasz granice?

Maksymilian ma ze mną naprawdę mnóstwo luzu, zabaw, codziennie coś dla niego wymyślam, ale jeśli chodzi o zasady, to jestem nieustępliwy. Nauczyłem się tego od swojego taty, który wychował mnie i braci twardą ręką. U mnie jak coś jest raz powiedziane, to jest konsekwencja. Na pewno jestem bardziej stanowczy niż Kamila. Jak Maksymilian chce coś wskórać, to idzie do niej, bo wie, że mama to jest mama.

– Twój tata jest wojskowym?

Pracował w wojsku, teraz jest kierowcą ciężarówki, ale zawsze trzymał musztrę. Wychować trzech chłopaków w zbliżonym wieku nie jest łatwo. Trochę mi tego zostało. Ale oczywiście ja, kiedy stawiam granice Maksiowi, to argumentuję te decyzje. Kamila mnie w tym wspiera, mamy wspólny front.

– Czekasz na te momenty, kiedy córeczka będzie bardziej świadoma i będziecie mogli nawiązać pełniejszą więź?

Tak, moja relacja z Maksymilianem jest cudowna. On przychodzi, przytuli się, mówi „kocham cię”. Nie mogę się doczekać, kiedy dwoje takich szkrabów będzie przylatywało do mnie, przytulało się. Znajomi, którzy mają starsze dzieci, mówią, że będzie jeszcze lepiej, zaczną się fajne rozmowy, wspólne pasje. Każdy czas jest inny, ale każdy jest cudowny.

ZOBACZ TAKŻE: Robert El Gendy zdradza dlaczego zawsze chciał mieć dużą rodzinę…

Rozmawiała Barbara Łubko
Zdjęcia Archiwum Prywatne

Właśnie zostałaś mamą, a może akurat czekasz na swoje maleństwo? Koniecznie zajrzyj do nowego numeru magazynu „VIVA!Mama”. Już w kioskach!

Reklama

Okladka VIVA!Mama zdj. Olga Majrowska

Reklama
Reklama
Reklama