Reklama

Czytał poradniki dla ojców, chodził z żoną Kamilą do szkoły rodzenia, ale żartuje, że teoria i praktyka nie zawsze idą ze sobą w parze. Rafał Maślak mówi: „Jestem szczęśliwym mężem i zakochanym tatą, który spełnia się w rodzinie. Ale o tym, jakim jestem ojcem, pewnie przekonam się za kilka lat, kiedy Maksymilian będzie starszy”. Inspirujący wywiad dla ojców i dla mam.

Reklama

- Czy wiesz, że jesteś okrzyknięty wzorem ojca?
Miło słyszeć takie słowa, choć do wzoru mi daleko. Jestem szczęśliwym mężem i zakochanym tatą, który spełnia się w rodzinie. Ale o tym, jakim jestem ojcem, pewnie przekonam się za kilka lat, kiedy Maksymilian będzie starszy. Człowiek nigdy do końca nie wie, czy jego metody wychowawcze są tymi najlepszymi. Działam intuicyjnie, wiem, jakie wartości chcę zaszczepić w synu. Na razie najważniejsze jest dla mnie budowanie więzi z Maksem. Nigdy dotąd nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jestem gotowy na ojcostwo. I chyba każdy ma z tym problem. Ale gdy już zostałem ojcem, uświadomiłem sobie, że mam dla kogo żyć. I stałem się lepszym człowiekiem. Teraz mam motywację do życia. I do tego, żeby się rozwijać.
– Twój synek ma rok i miesiąc, a Ty uwieczniasz wszystko, co robi, na YouTubie i Instagramie. Zdobyłeś sobie całe rzesze fanów. Myślisz, że zarazisz innych facetów rozkoszą bycia ojcem?
Myślałem, że jestem przygotowany na przyjście syna na świat. Czytałem poradniki dla ojców, chodziłem z Kamilą do szkoły rodzenia. Szybko się okazało, że teoria i praktyka nie zawsze idą ze sobą w parze. Radziłem się rodziców, znajomych, którzy już mają dzieci, ze wszystkim, bo na początku czułem się trochę jak dziecko we mgle. Po kilku miesiącach bycia ojcem wpadłem na pomysł stworzenia kanału na YouTubie, gdzie pokazuję faceta, który także jest dużym dzieckiem, ale przeciera szlaki dla małego człowieka, a przy okazji popełnia różne błędy, których inni mogą uniknąć. Nie chciałem doradzać, co kto ma robić, przekazuję tylko moje doświadczenia i to, czego się sam nauczyłem. I chyba tym zdobyłem przychylność strony męskiej, bo zobaczyli faceta, który cieszy się swoim synkiem, ale ma też słabości, czasem popełnia błędy, ale jest w tym wszystkim autentyczny.
– A największy Twój błąd?
Wydawać się może, że prozaiczny, ale młodzi rodzice będą wiedzieć, o czym mówię – nie kupiłem żonie wygodnego fotela, w którym mogłaby karmić Maksia. W związku z czym co noc odbywaliśmy wędrówki z pokoju do pokoju, co kosztowało nas dużo energii.

– A dlaczego nie zdobyłeś się na kupno tego mebla? Uważałeś, że jest zbyt mieszczański?
Zbagatelizowałem to po prostu, choć znajomi mówili, że to na pewno się nam przyda. I mieli rację, o czym przekonaliśmy się bardzo szybko. Od początku staraliśmy się, aby Maks nie spał z nami. Nigdy się nie poddaliśmy i zawsze odnosiliśmy go do jego pokoju. Uważam, że to było bardzo dobre rozwiązanie. Nasz syn nie boi się ludzi. Nie boi się być sam w pokoju, uśmiecha się do każdego i jest bardzo samodzielny.

– Ale kiedy go po karmieniu odnosiliście do własnego łóżeczka, na pewno bardzo płakał.
Właśnie że nie. Po nocnym karmieniu czekaliśmy, aż zaśnie, i wtedy go po cichu kładliśmy na jego posłanko. Czasami mieliśmy kilka podejść, ale potem złapał rytm i wiedział, że sam to nie znaczy samotny i zawsze przyjdzie ktoś, przy kim czuje się bezpieczny. Teraz okazuje się, że postępowaliśmy słusznie, bo nawet jeśli budzi się w nocy, to nie płacze, tylko sobie gaworzy i czeka na pojawienie się mamy lub taty. A ja jestem dumny z tego, że dziecko nami nie zawładnęło. Bardzo je kochamy, ale musi przestrzegać zasad, które my wyznaczamy, a nie na odwrót.

– Jak się dowiedziałeś, że Twoja żona jest w ciąży?
Nigdy nie zapomnę tej chwili. Żona przyniosła mi pudełeczko, w którym były skarpetki dla niemowlaka. Zapytałem, czy przyszła mi pokazać, jak skurczyły się w praniu. W ogóle nie zrozumiałem aluzji (śmiech). Dopiero gdy podniosłem skarpetkę, zobaczyłem, że pod nią jest test ciążowy. Dodatni. Zamurowało mnie. Szkoda, że nie widziałem wtedy swojej miny, bo to były niesamowite emocje. Tak bardzo się ucieszyłem.

– Rzadko się zdarza u mężczyzn, by się tak przejmowali swoim ojcostwem. Czy jesteś w tym podobny do swojego taty?
Ojciec wychowywał nas – mam jeszcze dwóch braci – w takim żołnierskim systemie. Mieliśmy twardo wyznaczone zasady. Ojciec nie jest wylewny ani specjalnie otwarty. Nigdy nam jednak niczego nie brakowało. I chociaż jest twardym facetem, skrywającym uczucia, poświęcał nam bardzo dużo czasu. Ja jestem podobny do mamy, bardzo uczuciowej i wrażliwej. I otwartej na innych ludzi. Tego mnie nauczyła i to mi przekazała.

– Czym zajmują się Twoi rodzice?
Ojciec jest kierowcą ciężarówki, a mama ekspedientką.

– Rzadko więc byli w domu…
Ojciec codziennie jednak wracał do domu, nie miał jakichś dalekich kursów. A mama poszła do pracy, dopiero gdy skończyłem 10 lat. Przez pierwsze lata poświęcała się naszej trójce, a tata zarabiał na nasze utrzymanie.

– Zajmowanie się trzema chłopakami nie mogło być łatwe.
To prawda. Zwłaszcza że ja ciągle pakowałem się w jakieś problemy. Sąsiedzi przychodzili na skargę, byłem okropnym urwisem.

– Chciałeś mieć syna czy córkę?
Wybierałem różne scenariusze. Miałem plany i na chłopca, i na dziewczynkę, ale przede wszystkim cieszyłem się z tego, że będę miał potomka, a jaka to będzie płeć, było mi obojętne. Teraz chciałbym, aby kolejne nasze dziecko było dziewczynką, dla której starszy brat będzie oparciem.

– Kiedy dowiedziałeś się, że będziecie mieli syna?
Chyba w połowie ciąży. To była kolejna niespodzianka Kamili. W dniu moich 30. urodzin przyniosła mi w prezencie koszulkę z napisem „It’s a Boy”.

– Byłeś przy narodzinach Maksa?
Nie, bo Kamila miała bardzo ciężki poród. Przez 10 godzin nie mogła urodzić, po czym lekarze podjęli decyzję, że zrobią cesarskie cięcie. Bardzo chciała urodzić w sposób naturalny, ale to stało się niebezpieczne dla dziecka i dla niej. A ja czekałem pod salą. Chyba po 15 minutach usłyszałem pierwszy krzyk Maksa, chociaż dzieliły nas dwie pary rozsuwanych drzwi. Po kilku minutach Kamilę wywieziono z sali operacyjnej, a za nią jechało małe łóżeczko. Moje emocje sięgnęły wtedy zenitu. Niemal czułem, jak uniosłem się pod sufit. Kiedy pielęgniarka zbliżała się z łóżeczkiem w moją stronę, przeżyłem magiczną chwilę. Byłem tak wzruszony, że aż bliski płaczu. Nie chciałem jednak przy teściowej pokazać mojej słabości. A potem zajrzałem do wózeczka i zobaczyłem małego bobaska, i od razu poczułem, że to moje dziecko, mój synek. Pierwszy raz w życiu byłem tak bardzo z siebie dumny. Poczułem też ogromną odpowiedzialność, widząc, jaki jest malutki i bezradny, i że całkowicie zależny od nas. Pomyślałem też, że moje życie doznało zwrotu o 180 stopni i nigdy już nie będzie takie samo jak przedtem.

– A co się w nim zmieniło?
Zmieniło się wiele – od stylu życia zaczynając, na gronie znajomych, które nieco się zmieniło, kończąc. W naturalny sposób więcej czasu zaczęliśmy spędzać z tymi, którzy mają dzieci. Mamy wspólne tematy, obowiązki, wyjazdy. Dzieci się ze sobą bawią, a my, dorośli, mamy chwilę oddechu. W tym całym szalonym rodzicielstwie dajemy sobie z Kamilą czas na oddech i odpoczynek. Raz na jakiś czas Kamila wyjeżdża z przyjaciółkami do SPA czy nad morze, a w kolejny weekend ja uciekam z kumplami.

– Rafał, przyznaj się, czy dziecko od razu się kocha zaraz po tym, jak przyjdzie na świat? Pytam Cię dlatego, że gdy urodziła się moja córka, w pierwszych dniach dziwnie się czułam. Wydawała mi się kimś obcym. Kimś, kto przybył z innego świata.
U mężczyzny jest trochę inaczej. Kobieta przeżywa więcej emocji i ma rozbuchane hormony, a mężczyzna myśli prosto. Gdy zobaczyłem Maksia, zacząłem się zastanawiać, czy jest do mnie podobny. Potem sam z siebie żartowałem, że może zamienili mi to dziecko, bo był taki spokojny i popłakał tylko chwileczkę. A gdy go wyjąłem z łóżeczka i ucałowałem w czółko, delikatnie otworzył oczka. To uczucie nie do opisania. Czułem, że jest do mnie przyrośnięty, a ja do niego. I nie chciałem go oddać pielęgniarce. Tego samego dnia zadzwoniłem do wszystkich kolegów i zrobiliśmy pępkowe. Kamila pozwoliła mi na to, mówiąc, że dopóki ona jest w szpitalu, to mogę śmiało spędzić wieczór z kolegami. Czułem wtedy, że zakończył się pewien etap i otwiera nowy.

– Musiałeś nagle dorosnąć?
Właśnie tak. Zresztą gdy już wziąłem ślub, stałem się bardziej odpowiedzialny. Zwrócili mi na to uwagę nawet nasi znajomi.

– Ale czy Ty czujesz się poważniej?
Czasami. A czasami jest we mnie duże dziecko, bo to wszystko nie dzieje się automatycznie. Ale wiem jedno. Że jestem mężczyzną, który ma swoją rodzinę i odda za nią wszystko.

– Ciekawe, czy powtórzysz to zdanie za 10, 20, 30 lat.
Mam nadzieję. Życie pisze różne scenariusze, ale jestem wychowany w poczuciu, że rodzina jest najważniejsza i zawsze na pierwszym miejscu. Moja żona też była wychowywana w takich samych wartościach rodzinnych. I na pewno będziemy uczyli tego nasze dzieci.

– Jak zajmujesz się Maksiem?
Dzielimy się z Kamilą obowiązkami. Pierwszą połowę nocy przejmuje żona, bo lubi późno chodzić spać, a ja wstaję do małego nad ranem i daję mu śniadanie. Razem z Maksem lubię się bawić i śpiewać mu piosenki. Dużo rozmawiamy. Zazwyczaj ja go kąpię, a Kamila, która ma artystyczną duszę, uczy go malować. Jestem tak przyzwyczajony do naszych rytuałów, że gdy wyjeżdżam na jeden czy dwa dni, to okropnie tęsknię i zdaję sobie z tego sprawę, jak bardzo go kocham. Nie przyjąłem nawet roli w serialu, bo musiałbym 20 dni zdjęciowych w miesiącu być z dala od synka.

– Jak z nim rozmawiasz?
Różnie. Staram się mu wszystko tłumaczyć i przemawiam do niego jak do dorosłego. Widzę, że słucha i próbuje mnie zrozumieć. A czasami rozmawiam jego językiem i wygłupiam się, a on się śmieje. Często moje rozmowy z synem wyglądają jak małe przedstawienia. Albo jak teatrzyk. Widzę wtedy, że coraz bardziej przykuwam jego uwagę. Szkoda tylko, że jest pandemia i musimy być izolowani od innych dzieci. Na spacerze Maksio się za nimi ogląda i krzyczą do siebie z daleka.

– Co Cię najbardziej w byciu ojcem zdziwiło?
Zawsze się bałem, czy będę dobrym tatą. I czy będę umiał przekazać dziecku odpowiednie wartości. Inni ojcowie mówili jednak, że jeśli tak się przejmuję i mam obawy, to znaczy, że będę dobrym, myślącym ojcem. I mam nadzieję, że właśnie taki jestem, chociaż to nie mnie oceniać siebie samego.

Rozmawiała: Krystyna Pytlakowska
Zdjęcia KAMIL OZIMEK
@kamil_ozimek

Reklama

Właśnie zostałaś mamą, a może akurat czekasz na swoje maleństwo? Koniecznie zajrzyj do nowego numeru magazynu „VIVA!Mama”. Już w kioskach!

@FOTOGRAFIE_EWELINY/ fotografieeweliny.pl
Reklama
Reklama
Reklama