Reklama

Klaudia Halejcio kilka miesięcy temu po raz pierwszy została mamą! Aktorka i influencerka rzadko mówi o swojej rodzinie. Tylko nam opowiedziała o najważniejszej życiowej roli, macierzyństwie i miłości. Jak zmieniły ją narodziny córki? O czym marzy?

Reklama

ZOBACZ TAKŻE: Klaudia Halejcio wyprawiła chrzest córce. Takiego rozmachu jeszcze nie widzieliśmy!

– Na taką rolę czekałam całe życie”, pisałaś ogłaszając, że spodziewasz się dziecka.

I dziś uważam, że to najpiękniejsza i najtrudniejsza rola, w którą przyszło mi się wcielać. Każdy dzień to nowe wyzwanie. Najpiękniejsze jest doświadczanie tej ogromnej, bezwarunkowej miłości. Nigdy nie sądziłam, że można tak kochać. Byłam świadoma, że macierzyństwo to prawdziwa rewolucja, do której nie jesteśmy się w stanie w pełni przygotować. A i tak odczuwam presję bycia najlepszą mamą. I chyba to jest dla mnie najtrudniejsze. Dobrze wiem, że w odpowiednim momencie dziecko i tak wróci do nas z informacją zwrotną, gdzie jako rodzice popełniliśmy błąd.

– Marzyłaś o tym, by zostać mamą.

Nie mogłam się doczekać. Urodziłam Nel, mając 30 lat, i tym samym rozpoczęłam nowy rozdział w życiu. Zaczynam od nowa. Większość moich koleżanek już dawno zostało mamami. Opowiadały mi o swoich doświadczeniach, trudach, o tym, jak się zmieniły. Dopiero kiedy rodzi się dziecko, życie nabiera prawdziwego sensu. Pojawia się człowiek, którego dobro przekładasz ponad własne.

– Patrzę na spełnioną i szczęśliwą kobietę… Bije od Ciebie niesamowita energia.

Bo Nel to największe szczęście, jakie mnie spotkało. Nie miałam zbyt wielu związków w swoim życiu, ale wszystkie były długie i stabilne. Z żadną z tych osób nie chciałam stworzyć rodziny, chociaż każda z nich była dla mnie wspaniała i odpowiednia na tamtym etapie.

– I nagle pojawił się w Twoim życiu Oskar.

Wtedy wszystko się zmieniło. Już na początku naszej znajomości Oskar zapowiedział mi, że nim zdążę się obejrzeć, będziemy rodziną i zbudujemy swój dom. Moja mama od zawsze powtarzała, bym słuchała intuicji i miała rację. Przy Oskarze poczułam, że jestem gotowa na te zmiany. Gdyby ktoś mi powiedział dwa lata temu, że tak będzie wyglądało dziś moje życie, nie uwierzyłabym i pewnie bym go wyśmiała. Należę do osób, które działają pod dyktando kalendarza. Myślałam, że miłość też muszę sobie zaplanować (śmiech).

– A tymczasem wszystko dzieje się nie po kolei i spontanicznie.

Podjęliśmy z Oskarem decyzję, że chcemy być rodzicami, ale nie sądziliśmy, że wszystko tak szybko się potoczy. Zamierzaliśmy najpierw kupić piękną działkę, wykonaliśmy projekt domu, a tu nagle okazało się, że pojawi się Nel. Plany trzeba było zmienić.

– Co cenisz najbardziej w swoim partnerze?

Gdy bliscy na początku pytali mnie, jaki jest Oskar, odpowiadałam, że jest dobrym i wrażliwym człowiekiem. Ma otwartą głowę i w tak młodym wieku robi tyle rzeczy. Jest biznesmenem. Wydawało mi się, że trudno będzie znaleźć w moim środowisku osobę, która jest prawdziwa i szczera. Oskar to mężczyzna mojego życia. Jesteśmy do siebie podobni. Oczywiście nie zawsze jest między nami cukierkowo i kolorowo. Wciąż się docieramy. Najważniejsza jest kwestia tego, czy chcemy i potrafimy ze sobą rozmawiać. To świadczy o tym, jak bardzo zależy nam na drugiej osobie. Zmieniamy się przy sobie i jesteśmy w stanie wiele poświęcić dla naszej miłości.

– Jakie emocje towarzyszyły Ci w momencie, w którym dowiedziałaś się, że urodzisz córeczkę?

Od początku ciąży myślałam, że to będzie chłopiec. To mój partner wzbudził we mnie takie przeczucie, chociaż ja marzyłam o dziewczynce. Płeć dziecka poznałam podczas gender reveal party. Dopiero przekuwając balon z konfetti, dowiedzieliśmy się, że wkrótce dołączy do nas córeczka. To było dla mnie ogromne przeżycie. Byłam podekscytowana i zastanawiałam się, czy Nel będzie odzwierciedleniem mnie.

– I jaka jest Nel?

Na razie okazuje się, że jest podobna do Oskara pod względem wizualnym. Z kolei z charakteru bliżej jej do mnie. Pokazuje już, na co ją stać (śmiech). Jak na bobasa jest bardzo pozytywna. Myślałam, że wszystkie dzieci takie są, a okazuje się, że wcale tak nie jest. Może Nel nie śpi zbyt dobrze, a przy okazji my także, ale nie jest płaczliwa. Uśmiecha się cały czas. Jest bardzo pogodna i walczy o swoje!

– Wspólnie z partnerem wybieraliście imię dla maleństwa?

Mieliśmy kilka imion, które nam się podobały. Szukaliśmy ich znaczeń, mimo że nie jesteśmy przesądni i nie kierujemy się takimi kryteriami. Jednak Nel silnie na nas oddziaływała. Poza tym to imię zawsze kojarzyło mi się z dobrocią i książką „W pustyni i w puszczy”.

– Często rodzice zastanawiają się, kim będzie ich dziecko, planują przyszłość swojej pociechy. Też temu ulegacie? Chciałabyś, żeby córka poszła w Twoje ślady?

Na razie tak daleko nie wybiegamy w przyszłość. Nie zastanawiałam się, czy zostanie aktorką. Najbardziej zależy nam na tym, by dać jej wolny wybór. Będziemy ją wspierać w rozwoju, otaczać opieką. Nie zamierzamy jej ograniczać. Zarówno ja, jak i Oskar wiemy, że najważniejsze to czerpać satysfakcję ze swojej pracy. Teraz cieszymy się każdym dniem, który możemy z nią spędzić. To czas największego skoku rozwojowego.

– Jesteś bardzo rodzinną osobą. Jakie wartości chcielibyście przekazać córce?

Oboje z Oskarem jesteśmy. Mój rodzinny dom był ciepły i otwarty. Taki sam chciałabym stworzyć dla Nel. Sama wiele zawdzięczam rodzicom. To dzięki ich wsparciu i swojej pracy osiągnęłam to, kim jestem dziś. Patrzyłam, jak się poświęcają dla mnie i dla siostry. Nigdy nie wątpili we mnie i moje umiejętności. Przekazali mi zasady, którymi kieruję się w życiu. Nauczyli tolerancji, empatii, pracowitości i szacunku dla innych. Tego pragnę nauczyć Nel. Rodzina to najważniejsza wartość, miłość i oparcie. Chciałabym, by w przyszłości traktowała nasz dom jak swój azyl, do którego zawsze może wrócić.

– Wydajesz się być spokojną, opanowaną mamą… Faktycznie tak jest?

Większość moich przyjaciółek śmiało się, że będę histeryzującą i zestresowaną mamą. A jednak tak nie jest, chociaż moje życie i plan dnia wygląda zupełnie inaczej. Czasami za tym nie nadążam, niektóre rzeczy przychodzą mi z wielką trudnością. Daję sobie prawo do tego, by popełniać błędy. Wszystkiego się uczę. I mówię o sobie: „matka wariatka”. Nel miała miesiąc, kiedy wyjechałyśmy na pierwsze wakacje. Przyleciały do nas córki mojej siostry. Zapakowałam dziewczyny do samochodu i pojechałyśmy nad morze. Byłam sama z trójką dzieci! Lubię wyzwania i czasem robię szalone rzeczy.

– Obawiałaś się porodu?

Przez całą ciążę byłam bardzo spokojna. Wyprawkę udało mi się skompletować w ostatniej chwili. Na szczęście mam wokół siebie potężną grupę wsparcia. Moje obserwatorki na Instagramie również doradzały mi, czego unikać, a co warto zabrać do szpitala. Skończyło się na tym, że rano zebrałam wszystkie rzeczy, a wieczorem odeszły mi wody i pojawiły się regularne skurcze. Do samego końca nie docierało do mnie, że to naprawdę się dzieje. Kiedy dotarłam do szpitala, szybko przewieziono mnie na salę.

– Czas w szpitalu nie był dla Ciebie najłatwiejszy.

Najgorszy był stres wywołany faktem, że rodzisz w pandemii i nie pojawi się obok ciebie osoba, z którą pragniesz się dzielić swoim szczęściem. Rodziłam poprzez cesarskie cięcie. Kiedy wyjeżdżałam z bloku operacyjnego, na chwilę wpuścili do nas Oskara. Z daleka miał możliwość zobaczenia się ze mną i Nel. Nie byłam w stanie z nim rozmawiać. Byłam tak poruszona, chciało mi się płakać. W dodatku każdemu ruchowi towarzyszył olbrzymi ból. Wiedziałam, że psychicznie będzie to straszne przeżycie. Ale wszystko co złe mijało, gdy patrzyłam na swoją córeczkę. Oskar starał się umilić mi tych kilka dni spędzonych w szpitalu. Po kryjomu potrafił podjechać pod budynek i wnosił do pokoju bukiet kwiatów. Nie mógł się doczekać, kiedy wrócimy do domu i będziemy już wszyscy razem. Przygotował dla nas niesamowite powitanie. Rodzina pomagała przy sprzątaniu i prasowaniu ubranek.

Olga Majrowska

– Jakim tatą jest Oskar?

Bardzo zaangażowanym, czułym i opiekuńczym. Sądziłam, że wszystko będzie spoczywało bardziej na moich barkach. Nie oczekiwałam od niego takiej pomocy. Często wstajemy do dziecka w tym samym czasie, żeby je nakarmić czy przewinąć. Oskar mówi, że chce się ze mną solidaryzować. Po paru miesiącach wypracowaliśmy sobie plan działania.

– A Ty jaką mamą chciałabyś być dla Nel?

Najlepiej idealną, ale to jest niemożliwe! Na pewno chciałabym być mamą wspierającą, wyrozumiałą. Przez to, że stąpam twardo po ziemi, szybciej to ja powiem „nie” niż Oskar. Staram się już teraz nad tym pracować, żeby Nel nie była rozpieszczona, bo już przejawia takie symptomy (śmiech).

– Tak wyobrażałaś sobie macierzyństwo?

Oczywiście. Macierzyństwo to dla mnie stan totalnego zakochania. Ja cały czas bujam w obłokach (śmiech). Mimo ogromnego zmęczenia, niewyspania jestem w stanie jeszcze więcej udźwignąć. Kobiety mają to w swoim DNA. Odnajdujemy w sobie ogromne pokłady siły, zwłaszcza gdy chodzi o nasze dzieci. Na razie nic mnie nie złamało. Robię wszystko, by to macierzyństwo sprawiało mi najwięcej przyjemności. I cały czas podkreślam, że wiele rzeczy nie wiem. Dlatego cieszę się, że mam wokół siebie kobiety, które są doświadczone i mogą mi doradzić. Poza tym słucham swojej intuicji.

– Jak zmieniła Cię Nel?

Złagodniałam. Świat jest dla mnie bardziej kolorowy, częściej się wzruszam i towarzyszy mi permanentna ekscytacja. Nie wiem, do jakiego etapu tak będzie, ale na razie hormony wciąż we mnie buzują. Jak widzisz takie małe, słodkie dziecko, to trudno się nie rozczulać.

– Na swoim Instagramie zdarza Ci się też pokazywać trudy macierzyństwa.

Każdemu wydaje się, że zawsze jestem uśmiechnięta, pogodna i nie mówię o złych rzeczach. Dlatego przypominam o tym, że też jestem człowiekiem. Nie różnię się od innych mam. Dosięgają mnie chwile zwątpienia, czuję, że wszystko mnie przerasta i najchętniej nie wychodziłabym spod kołdry. Wtedy wolę odwrócić swoją uwagę od negatywnych myśli i skupiać na pozytywach. Macierzyństwo wcale nie jest takie kolorowe. Oczywiście o tym też czasem mówię. Ale ponieważ wiem, czego doświadczają inne mamy, nie chcę zadręczać ich ciągłymi opowieściami o tym, jak bardzo jestem zmęczona, bo moje dziecko nie śpi kolejną noc. Wolę przekazywać im coś, co potrafi je nakręcić i pokazać jaśniejsze strony życia.

– I to się udaje. Działałaś w internecie także przez całą ciążę. Na każdy Twój film czeka się z niecierpliwością. Widać, że sprawia Ci to ogromną radość, wyżywasz się artystycznie.

W ciąży czułam się bardzo dobrze, a ponieważ nie potrafię się lenić, to postanowiłam, że będę podążać za trendami. Internet daje nam ogromne możliwości. W dodatku była pandemia, teatry zostały zamknięte, nie pracowałam, więc skupiłam się na swojej działalności w social mediach. To też pomogło mi nie zwariować. Realizacja pomysłów, tworzenie filmików, zdjęć to ogromna satysfakcja. Jestem perfekcjonistką, więc nad każdym zadaniem pracuję do końca i wciąż coś ulepszam. Największą nagrodą są dla mnie potem wiadomości od fanów.

– Powoli wracasz do pracy. Mówiłaś, że bardzo za tym tęsknisz.

Tęskniłam, będąc w ciąży, i byłam przekonana, że szybko wrócę do pracy. Ale odkąd jest z nami Nel, wybieram projekty, które pozwalają mi unikać rozłąki z córką. Kończy się na tym, że jedziemy razem na plan. Obie jesteśmy wtedy spokojniejsze. Nie chcę tracić żadnego momentu, kolekcjonuję każdą chwilę, zwłaszcza że maleństwo staje się teraz coraz bardziej komunikatywne. Gdy nie ma przy mnie Nel, myślę o niej cały czas.

– Pamiętam, jak rozprawiałaś się z plotkami na temat tego sztabu niań, które mają Ci pomagać w opiece nad maleństwem.

Wciąż mnie to zastanawia, skąd ludzie wyciągają takie wnioski? Nie pokazuję wszystkich momentów, w których jesteśmy razem z Nel. Ludzie pomyśleli od razu, że jest gdzieś obok niania, która opiekuje się małą. To nieprawda. Przykre jest to, że część z tych komentarzy pochodziła od innych mam. Ja jestem zazdrosna o dziecko, nawet gdy ktoś za długo ją nosi na rękach. Nie wyobrażam sobie, żeby zajmowała się nią teraz obca osoba z castingu. Mam ten komfort, że pomagają nam rodzice. A moja mama jest wręcz zakochana w Nel.

Olga Majrowska

– Odczuwałaś na sobie presję powrotu do figury po ciąży?

Pod tym względem czas po porodzie był bardzo dziwny. Media zaczęły pisać, że mam duży brzuch, zaczęto porównywać mnie do innych znanych mam, które w ekspresowym tempie wróciły do sylwetki sprzed ciąży. A ja byłam spokojna i szczęśliwa, że posiadam dziecko. Byłam w połogu, który jest najgorszym etapem, a tu ktoś jeszcze dokłada ci takich zmartwień i zasiewa myśl, że coś jest z tobą nie tak. To było przerażające. Stwierdziłam, że stawię temu czoło i wyjdę naprzeciw.

– I pokazałaś bliznę po cesarskim cięciu.

Zależało mi na tym, by pokazać, że tak wygląda normalne ciało po ciąży, po porodzie. Dla organizmu kobiety to ogromny wysiłek i praca, którą wykonywało przez dziewięć miesięcy. Wiesz, że wtedy inni zaczęli mnie oceniać? Doszło do tego, że rozwodzono się nad tym, czy moja blizna wygląda prawidłowo – czy jest za duża, za mała. To było dla mnie szokujące. Na sali porodowej przyszła mama nie myśli o takich rzeczach. Dla mnie było to bez znaczenia. Liczy się życie dziecka i to, by było zdrowe. Dopiero niedawno wróciłam do formy sprzed ciąży. Powinniśmy zrozumieć, że każda kobieta ma inny organizm. Sama ulegałam myślom przed porodem, że będę niczym gwiazda fitness. Swój dzień zacznę od treningu. Teraz nie wyobrażam sobie, żeby katować się ćwiczeniami i stosować diety, gdy jestem zmęczona, zajęta opieką nad maleństwem, a w międzyczasie pracuję nad nowymi projektami. Gdy ktoś mnie pyta, jaka jest recepta na szybki powrót do formy, odpowiadam, że taka nie istnieje. To też kwestia genów. Trzeba dać organizmowi czas.

– Czeka Was jeszcze jedno ważne wydarzenie. Odkładaliście plany o ślubie przez pandemię.

Tak, przesunęliśmy nasze plany na potem. Poza tym nie było nawet zaręczyn (śmiech). Na razie nie chcemy ślubu i mamy na to jakiś swój pomysł. Ale teraz niczego nie zdradzamy.

– Wydaje się, że masz wszystko. Kochającą się i piękną rodzinę, dom, spełniasz się jako aktorka. O czym teraz marzysz?

Raczej nie. Marzę o tym, żebyśmy byli zdrowi i szczęśliwi, a wszystko inne samo się ułoży. Jestem wdzięczna za to, co mam, i skupiam się na każdym dniu. Jeśli chodzi o zawodowe wyzwania… Czekamy na premiery filmów, w których zagrałam jeszcze przed pandemią. Przede mną tour z kabaretem Paranienormalnych i powrót do teatru. Pod koniec listopada wracamy z pierwszymi spektaklami. Ale zobaczymy, czy Nel mi na to pozwoli. Teraz moje życie kręci się wokół niej.

Rozmawiała Olga Figaszewska
Zdjęcia Olga Majrowska
Makijaż Sylwia Rakowska/
Van Dorsen Artists
Fryzury Bartosz Satora
Stylizacja Bartek Indyka
Produkcja Paulina Aleksiejuk-Lewandowska

Za pomoc w realizacji sesji serdecznie dziękujemy Pałacowi Boglewice, Boglewice 6, 05-604 Boglewice/www.palacboglewice.pl

Olga Majrowska

Właśnie zostałaś mamą, a może akurat czekasz na swoje maleństwo? Koniecznie zajrzyj do nowego numeru magazynu „VIVA!Mama”. Już w kioskach!

Reklama

Okladka VIVA!Mama zdj. Olga Majrowska

Reklama
Reklama
Reklama