Reklama

Anita Werner i Michał Kołodziejczyk od kilku dobrych lat tworzą wyjątkowo zgrany duet zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Choć oboje są dziennikarzami, to nie konkurują ze sobą, a raczej współpracują. Wspólnie udało im się również wydać książkę „Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka”. Oficjalnie zadebiutowali jako para podczas gali rozdania Telekamer 2019, kiedy dziennikarka znana z „Faktów” odbierała nagrodę za swoją pracę. Łączą ich wspólne pasje: sport, podróże, bieganie, ciekawość świata i ludzi. Przypominamy wyjątkową historię miłości Anity Werner i Michała Kołodziejczyka!

Reklama

[Ostatnia aktualizacja: 28.03.2024 rok].

[Ostatnia publikacja na Viva Historie i VUŻu: 19.10.2024 rok]

Anita Werner i Michał Kołodziejczyk — tak spędzają wolny czas

Widać, że u swojego boku są szczęśliwi. Anita Werner i Michał Kołodziejczyk nie ukrywają swojego uczucia. Kilka lat temu para wybrała się na romantyczną randkę do jednej z eleganckich restauracji. Na Instagramie dziennikarki pojawiły się wówczas zdjęcia z wyjątkowego wieczoru. Anita Werner zachwycała w klasycznej czarnej sukience. Fani nie mogli jednak przejść obojętnie obok energii, która bije od zakochanych.

„Pięknie wyglądacie przez szczęście, które od was bije tak mocno, że aż czuć po drugiej stronie ekranu. Wszystkiego dobrego!”, „Smacznego! Cudni jesteście”, „Kochani dobrze na Was popatrzeć ❤️Wasze uśmiechy dają doskonałe samopoczucie❤”, czytamy. Ich piękne uczucie trwa do dzisiaj. Zakochani delektują się uczuciem i nie ma mowy o żadnych kryzysach w związku.

A my przypominamy historię niezwykłej miłości dziennikarki TVN i dyrektora redakcji Canal+ Sport, Michała Kołodziejczyka.

Czytaj też: Córka Tadeusza Drozdy już tego nie ukrywa. Opowiedziała szczerze o swojej orientacji

Anita Werner i Michał Kołodziejczyk — jak się poznali?

Jak wyglądało ich pierwsze spotkanie? Kto zainicjował kontakt i dlaczego Michał Kołodziejczyk twierdzi, że Anita Werner zachowała się skandalicznie? Przypominamy fragment wywiadu pary z Beatą Nowicką, który ukazał się w magazynie VIVA! w listopadzie 2020 roku.

Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie?” – pytał Marek Grechuta w piosence „Niepewność”. Co było pierwsze – kochanie, przyjaźń, a może wspólna książka?

Michał: Zdecydowanie kochanie. Platoniczne. Od momentu, kiedy zobaczyłem Anitę w telewizji. Mężczyźni często mają swój ideał: Angelinę Jolie czy Brigitte Bardot. Moim ideałem kobiety zawsze była Anita Werner. Mogą to poświadczyć wszyscy moi znajomi (śmiech).
Anita: Kiedy ja to usłyszałam od Michała, pomyślałam: Serio?! Jaja sobie ze mnie robi. Ale znajomi rzeczywiście potwierdzili.

Polecamy: Nie chciał występować w roli "żony marynarza". W końcu postawił ukochaną pod ścianą

imgMj8KIW-b08e98e
Bartek Wieczorek/LAF AM

Kiedy zobaczył swój ideał na żywo?

Michał: Poznawaliśmy się dwa razy. Pierwszy raz, kiedy w dzienniku „Rzeczpospolita” pracowałem jako korespondent podczas Euro 2012. Tamtego dnia byłem we Wrocławiu w hotelu Etap, tanim, dwugwiazdkowym, ale miał tę zaletę, że stał właściwie na terenie stadionu. Nazywaliśmy go „dziennikarski”, bo wszyscy się tam kotłowaliśmy. To było przed meczem Polska – Czechy.
Anita: Ja miałam wtedy wydanie „Faktów” spod stadionu.
Michał: Piotrek Karpiński, też dziennikarz, z którym znałem się bardzo dobrze...
Anita: ...a który jest jednocześnie moim kumplem z pracy...
Michał: ...powiedział: „Dzisiaj jest Anita Werner, może chciałbyś ją poznać?”.

Był wtajemniczony?

Michał: Chyba nie. Ja oczywiście bardzo chciałem. No i poznałem Anitę, ale ona mnie nie poznała. To znaczy, przywitała się ze mną w taki sposób...
Anita: Nie wiem, czy uda mi się pokazać to w gazecie, ale spróbuję. „Cześć...” (powiedziała pani Anita, patrząc w drugą stronę).
Michał: (Śmiech). Tak właśnie „przywitaliśmy się”.
Anita: W ogóle tego nie pamiętam.
Michał: Kiedy popatrzyłem na swoje zdjęcia z tamtego czasu, podobnie bym to zapamiętał.

Poczucie humoru w związku to poważna zaleta.

Anita: Najlepsza.
Michał: Zachowała się skandalicznie, a ponieważ duma jest cenniejsza niż cokolwiek innego, postanowiłem więcej nie wgapiać się w telewizor maślanymi oczami.

Minęło parę lat...

Michał: Dużo lat minęło, były urodziny naszego wspólnego kolegi, na których pojawiłem się, wiedząc, że będzie tam Anita.
Anita: I ostentacyjnie mnie lekceważyłeś, pamiętając krzywdę, której ode mnie doznałeś.
Michał: Po trzech godzinach rozmawiałem na tej imprezie ze wszystkimi, tylko nie z Anitą.
Anita: W końcu sama podeszłam i powiedziałam: „Cześć, nazywam się Anita Werner. Jestem twoją fanką”.

imgQ469iD-16aecc9
Bartek Wieczorek/LAF AM

Wkręcacie mnie oboje. Nie wierzę...

Razem: (Śmiech). Nie!
Anita: Tak było. Dlatego uznał, że jednak da mi szansę.
Michał: Pomyślałem, że tak absurdalnej sytuacji nie byłbym w stanie wymyślić. I puściłem w niepamięć to, co się wydarzyło wcześniej.
Anita: Ja naprawdę tak uważałam. Znałam Michała jako dziennikarza sportowego, lubiłam go słuchać, ceniłam jego pióro, styl, interesowały mnie jego opinie.
Michał: Przetańczyliśmy i przegadaliśmy całą noc. Zaopiekowałem się nią. Przynosiłem na przykład wodę, bo nie wypadało, żeby sama to robiła.

Druga randka po roku?

Michał: Nie, następnego dnia.
Anita: Spotkaliśmy się w takim momencie, kiedy już chyba oboje wiedzieliśmy, czego w życiu nie chcemy, a czego chcemy.

Dobry punkt wyjścia dla „kobiety po przejściach i mężczyzny z przeszłością”. To z kolei Agnieszka Osiecka. Kobieta, która znała życie.

Anita: Wydaje mi się, że kiedy dobiega się czterdziestki, człowiek nabiera właściwej perspektywy życiowej. Lepiej zna siebie, swoje potrzeby, rozumie, od czego powinien uciekać. To jest też wiek, kiedy nabiera się odwagi, żeby tych zmian dokonać.

A czego Pan chciał?

Michał: Mówiłem już, że Anita zawsze mi imponowała, zawsze mi się podobała, natomiast nie spodziewałem się, że na tym targowisku próżności znajdę najcieplejszą kobietę na świecie. Może chciałem ciepła, spokoju i tego, że dobrze czułem się w jej towarzystwie, pozostając sobą. Otrzymałem od Anity wsparcie, ale też podziw i szacunek.

Już w pierwszym zdaniu, jakie do Pana wypowiedziała.

Michał: (Śmiech). To na pewno też zadziałało. Nam się wszystko fajnie robi razem. Jesteśmy do tańca i do różańca. Wspaniale nam się podróżuje, czyta książki, pracuje, biega… Anita rozumiała moje poczucie humoru. Kiedy mówię Monty Pythonem wśród znajomych, Anitka od razu tłumaczy: „On żartował”, bo wszyscy dziwnie na mnie patrzą.

Spotkaliście się w dobrym momencie.

Anita: Fajny jest ten czas w życiu kobiety, kiedy suma różnych doświadczeń i przeżyć dodaje odwagi. Odwaga dodaje kobiecie skrzydeł w podejmowaniu ważnych decyzji, a decyzje przynoszą spokój i poczucie, że jest w dobrym miejscu. Przez większą część życia byłam samodzielna i samowystarczalna. Wychowana w towarzystwie kolegów, nie gadałam z przyjaciółeczkami o kosmetykach, facetach i ciuchach.

Michał: Zabrzmi to komicznie, ale myślę, że faceci bali się Anity, ponieważ jest silną, piękną, samowystarczalną i niezależną kobietą. Rzeczywiście poziom jej samowystarczalności był przesunięty do granic absurdu. Kiedy przyjeżdżaliśmy na stację benzynową moim samochodem, to Anita wysiadała, żeby zatankować.

Anita: Odruch bezwarunkowy.

Michał: Kiedy już jej wytłumaczyłem, że ja tankuję, to gdy wracałem, były umyte szyby.

Anita: W końcu M. opieprzył mnie na maksa…

Michał: …ale kulturalnie.

Anita: I już więcej tego nie zrobiłam.

Michał: Tego typu sytuacji są tysiące. Kiedy prowadziłem samochód, nigdy nie spała, nawet gdy podróżowaliśmy nocą. Pierwszy raz zasnęła po… roku. Wracaliśmy z Chorwacji, o 22 poprosiła, żebym wyłączył klimatyzację, bo zimno, i obudziłem ją w Polsce. Siłowanie się z otwarciem
butelki w restauracji było aż żenujące i zawstydzające dla mnie.

Anita: Mam zapisane w genach, że lubię mieć wszystko pod kontrolą, ale wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że ta cecha jest aż tak rozwinięta. Michał nauczył mnie, że mogę pewne rzeczy odpuścić i nie muszę zarządzać światem jako jednoosobowa firma pod nazwą Anita Werner. Stworzył mi takie środowisko naturalne, w którym już nie musiałam być przewodnikiem stada. Ładnie powiedziałam?

Michał: Ładnie.

Anita: Muszę nauczyć się prosić o pomoc.

Obowiązkowo, zwłaszcza M.

Anita: (Śmiech). Podziwiam jego pracowitość. M. do wszystkiego doszedł sam, ciężką pracą. Ma pasję, która go ciągnie przez życie zawodowo i uskrzydla. Imponuje mi jego praskość. Z jednej strony ma wielkie, fantastyczne, wrażliwe serce, a z drugiej jest facetem z Pragi, który mówi, co myśli, i potrafi załatwiać trudne sprawy po męsku. Dżentelmen z Pragi. Wrażliwość z pazurem. Intrygujące połączenie, prawda?

Od momentu pierwszej rozmowy minęło już sporo czasu, jednak Anita Werner i Michał Kołodziejczyk niezmiennie są w sobie bardzo zakochani. Wiedzą, że razem mogą zdobywać góry, dosłownie i w przenośni. Łączy ich podobne poczucie humoru, dlatego w ich związku nie ma miejsca na nudę. Wolne chwile spędzają podróżując po świecie. Bogatsi o nowe doświadczenia z przyjemnością wracają do pracy dziennikarskiej. Ich przykład pokazuje, że miłość można znaleźć nawet w najmniej oczywistym momencie i że warto dać komuś drugą szansę.

Z okazji dzisiejszych urodzin dziennikarki, życzymy Anicie Werner i Michałowi Kołodziejczykowi wielu cudownych chwil i nieustającej miłości.

Reklama

Zobacz także: Katarzyna Dowbor odsłania kulisy relacji z pierwszym mężem. "Gdybyśmy się poznali parę lat później, nie doszłoby do tego małżeństwa"

img37KUJR-7857cb6
Bartek Wieczorek/LAF AM
img6XAH1Y-d7029a4
Bartek Wieczorek/LAF AM
Reklama
Reklama
Reklama