Podbija Hollywood, nigdy nie zapomniała o swoich korzeniach. Szczęście buduje u boku znanego aktora
„Moje pochodzenie było powodem do dumy”, mówi Dagmara Domińczyk
- Beata Nowicka
Wyjechała z Kielc, podbiła Hollywood. Jej komentarz: „Nie jestem jakimś Tomem Cruise’em. Ani chwalipiętą”. Otwarta, bezpośrednia, emocjonalna. Dagmara Domińczyk mówi Beacie Nowickiej: „Przede wszystkim jestem kobietą wdzięczną”. I opowiada o „rzeczach niezbędnych” w jej życiu.
Gdy przybyła do USA, miała zaledwie siedem lat, rodzice przekazali jej najważniejsze wartości i miłość do ojczyzny. „Żyliśmy skromnie, w małym mieszkaniu, wiele nam brakowało. […] Moje pochodzenie było powodem do dumy, wyróżniałam się i to było dla mnie ważne, nie ukrywałam tego”, wspomina Dagmara Domińczyk. Czy spełniła swój amerykański sen? A może nie myśli o życiu w takich kategoriach?
Dagmara Domińczyk o amerykańskim śnie i ukochanym mężu, Patricku Wilsonie
Dagmara Domińczyk: Zawsze byłam nostalgiczna, może taki jest los imigranta? W każde wakacje jeździliśmy do Polski. Ostatnio chodziłam po Kielcach i wspominałam. Mam w głowie mnóstwo filmików: babcia ciągnie mnie na sankach, stoję z mamą w kolejce, kąpię się w wannie, a mydło jest takie szorstkie. Wychowałam się w Stanach, ale dom był polski. Korzenie były dla ojca szalenie ważne. Polska kuchnia, polski język, polska polityka. Kiedy zapraszałam kolegów czy koleżanki, tato pytał: „Na kogo głosowali twoi rodzice? Democrat, Republican, what?”. Mieliśmy po 12 lat, dla mnie to był obciach. Zawsze mi powtarzał: „Polityka wpływa na każdy aspekt naszego życia: kulturę, wiarę, sposób, w jaki wychowujesz dzieci, filmy, książki, telewizję. Na wszystko, co kochasz, chociaż może teraz tego nie widzisz”. Dziś wiem, że miał rację. [...]
Często wybieramy partnerów na podobieństwo ojca. To był Twój klucz do szukania szczęścia w miłości?
Zanim związałam się z Patrickiem, wszyscy moi partnerzy byli podobni do ojca. Zawsze zakochiwałam się w chłopakach niedostępnych, skrytych, twardych. Ojciec się nie zmienił, taki pozostał. Całe życie walczył ze swoimi demonami. Nie jestem gotowa, żeby mówić o tym publicznie. Bałam się od małego, że umrze w takim stylu i w taki sposób. Tak właśnie zmarł. To było dla mnie straszne przeżycie. A mój mąż jest po prostu cudowny. Tato był zakochany w Patricku. Mówił: „Mój syn. My only son”, bo Patryk jest szczerą, dobrą osobą. Ciepły, czuły, opiekuńczy. Kiedyś powiedział: „Patrick jest twoją nagrodą za trudne dzieciństwo, które ci zgotowałem”. Przepraszał mnie za przeszłość. Pamiętam, jak w środku nocy obcy ludzie walili w drzwi, a potem zabrali tatę. Był 13 grudnia. Za oknem padał śnieg, strasznie się bałam. Miałam sześć lat. Tamta chwila nieodwracalnie zmieniła nasze życie. Polityka była dla ojca wszystkim. Kochał nas, martwił się, ale wiecznie go nie było. Nawet jak już zamieszkaliśmy w Stanach, ciągle gdzieś wyjeżdżał, współpracował z „Solidarnością”. W domu atmosfera była napięta, byłam dzieckiem nadwrażliwym, denerwowałam się, gdy ktoś krzyczał, zawsze się czymś martwiłam. To mi zostało. Kiedy tato patrzył, jak Patrick czule rozmawia z naszymi synami, jak ich przytula, bawi się z nimi, miał łzy w oczach. Któregoś dnia powiedział do Kalina i Kassiana: „Gdyby dziadek miał takiego ojca jak wasz tata, byłby innym człowiekiem”… Nawet teraz wzruszenie ściska mi gardło.
Polskość w jakiś sposób Cię naznaczyła?
Wiedziałam, że byłam inna, ale nie miałam kompleksów. Nigdy nie byłam zawistną czy zazdrosną osobą. Żyliśmy skromnie, w małym mieszkaniu, wiele nam brakowało. Dzieci przynosiły do szkoły na lunch masło orzechowe, a mama pakowała mi kromkę ze smalcem czy kotlet mielony, ale było OK. Nie patrzyłam na koleżanki z myślą: O, tego nie mam, tamtego nie mam. Miałam kompleksy, że jestem za gruba, za brzydka, ale większość młodych dziewczyn przez to przechodzi. Moje pochodzenie było powodem do dumy, wyróżniałam się i to było dla mnie ważne, nie ukrywałam tego. Nazwisko było oczywiście dziwne, po studiach szukając dla siebie agencji, raz usłyszałam: „Byłoby łatwiej, gdybyś zmieniła nazwisko na Mink”. Sorry, no way. Mój tato nie ma syna i to nazwisko będzie na ekranach.
Piękne! Twoje życie to niemal książkowa american immigrant story. Stypendium LaGuardii dla najlepszego absolwenta, studia na Carnegie Mellon i w wieku 23 lat główna rola w filmie „Hrabia Monte Christo”. Miałaś plan B na wszelki wypadek?
Nie miałam. Rodzice z początku byli bardzo zdziwieni, że chciałam pójść tą drogą. Oni również nie mieli planu B. Przyjechali do Nowego Jorku, mama sprzątała domy, bo nie znała angielskiego, ale robiła to z dumą. Praca pozwalała jej zarobić na utrzymanie rodziny, ale potrafiła czerpać radość z życia. Żyje tu i teraz. Cieszy się tym, co przynosi los. Zupełnie inaczej niż ojciec. Gdy byłam mała, chciałam być nauczycielką, pisać książki. Zanim poszłam na studia aktorskie, ojciec marzył, że zostanę dziennikarką zajmującą się prawami człowieka. Human Rights Journalist. Dla niego to był zawód z misją. Tak się nie stało. Czasami myślę: Czy gdybym została w Polsce, też byłabym aktorką? Czy tak miało być bez względu na kraj, w którym żyję? Nie wiem tego. Ale wiem, że od małego uwielbiałam bajki i historie. Babcia Krysia, która miała piękny głos, śpiewała mi ballady, recytowała wiersze, mnóstwo znała na pamięć. Mówiła: „A tobie, Daga, łezki leciały, od małego byłaś pełna wrażeń i emocji”.
TYLKO W VIVIE!: Trwa w relacji, która daje jej radość i siłę. "Tworzymy z Bartkiem związek na własnych zasadach"
Los był dla Ciebie łaskawy.
Był. Ciężko pracowałam i byłam sobą. Nie szpanowałam, nie próbowałam udawać nikogo innego i myślę, że to mi pomogło. Ale w tym zawodzie oprócz talentu, pracowitości i ambicji musisz mieć też trochę szczęścia. Mam dużo bardzo utalentowanych koleżanek ze studiów aktorskich, którym po prostu nie wyszło. [...]
Masz poczucie, że spełniłaś swój amerykański sen? W ogóle myślisz o swoim życiu w takich kategoriach?
Tuż przed śmiercią ojca po raz pierwszy poczułam: OK, you did it. Mam cudownych, kochanych synów, Patricka, który jest fantastycznym facetem: człowiekiem, mężem, ojcem. It’s annoying, but we’re so in love. Mama jest zdrowa, tato przed śmiercią spędził z nami całe wakacje, zachowywał się jak prawdziwy dziadek, to były fantastyczne chwile. Mam piękny dom, trzy psy, pracę w Stanach, pracę w Polsce, filmy, seriale, ale też czas na pisanie, na czytanie książek. Poczułam się cholernie wdzięczna i taka spokojna. Wciąż mam pasję, głód grania, zaczęłam pisać drugą książkę, różne rzeczy chcę jeszcze osiągnąć, może zrobić coś razem z Patrickiem. Ale mówiąc ogólnie, osiągnęłam to, co chciałam. I nagle tata zmarł. Czar prysł. To się stało półtora roku temu, a wciąż mnie boli, że nie będzie go na premierze w Polsce. Pierwszy raz obejrzałby film bez napisów (milczenie). Więc musiałam pozbierać się od nowa.
Cały wywiad do przeczytania w nowej VIVIE! Filmowej. Magazyn z dwoma okładkami do wyboru do kupienia w punktach sprzedaży w całej Polsce.
Czytaj też: Hollywoodzki aktor stracił głowę dla pięknej Polki. Zaskakujące, kim jest jego żona!