Reklama

Nie czuję się dorosła, chociaż uważam, że dojrzałam już do pewnych problemów czy sytuacji. Ale ciągle w środku mnie tkwi dziecko, z różnymi pytaniami, na które jeszcze sobie nie odpowiedziało", mówiła Oliwia Bieniuk w rozmowie z Krystyną Pytlakowską. Dziś mija 6. rocznica śmierci Anny Przybylskiej. Aktorka przegrała walkę z chorobą. Dla całej rodziny był to ogromny cios. Oliwia Bieniuk doskonale pamięta dzień, który wszystko odmienił... W ostatnim wywiadzie VIVY! córka Ani Przybylskiej podzieliła się z nami poruszającym wspomnieniem o mamie. Kiedy odeszła Oliwa miała 12 lat.

Reklama

Oliwia Bieniuk o dniu, w którym odeszła mama, Ania Przybylska.

Rozmawiasz z nią czasami?

Oliwia Bieniuk: Nie. Choć wierzę w Boga, ale nie mam takiego przeświadczenia, że można rozmawiać z tymi, którzy już odeszli. Codziennie jednak o niej myślę. I o tym, czy pochwaliłaby moje decyzje. Teraz bardzo potrzebne mi będzie wsparcie, bo przecież zaczęłam klasę maturalną, a potem będę się starała dostać do szkół aktorskich w Warszawie, Krakowie, Łodzi czy Wrocławiu. Wiem, że egzaminy są ciężkie i że jest dużo chętnych. Ale najważniejsze to myśleć pozytywnie. Teraz już rozumiem, co to znaczy, bo jestem dojrzalsza niż na przykład pięć lat temu. Dużo zrozumiałam. I czuję o wiele większą odpowiedzialność za to, co robię.

Na przykład?

Zrozumiałam, że rodzina jest zawsze najważniejsza i że trzeba o nią dbać, bo nie podlega wymianie.

Twoja mama też tak uważała i zrezygnowałaby z roli, gdyby to przeszkadzało w życiu rodzinnym. Jej śmierć z pewnością sprawiła, że zaczęłaś wcześnie dojrzewać i wcześniej niż Twoi rówieśnicy rozumieć życie.

A jednak było trochę inaczej. Kiedy mama umarła, wchodziłam w najtrudniejszy okres dojrzewania i ono się trochę zatrzymało. Teraz czuję, że dorastałam wolniej niż reszta moich rówieśników. Oni mieli już inne problemy niż moje, a ja czułam się ciągle dzieckiem.

Osamotnionym dzieckiem.

Tak, chociaż miałam przy sobie bliskich ludzi: ojca, babcię, braci. Ale kończyłam wtedy szóstą klasę i miałam iść do gimnazjum, a nie czułam się jeszcze całkiem gotowa.

Wiadomo, gimnazjum, nowi koledzy, nowi nauczyciele. Wtedy najbardziej się potrzebuje matki.

No właśnie. Nigdy nie zapomnę dnia śmierci mamy. Byliśmy wtedy u babci Lidzi, mamy mojego taty. Spodziewałam się tego, co się stanie. Tamtego dnia nie odbierałam telefonu, bo nie chciałam usłyszeć tej wiadomości. W końcu przyszedł tata z towarzyszącym mu psychologiem, który miał mu pomóc w przekazaniu tej informacji dzieciom.

Pamiętasz, jakie wskazówki życiowe zostawiła Ci mama?

Zawsze powtarzała, że mam być mądra i rozsądna. I żebym nie ulegała porywom chwili i nie podejmowała pochopnie decyzji. Tak zresztą cały czas mnie wychowywała. Ale nie zostawiła mi żadnego pamiętnika czy dziennika. Szkoda. Jedyne, co mi po niej zostało, to szkatułka z biżuterią, którą czasem przeglądam, jak mi smutno. Oglądam też filmy, w których grała. „Ciemną stronę Wenus” dwa razy. I oczywiście jej ostatni film „Bilet na Księżyc”.

Fragment wywiadu pochodzi z VIVY! nr 18/2020

Bartek Wieczorek/LAF AM

Anna Przybylska i Oliwia Bieniuk w sesji VIVY!, sierpień 2012

Iza Grzybowska/MOVE

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama